Dodany: 02.11.2014 14:16|Autor: maggie.p

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Zawsze będę Cię kochać
Rudzka Teresa Monika

1 osoba poleca ten tekst.

Miłość silniejsza niż śmierć


„Co można powiedzieć o dwudziestopięcioletniej dziewczynie, która umarła? Że była śliczna. I piekielnie inteligentna. Że kochała Mozarta i Bacha. I Beatlesów. I mnie”.

Ten pamiętny cytat rozpoczyna jeden z najsłynniejszych melodramatów w historii kina – słynną „Love Story” na podstawie powieści Ericha Segala. Film o fabule jakże banalnej, a jednocześnie jakże wzruszającej. Tego cytatu użyła również Teresa Monika Rudzka jako motta do swojej najnowszej, autobiograficznej książki „Zawsze będę Cię kochać”.

Córka autorki, Żywena Wiktoria, uwieczniona w powieści jako Anastazja Bojanowa-Montgomery, umarła w wieku niespełna 32 lat. Pół roku po zawarciu związku małżeńskiego źle się poczuła – nastąpił bezwład prawej strony ciała. Diagnoza lekarzy była wyrokiem: glejak wielopostaciowy, guz mózgu, jeden z najbardziej złośliwych nowotworów, nieoperacyjny. Po dwóch miesiącach dziewczyna umarła. Dlaczego los jest tak okrutny? Przecież miała wszystko… była piękna, mądra, szczęśliwa, wysportowana; ukochana córka, żona, synowa, szwagierka. Dlaczego odeszła, pozostawiając w niesamowitym bólu tyle uwielbiających ją osób? Jak dać sobie radę ze śmiercią kogoś bliskiego? Jak żyć dalej po stracie jedynego dziecka? Przecież dzieci powinny chować rodziców, a nie odwrotnie… I choć brzmi to okrutnie, taka kolej rzeczy jest na pewno bardziej zgodna z naturą.

Teresa Monika Rudzka, powieściowa Renata, była bardzo związana ze swoim dzieckiem. Mimo odległości – Anastazja od dłuższego czasu mieszkała poza Polską – miały ze sobą stały kontakt. Telefony, e-maile, wizyty jednej w kraju, drugiej w Anglii nie pozwoliły na rozluźnienie tych więzi. Kobiety darzyły się wielkim uczuciem i wiedziały o sobie prawie wszystko. Internet umożliwiał im codzienny, niczym niezakłócony kontakt, maile płynęły stale w obie strony. Właśnie… maile. Płyną nadal, tylko od śmierci Anastazji nikt na nie nie odpisuje. Matka wysyła je do zmarłej córki cały czas, codziennie, niezmiennie.

Pisze o wszystkim, co dzieje się w jej życiu. O swoim bólu, ale również o próbach przezwyciężania go; o miłości wiecznej, której nawet śmierć nie jest w stanie zmienić; o wspomnieniach związanych z ostatnimi miesiącami życia Anastazji, ale także z chwilami wcześniejszymi, radosnymi, szczęśliwymi, gdy nikt nie przewidywał okrutnych wydarzeń; o codzienności, kiedy trzeba się zająć rzeczami prozaicznymi, bo przecież… życie toczy się dalej; o książkach, które napisała i przeczytała, o filmach, które zdecydowała się obejrzeć w kinie, bo słyszała głos córki: „Idź Tećka, rozerwij się, nie siedź w domu po próżnicy, nic mi z tego nie przyjdzie”*, o swoich trudnych stosunkach z matką, które po śmierci Anastazji uległy pogorszeniu, bo nie było nikogo, kto mógłby załagodzić konflikty. Pisze tak jak kiedyś, tylko… brak odpowiedzi.

Właśnie te maile stanowią główny trzon powieści. Dzięki nim dowiadujemy się o wszystkim, poznajemy myśli, przeżycia, refleksje Renaty – Tećki, ale również fakty z życia Anastazji. To maile właśnie są formą spowiedzi autorki, spowiedzi z najintymniejszych doznań i przemyśleń po śmierci ukochanej córki. Renata nie wstydzi się dopuścić nas wszystkich do najgłębszych czeluści swojej duszy, podzielić się bólem rozdzierającym jej serce, strachem przed przyszłością i koniecznością dalszego życia bez najdroższej istoty na Ziemi, często również złością na wszystko i wszystkich. Tak - złością, a nawet wściekłością, że to spotkało właśnie ją. Dlaczego? Przecież Nastusia też chciała żyć, nie chciała odchodzić i zostawiać wszystkich kochających ją osób.

„Zawsze będę Cię kochać” można potraktować również jako swoisty pamiętnik, który ze względu na swoją niesamowitą intymność być może nie powinien nigdy ujrzeć światła dziennego. Jak wielka odwaga musi cechować Monikę, że obnażyła przed wszystkimi siebie – wady i zalety swojego charakteru. W tej książce bowiem z jednej strony jawi nam się Anastazja i jej prawie anielska postać, często może idealizowana, bo widziana oczyma matki, a z drugiej – postać samej autorki, książkowej Renaty, której do ideału bardzo daleko. Pokazując swoje zachowania w stosunku do innych ludzi, swój kontrowersyjny często charakter, pisarka niczego nie koloryzuje, nie stawia siebie na piedestale, tylko w sposób jakże prawdziwy i szczery ujawnia swoje wady. Zalety również, ale o dobrych cechach zawsze pisze się czy mówi dużo łatwiej. Myślę, że właśnie ta prawda, szczerość jest największym atutem książki i zasługuje na najwyższy podziw i szacunek.

Dodatkowym walorem książki jest umieszczenie wśród codziennych maili matki także wspomnień męża Anastazji oraz jej przyjaciół i rodziny męża. Ten manewr urealnia postać Nastusi, bo dzięki niemu mamy okazję ujrzeć dziewczynę oczami innych, nie tylko matki. Ich słowa potwierdzają, jak wspaniałą postacią była Anastazja, jaką emanowała dobrocią, szlachetnością i pięknem – zewnętrznym, ale przede wszystkim wewnętrznym.

Powieść ta (o ile w ogóle można ją nazwać powieścią, bo w istocie jest formą pamiętnika, a wręcz dokumentu) zmusza nas wszystkich do refleksji nad kruchością ludzkiego życia, nad przemijaniem, nad tym, co w życiu najważniejsze. Ukazuje i przypomina, jak niesprawiedliwa jest śmierć i jak trudno jest z nią się pogodzić. Ale jednocześnie – mimo tak przytłaczającego i tragicznego tematu – nie jest pozbawiona nadziei, bo… mimo wszystko jest coś silniejszego niż śmierć. Uczucie, które nie gaśnie nigdy w sercach najbliższych. A dopóki ono istnieje, dopóty człowiek żyje. Co prawda we wspomnieniach, w sercach, w pamięci, w myślach, ale przecież żyje – i śmierć nie jest w stanie wyjść z tej potyczki zwycięsko. To miłość jest wieczna i to ona zawsze zwycięży. Ja tak odebrałam przesłanie książki Teresy Moniki Rudzkiej i pragnęłabym, żeby ta nadzieja i delikatny uśmiech przez łzy zagościły nie tylko w moim sercu.

Na zakończenie chciałabym zwrócić jeszcze uwagę na przepiękną okładkę. Wiele osób stwierdzi zapewne, że jest ona zupełnie nieadekwatna do treści. Nie zgadzam się z tym! Dziewczyna z burzą rudych włosów rozjaśnionych promieniami słońca, w oddali białe kwiaty, a wszystko na tle bezchmurnego, lazurowego nieba. Obraz nie do końca wyraźny, lekko zamglony. Takie obrazy widzimy oczami pamięci. W naszych wspomnieniach bliscy ukazują się nam właśnie w ten sposób – piękni, lekko uśmiechnięci, szczęśliwi, ale jakby w oparach mgły.

„Zawsze będę Cię kochać” to pozycja niezwykła. Nie tylko ze względu na formę i treść. Niezwykła, bo nigdy dotąd nie było mi dane czytać książki tak osobistej i intymnej. I tak wzruszającej. Przyznam się Wam, że pierwszą łzę uroniłam przy lekturze opisów na okładkach i wstępu. Nie byłam w stanie czytać jej nie odkładając chwilami na bok, bo łzy towarzyszyły mi cały czas – także po jej zakończeniu. Trzeba być naprawdę mistrzynią słowa, żeby wyzwolić w czytelniku aż takie emocje. I Teresa Monika Rudzka mistrzynią jest. Świadczyły o tym już jej wcześniej wydane powieści, ale w „Zawsze będę Cię kochać” wzniosła się na wyżyny kunsztu pisarskiego.

Polecam z całego serca. Tę książkę powinien przeczytać każdy – bez wyjątku.


---
* Teresa Monika Rudzka, „Zawsze będę Cię kochać”, wyd. Harlequin, 2014, str. 84.


[Recenzja opublikowana również na moim blogu oraz: nakanapie.pl, lubimyczytac.pl., granice.pl, empik.com, harlequin.pl]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1868
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: