Dodany: 15.05.2014 16:53|Autor: cordelia
Danse macabre
Dwie kobiety, jedno szaleństwo. Obie młode, i choć już nie podlotki jak Lolita, podobnie jak bohaterka powieści Nabokova każda w szczególnej erotycznej relacji z mężczyzną, który mógłby być jej ojcem. Jedna ucieleśnia ideał dawnych Japończyków, drugą można raczej nazwać kobietą nowoczesną, odnoszę jednak wrażenie, że ten z pozoru ostry kontrast ma w gruncie rzeczy znaczenie drugorzędne. Odziana w kimono i obuta w drewniaki geta potulna Ohisa o pokrytej białym pudrem twarzy, która upodabnia ją do widma przeszłości, i energiczna Satsuko, prowadząca samochód i bywająca na meczach bokserskich była tancerka rewiowa, są jak dwie księżniczki z jednej, lecz dwa razy opowiedzianej przez Tanizakiego bajki.
Trzydzieści trzy lata dzielą dwie krótkie powieści, których polski przekład wydano w jednym tomie, umieszczając je w nim w porządku antychronologicznym: opublikowany w 1962 roku "Dziennik szalonego starca" poprzedza powieść "Niektórzy wolą pokrzywy" z roku 1929. Ja jednak przeczytałam je w takiej kolejności, w jakiej najprawdopodobniej powstawały, i tę kolejność polecam; nie tylko dlatego, że Tanizaki, jak wino, im starszy - tym lepszy, a na koncercie laureatów zwycięzca występuje na końcu; także dlatego, że ten sposób czytania pozwala lepiej zaobserwować, jak wraz z autorem ewoluuje główny bohater.
W "Niektórzy wolą pokrzywy" stosunkowo młody Kaname, przygotowujący się właśnie do rozwodu z żoną, której nie potrafi dać szczęścia, przygląda się romansowi swojego teścia z młodszą od niego o ponad trzydzieści lat Ohisą. Tokusuke z "Dziennika szalonego starca" przygląda się już tylko sobie i własnemu szaleństwu.
"Gdy mężczyzna się starzeje, kobieta przemądrzała, a nawet zbyt wrażliwa staje się chyba towarzyszką nieznośną i kłopotliwą. Na pewno lepiej pokochać taką kobietę, którą można darzyć podobnym uczuciem jak ulubioną lalkę"[1]. Ohisa, podobnie jak dawne japońskie piękności, wyglądem i zachowaniem przypomina lalkę teatru bunraku; tego oczekuje od niej pasjonujący się japońskim teatrem lalkowym opiekun. Kreuje ją jak animator, którego sztukę Kaname w towarzystwie tej osobliwej pary podziwia w teatrze: "Twarz miał łagodną i subtelną, jaką często spotyka się u wielkich artystów. Ze spokojnym uśmiechem i głęboką miłością patrzał na włosy lalki, którą trzymał w ramionach niby ukochane dziecię; widać było, że jego sztuka sprawia mu wielką radość, tak że mimo woli ogarniała człowieka zazdrość na myśl o szczęśliwym losie tego artysty"[2].
Mistrz i jego lalka pielgrzymują do trzydziestu trzech świętych miejsc na słynącej z lalek wyspie Awaji, gdzie "nie brak zapalonych i zwariowanych miłośników teatru lalkowego, a gdy jakiegoś wieśniaka opęta to szaleństwo, bierze wtedy maleńkie lalki, którymi może sam manipulować, i rozpoczyna wędrówkę z wioski do wioski (...); niejeden zapomniał o całym świecie z nadmiernej miłości do lalek i trwonił na nie cały swój majątek, byli nawet tacy, którzy naprawdę tracili zmysły"[3]. To samo przydarza się Tokusukemu, tytułowemu bohaterowi "Dziennika szalonego starca", szalonemu z miłości do swej atrakcyjnej synowej Satsuko, dla której wydaje fortunę, by ofiarować jej klejnot. Swą ostatnią, jak najbardziej erotyczną miłość relacjonuje w dzienniku, który chwilami jest liryczny, lecz przeważa w nim subtelny ton pozbawionej jadu ironii, z jaką autor każe swojemu bohaterowi wpleść historię miłosną w zapis zmian ciśnienia tętniczego, temperatury ciała, nasilenia bólów newralgicznych i innych wskaźników jego starczych przypadłości.
W zamian za podarowany ukochanej klejnot Tokusuke wymaga niewiele: piękna synowa ma go tylko dręczyć. Satsuko podsuwa mu lustro. "Nawet małpa nie ma tak obrzydliwej twarzy", zauważa trzeźwo starzec. "Z taką twarzą tylko głupiec może żywić jakieś, choćby najmniejsze, nadzieje na względy u kobiet. A jednak ma to i swoją dobrą stronę. Ludzie nie mają się na baczności (...)"[4].
Przez kontrast ze zgrzybiałym kochankiem Satsuko wydaje się jeszcze piękniejsza. A gdyby tak utrwalić to piękno w rzeźbie nagrobnej? Nadać postać ukochanej i rysy jej twarzy bodhisattwie z buddyjskiej triady, która stanie na nagrobku zakochanego starca? To jest myśl, acz później Tokusuke wpada na jeszcze lepszy pomysł, który pewnej nocy urzeczywistnia wraz z Satsuko w Kioto, dokąd udaje się z rodziną, by poszukiwać miejsca na swój grób. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Dobrze, że po kilku latach przeczytałam tę książkę ponownie. Za pierwszym razem nie oceniłam jej dość wysoko. Może to jedna z tych rzeczy, których nie wystarczy przeczytać raz. Jest jak te cenione przez starszego pana o staroświeckich upodobaniach pieśni, w których "niejasność sensu niesie ze sobą wielkie bogactwo znaczeń (...). Twórca nie mówi (...) wprost, lecz celowo posługuje się wieloznaczną sugestią (...) – czyż nie lepiej mówić w ten sposób?"[5].
Kto wie, co jeszcze kryje przede mną Tanizaki? Może powinnam przeczytać ten powieściowy dyptyk po raz trzeci? Niewykluczone, że zrobię to za jakiś czas, choćby po to, by poobcować jeszcze trochę z tą książką i jej coraz bardziej fascynującym mnie autorem. W tym samym celu napisałam tę recenzję. Coś mówi mi, że obcowanie z dziełem to najprzyjemniejszy sposób obcowania z genialnym twórcą.
---
[1] Tanizaki Jun’ichirō, "Niektórzy wolą pokrzywy", w: "Dziennik szalonego starca. Niektórzy wolą pokrzywy", przeł. Mikołaj Melanowicz, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1972, s. 272.
[2] Tamże, s. 175.
[3] Tamże, s. 257.
[4] Tanizaki Jun’ichirō, "Dziennik szalonego starca", wyd. cyt., s. 20-21.
[5] Tanizaki Jun’ichirō, "Niektórzy wolą pokrzywy", wyd. cyt., s. 245-246.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.