Dodany: 10.09.2014 12:55|Autor: adas

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Babcia 19 i sowiecki sekret
Ondjaki (właśc. Almeida Ndalu de)

2 osoby polecają ten tekst.

Już nigdy nie będzie...


Musiał to być '88 albo '89 rok. Wcześniej byłem zbyt mały, potem, no cóż, kolejek już nie było. Pieniędzy czasem też nie. Dla dzielnego przedszkolaka, którym wówczas byłem, podjechanie, oczywiście z Tatą, na stację benzynową było wielką wyprawą, równocześnie ekscytującą i męczącą. Kto wie, czy to nie wtedy po raz pierwszy zetknąłem się z wyższą matematyką, bo niewiadomych w tym comiesięcznym równaniu było sporo. Stacja mogła być zamknięta. Mogła nie dysponować odpowiednim dla naszego malucha pokarmem. Kolejka mogła się ciągnąć przez dwa zakręty. Starczy czy nie starczy benzyny na podjechanie? Tak, to były ważne pytania, nie zabijały jednak nerwowej nudy oczekiwania. Gadaliśmy z bratem coraz więcej i więcej, nieświadomie podkręcając rodziców. Sytuacja groziła wybuchem, na nasze szczęście erupcja nie następowała, bo nabożnie milkliśmy na widok ostatniego szlabanu. Tata ostrożnie podjeżdżał - to było istne misterium - pod dystrybutor, Ważny Pan W Brudnym Kombinezonie brał pieniądze i znacznie od nich ważniejsze kartki, tankował 20 litrów i wracaliśmy do domu.

Nie mogłem wiedzieć, że w dalekiej Angoli posunięto się w umacnianiu komunizmu znacznie dalej i w ogóle zlikwidowano dostawy materiałów pędnych, dzięki czemu towarzysz Sprzedawca Benzyny mógł na swojej, czyli państwowej, stacji przesypiać całe dni. Zbiorniki na ropę i benzynę z wolna wypełniały się morską wodą, idealną do gaszenia pożarów - opary benzyny co prawda wypalały się pięknymi kolorami, ale słona woda gasiła ogień równie dobrze jak słodka. Tuż obok radzieccy specjaliści od dziewięciu lat budowali Mauzoleum, w którym miały spocząć doczesne, i tylko doczesne, szczątki Agostinho Neto, pierwszego prezydenta Angoli. Trochę dalej, ale również niedaleko od plaży, znajdował się dom narratora "Babci 19 i sowieckiego sekretu".

Chłopaka trochę starszego ode mnie, tak wtedy, jak i teraz. Urwisa trzymanego silną ręką przez dwie babcie, z których jedna jest... [sekret], co nie przeszkadza mu ciągle wymykać się z domu w poszukiwaniu przygody. Można przecież zbierać langusty na plaży, objadać się zielonymi mango z grubą solą, dokonywać podejrzanych transakcji z trochę starszą opiekunką i planować drażnienie, istniejącego albo i nie, krokodyla na łańcuchu. Aż gruchnie wieść, że będą wysiedlać mieszkańców i wyburzać domki, bo zmieniły się plany zabudowy całej dzielnicy. Pozostaje więc zdobyć kilka lasek dynamitu, co - biorąc pod uwagę opieszałość znękanych upałem sołdatów - nie jest zbyt trudnym zadaniem, i urządzić fajerwerki dla wszystkich sąsiadów.

Książek o dzieciństwie w dyktaturze jest wiele. Pisanych całkiem serio, straszących czytelnika, ale i lżejszych, wyłapujących śmiesznostki ujednoliconej rzeczywistości, by wspomnieć tu choćby naszych, Jerzego Pilcha i Pawła Huellego, którzy powroty w przeszłość uczynili fundamentem swej prozy. Nawet na tym tle książka, króciutka powieść, Ondjakiego wyróżnia się zwiewnością, umiejętnością zabawnego, ale i prawdziwego opowiadania o nieprostych czasach. Gdzieś toczy się wojna-nie wojna, bo choć strzały padają (z aki 47), to jednak dzisiejsi bojownicy nie są tymi, co za portugalskich czasów. Siłą rzeczy wojny też już nie te. Czy wszystko, czy całą, najgorszą też, przeszłość, można "obrobić" za pomocą nostalgii? Nie jest to łatwe, ale jeśli pisarz szczerze wyznaje czytelnikom, że "przywołuje odkształcone wspomnienia i korzysta z prawa oddawania głosu snom"[1] - może spróbować. Zwłaszcza jeśli dysponuje wielkim językowym talentem. Literacką wirtuozerię, lekkość pisania, mieszania nowomowy z angolskim portugalskim, widać i w polskim przekładzie, w oryginale musi to być prawdziwa uczta. Dla wszystkich zmysłów.

"Moja" stacja dziś należy do wielkiej korporacji z aspiracjami globalnymi, choć - co ciekawe i zastanawiające - wjeżdża się na nią od drugiej strony. Po latach nudę i ekscytację zarazem odczuwam jedynie czytając poniektóre sagi fantasy. Co przez ćwierć wieku stało się ze stacją w Praia da Bispo? Nie mam zielonego, jak mango, pojęcia. Nie zdziwiłoby mnie jednak, gdyby w tym miejscu stały wieżowce należące do firm naftowych. A w nich pracowaliby Chińczycy wspomagani przez młodych Portugalczyków, doskonale wykształconych i nieznajdujących roboty na Starym Kontynencie.

Wolność. Wolny rynek. Globalizacja.

I tylko mógłbym przysiąc, parafrazując znaną i całkiem dobrą piosenkę[2], że "zapach benzyny już nigdy nie będzie tak intensywny".


---
[1] Ondjaki, "Babcia 19 i sowiecki sekret", przeł. Michał Lipszyc, wyd. Karakter, 2013, s. 208.
[2] Świetliki i Bogusław Linda, "Filandia".


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1621
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: carmaniola 15.09.2014 09:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Musiał to być '88 albo '8... | adas
Ładnie. Naprawdę ładnie. Gdybym nie czytała, na pewno sięgnęłabym natychmiast. A teraz tylko się dziwię, że wciąż mam to maleństwo w pamięci.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: