Z życia czytelnika... (Wielkie nadzieje i nie tylko)
Spójrzmy za okno: nieba nie zasnuwają żadne chmurki, ptaszki świergolą (na zmianę z piosenkami, których słucham na komputerze), pies leży spokojnie obok i najwyraźniej nie obmyśla żadnych nowych psot, mam parę dobrych książek pod ręką... No po prostu żyć nie umierać! Do tego kiczowatego obrazka brakuje chyba tylko jelonka na rykowisku - a jednak nie mam nic przeciwko:D
No i jedna chmura burzowa na moim ślicznym, studenckim niebie... SESJA (dla niewtajemniczonych: System Eliminacji Studentów Jest Aktywny). Czyli zamiast czytać powinienem siedzieć w świecie studiów z jerami i teoretykami literatury (a może znajdzie się jakiś życzliwy maturzysta, który z chęcią zamieni się ze mną egzaminami?). Przyznam, że gramatyka historyczna i teoria literatury mają sporą konkurencję.
Zacząłem czytać "Autobiografię" Agathy Christie, a właściwie jej drugi tom (pierwszy rzecz jasna już dawno za mną). Mówią, że autobiografie to lektury dla ludzi w podeszłym wieku - a skąd! Do siwych włosów mi daleko (no dobrze, ostatnio znalazłem dwa... Życie nie szczędzi stresów). Czyta się to nie gorzej od najlepszych kryminałów tej Autorki. Historia jej życia strasznie wciąga, do tego jest okraszona celnymi obserwacjami i dużą dawką zdrowego humoru. Poza tym miło jest poznać tajemnice powstania wszystkich jej powieści jak również detektywów. Wiedzieliście, że pierwotnie ostatni rozdział "Tajemniczej historii w Styles" zawierał opis konkurów Hastingsa? Ciekawe, którą z pań zdobył. Zapominalskim przypomnę, że w "Morderstwie na polu golfowym" poślubił Dulcie Duveen. Czytana ostatnio przeze mnie biografia Herculesa Poirota pióra pani Hart ujawniła, że Christie była trochę niekonsekwentna - czasem Hastings nazywa swoją żonę imieniem jej bliźniaczej siostry. Co się tam działo na tym ranczu?
Poza tym w ręce wpadły mi w końcu (ach! Tyle lat szukania! Tyle lat przeklinania horrendalnych cen na allegro!) "Wielkie nadzieje" Dickensa. Kiedyś będąc jeszcze u początku lat nastoletnich chciałem obejrzeć ekranizację z Ethanem Hawke i Gwyneth Paltrow. Obejrzałbym, ale babcia - a byłem wtedy na wakacjach u dziadków - wyłączyła telewizor, stwierdzając, że tu jest za dużo erotyki, a ja jestem za smarkaty na to. Teraz kiedy w końcu udało mi się zdobyć książkę, po przeczytaniu (i dorośnięciu nota bene) obejrzę bez wyrzutów sumienia roznegliżowaną Paltrow:) W sumie trudno mi się od "Wielkich nadziei" oderwać (a powinienem, przecież widmo sesji krąży nade mną). Zachwycają mnie portrety postaci - Dickens był prawdziwym mistrzem takiego malarstwa. Pojawił się cały szereg postaci, a ja nawet nie jestem w jednej trzeciej - wszyscy zachwycający - siostra głównego bohatera - harpia którą najchętniej chciałoby się obić kijem od miotły, jej potulny, dobrotliwy mąż, ekscentryczna bogaczka ze złamanym sercem, egoistyczna dziewczyna (brunetka, a nie blondynka jak pani Paltrow!), sprytny więzień... No i główny bohater, który w odróżnieniu od tego mydłka, Davida Copperfielda, nie budzi mojej irytacji. Zdumiewające jest również jak Dickens umiejętnie łączy dramat, od którego zakręci się łza w oku oraz inteligentny cierpki humor, który wywoła w nas salwy śmiechu. Wiązałem z "Wielkimi nadziejami" wielkie nadzieje i wszystko wskazuje na to, że się nie zawiodę. Swoją drogą mam swoje ukochane wydanie z Prószyńskiego. Myślicie, że mogę zdobyć inne i odnieść je do biblioteki zamiast tego z serii Klasyka? Byłaby to istna perła w mojej biblioteczce...
W wolnych chwilach podgryzam "Rykoszetem" Agnieszki Graff. Miło jest sobie poczytać parę inteligentnych, cierpkich uwag na temat naszej polskiej rzeczywistości - tak nietolerancyjnej. Mam wielki szacunek dla tej Autorki. Jej książka na pewno doczeka się osobnej czytatki.
Tyle z wrażeń czytelniczych na dzisiaj:) Wracam do Dicke... do gramatyki historycznej.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.