Dodany: 29.04.2009 13:37|Autor: p.a.

Książka: Jonasz
Herbert James

1 osoba poleca ten tekst.

Niedoceniana powieść niedocenianego w Polsce autora


Odwiedzać teściową - rzecz święta. Te wizyty, pozornie niemalże skazane na określenie "obligatoryjne", czasami owocują nieoczekiwanymi zdobyczami. Ot, chociażby wtedy, gdy na półce zauważy się książkę z kultowej w niektórych kręgach serii Amber - horror... W takich to właśnie okolicznościach wpadła w moje ręce ósma powieść Jamesa Herberta, "Jonasz". Zagłębiłem się w lekturę tym chętniej, iż nawet w okresie największej fascynacji horrorem nie zdarzyło mi się przeczytać żadnej książki tego autora. Czy zatem pod tym intrygującym tytułem kryje się równie intrygująca powieść?

Książka w przeważającej części nie ma zbyt wiele wspólnego z horrorem. Główny bohater, Kelso, pracuje w policji, jest wywiadowcą. Do jego zadań należy wniknięcie w świat przestępców i zdobycie ich zaufania, by dzięki temu uzyskać cenne informacje umożliwiające akcje policji. Niestety, bohatera prześladuje pech. Po kolejnej już nieudanej akcji, zakończonej śmiercią jednego z policjantów, Kelso zostaje przeniesiony do Wydziału Narkotyków i wysłany do Adleton, małego miasteczka na wschodnim wybrzeżu Anglii, gdzie ma za zadanie trafić na jakikolwiek ślad organizacji zajmującej się wytwarzaniem bądź dystrybucją narkotyków. Powód? W miasteczku tym doszło niedawno do dziwnego zdarzenia - członkowie pewnej rodziny ulegli groźnym w skutkach halucynacjom, wynikającym z zażycia sporej ilości LSD, której to substancji najwyraźniej nie przyjęli świadomie...

Najbardziej urzekły mnie w "Jonaszu" pierwsze strony opisujące działalność bohatera w Adleton. Trzeba przyznać, iż Herbert w znakomity sposób wybrał miejsce rozgrywania się wydarzeń. Mała rybacka mieścina, stary młyn, mokradła... to wszystko, w powiązaniu z samotniczym trybem życia bohatera, powoduje, iż przez wiele stron czyta się "Jonasza" jak kryminał z wyraźnym odcieniem noir. W zasadzie brakuje tylko jakiejś femme fatale. No dobrze - może ktoś powiedzieć - przecież to ma być horror, a nie kryminał. I tak jest w istocie, przy czym wątek uprawniający nazwanie "Jonasza" horrorem - a związany z przeszłością bohatera i jego pechową naturą - jest pierwotnie ukryty w tle, przedstawiony czytelnikowi jedynie w kilku retrospekcjach, skupiających się na wybranych momentach z życia Kelso. Momentach, w których w dziwnych okolicznościach dochodziło do różnorakich tragedii.

Żałuję, iż "Jonasz" nie jest bardziej rozbudowaną powieścią. Chętnie zanurzyłbym się w sosie noir na dłużej. Muszę też nadmienić, iż fabuła kryminalna jest w gruncie rzeczy dość wątła; Herbert postawił raczej na klimat aniżeli skomplikowaną intrygę. I chociaż łatwo przewidzieć, że w finale "wątek z dreszczykiem" musi prędzej czy później wypłynąć na wierzch, to jednak pisarzowi udaje się w końcówce zaskoczyć czytelnika rozwojem fabuły. Z kolei samo zakończenie nie przekonuje i stanowi bodaj największy minus książki. Nie zmienia to jednak faktu, iż gorąco polecam "Jonasza" wszystkim czytelnikom szeroko pojętej literatury grozy. Przy czym książkę być może najbardziej docenią fani Deana Koontza, lubującego się przecież w tworzeniu mrocznych historii, które korzeniami sięgają czasów dzieciństwa bohaterów. Należy wreszcie dodać, iż pod względem warsztatu Herbertowi o wiele bliżej do Kinga czy Koontza niż do - powiedzmy - Guya N. Smitha. Jednego jestem też pewien - dla mnie przygoda z twórczością Herberta dopiero się rozpoczyna.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1087
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: