Lepszy wrogiem dobrego?
"Na południe od granicy, na zachód od słońca" to chyba moja ulubiona książka Murakamiego. Już sam tytuł intryguje...
Historia opowiedziana przez japońskiego prozaika, pomimo całej swej egzotyczności związanej z miejscami, imionami, zwyczajami, pojęciem estetyki, jest zaskakująco uniwersalna i bliska sercu każdego czytelnika.
Haime, przechowując w pamięci wspomnienie ukochanej z młodości, daje się ponieść nurtowi życia i poprzestaje na zadowoleniu swoich pragnień pozorami szczęścia. Głęboko we wnętrzu jednak nie odczuwa spełnienia ani satysfakcji z własnego życia. Jego pracę cechuje utylitaryzm, a nie pasja, zaś u podstaw małżeństwa leży raczej poczucie odpowiedzialności, nie zaś żądza czy wielkie uczucie. Na to wszystko jednak główny bohater pozostaje niejako ślepy, pogrążony w szarej codzienności.
Jego oczy i serce budzą się dopiero przy ponownym spotkaniu Shimamoto. Odżywają dawne pragnienia, Haime niejako na nowo przypomina sobie, czym jest miłość i pożądanie.
Shimamoto, jako symbol ideału, jawi się na kartach powieści na wzór impresjonistycznej wizji - ulotnej, nietrwałej, pięknej, lecz być może niebezpiecznej...
Główny bohater zostaje postawiony przed dylematem, którego rozwiązanie z pewnością w znaczący sposób zaważy na jego dalszym życiu. Nie wiedząc, co znajdzie poza zachodem słońca, musi zdecydować, czy chce się o tym przekonać, czy na zawsze odłożyć swoje marzenie do lamusa.
Któż z nas nie ma marzeń, po które boi się sięgnąć, czy też planów, do których realizacji brakuje mu sił?...
Dlatego ta lektura jest idealna dla każdego, kto cechuje się przynajmniej odrobiną wrażliwości.
Bardzo gorąco polecam!
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.