Dodany: 11.05.2014 11:54|Autor: Marylek

cytat z książki


Najbardziej pamiętnym wydarzeniem w mojej freblówce było nasze przedstawienie. Wszystkim zajmował się mąż pani kierowniczki. Zjawiał się rzadko, wtedy wszystkie dzieci milkły, bardzo się go bano, jeszcze bardziej niż utykającej pani, bo on nie mówił, tylko wydawał rozkazy, marszczył brwi i nosił okulary, a okulary, zwłaszcza rogowe, były rzadkością na Nowolipiu. Nazywaliśmy go panem kierownikiem, tak się przyjęło. Przedstawienie miało być o Jasiu i Małgosi, i Babie-Jadze. Pan kierownik nie przydzielił mi roli, co mnie wcale nie dotknęło, były dzieci starsze i na pewno zdolniejsze, ja i kilkoro innych mieliśmy grać aniołków, które zaopiekowały się śpiącymi w lesie Jasiem i Małgosią. Nauczono nas odpowiedniej piosenki, na próbach kazano nam poruszać rękami falistym ruchem, co, jak powszechnie wiadomo, robią aniołki, unosząc się nad ziemią. Na przedstawienie kazano mi przynieść biała koszulkę i białe kalesonki. Pan kierownik przyczepił mi do pleców białe papierowe skrzydełka i na dany znak wypchnął naszą grupę na scenę. Nie uprzedzono mnie jednak, że zobaczę nad sobą granatowe niebo, złote gwiazdki i pośród tego srebrny, świecący księżyc. Stanąłem z rozdziawionymi ustami, zapomniałem o piosence, o machaniu rękami. Wszystkie dzieci krążyły wokół Jasia i Małgosi, śpiących pod tekturowym drzewem, i śpiewały, co należy, i tylko ja, ten najgłupszy, stałem jak wryty, przyglądając się cudowi księżyca. Szturchnięto mnie i wypchnięto ze sceny, bo już należało iść, mama najadła się wstydu, pan kierownik mnie zbeształ. Znowu porażka, znowu łzy. Nie, stanowczo życie było zbyt trudne*.

---
* Józef Hen, „Nowolipie”, wyd. WAB, 2011, s. 16.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 796
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: