Pięta Achillesa
Od dawna już chciałam napisać jakąś recenzję. Ale wydawało mi się, że wszystkie książki zostały już "przerobione", a wszystkie słowa - wypowiedziane... Dopiero dzisiaj, skończywszy czytać książkę Madeline Miller "Achilles. W pułapce przeznaczenia", zobaczyłam dla siebie okazję - powieść po polsku wydana została w tym roku, w marcu, można więc powiedzieć, że to prawdziwy "świeżak" ;)
A teraz o samej książce słów kilka. Przez świat antycznej Grecji prowadzi nas Patroklos, przyjaciel i ukochany Achillesa. (Z tym męsko-męskim wątkiem książka w Polsce sławy nie zyska :/). Narracja jest pierwszoosobowa i to właśnie Patroklosowymi oczami uwielbienia zostaje nam opisana postać tytułowego herosa. Złotowłosy syn bogini jest pełen życia i radości. Jego niesamowita sprawność nie ma sobie równych. Tak samo jak naturalna biegłość w sztuce walki, w której nie potrzebował kształcenia. Gdy autorka przybliża nam czas pobytu u centaura Chirona, jest to bardziej opowieść o młodzieńczej beztrosce i rozwijającej się miłości niż nauce rzemiosła żołnierskiego.
Fabuła nie zaskakuje. I nie może, gdyż w całości jest zaczerpnięta z greckich mitów. Jest więc wojna, do której Achilles jest stworzony. Są Hektor i piękna Helena. Dzięki narracji przedstawiającej punkt widzenia Patroklosa opisywane wydarzenia mają bardzo ludzki wydźwięk. Opisy literackie są barwne i akuratne, pozbawione przesadnej banalności i słodkości. Oczami wyobraźni widziałam opisywane morze, w czym pomagała na pewno lipcowa pogoda.
Książkę czyta się bardzo dobrze - wciąga i zachwyca. Wzruszyłam się nawet i zaszkliły mi się oczęta. Ale nie rozumiem jednego. Autorka wiernie trzymała się mitu i w swojej opowieści zawarła wszystkie jego istotne elementy oprócz... tej nieszczęsnej pięty Achillesa.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.