Dodany: 26.03.2014 11:50|Autor: totally.zi.chan

Zawartość procentowa wiedźmina w wiedźminie


Już na wstępie zostajemy uczciwie poinformowani, że jeśli spodziewamy się opowiadań poruszających wątki znane z dzieł Sapkowskiego, możemy się zdziwić. Ukraińscy i rosyjscy pisarze, poproszeni przez stronę polską o stworzenie tekstów bazujących na cyklu o przygodach Geralta, inspirują się oryginałem bardzo luźno. W danym opowiadaniu można spotkać wyłącznie nowych bohaterów albo też akcja rozgrywa się w rzeczywistości całkiem odmiennej od tej wiedźmińskiej. Lubię podobne eksperymenty, więc niezrażona tą informacją zabrałam się do lektury. Niestety, czasem dobre chęci nie wystarczą.

"Ballada o smoku". Na samym początku pstryczek w nos. Zamiast Geralta bohaterem jest tu Jaskier, który w poszukiwaniu materiału na balladę trafia do miejscowości znanej z tego, że jej mieszkańcy zawarli układ ze smokiem. Pomysł niezgorszy, Jaskier jaskrowaty. Wszystko cacy? Niekoniecznie. Bohaterowie zapominają o zdrowym rozsądku, rozbójnicy wyzywają się epitetami w stylu: "ty kogucie hamburski!", czasem ktoś się zapomni i ni z gruszki, ni z pietruszki wypali: "O Jezu!", a pewien pomniejszy sługa chodzi w liberii kapiącej złotem, za które można by przeżyć pół roku (ale zbójcy i tak pognają za bardem bez grosza przy duszy). Całość naiwna i przewidywalna. 2/6

"Jednooki Orfeusz". Tu też jest Jaskier, ponadto są Geralt i Essi, a także tytułowy tajemniczy bard, wobec którego sławy nawet Jaskier czuje się niepewnie. Jest również sporo humoru, naprawdę nietypowe wiedźmińskie znaki i nawiązanie do flecisty z Hameln. 3/6

"Lutnia, i to wszystko". Liryczna, pięknie napisana opowieść o dalszych losach poetki Essi zwanej Oczkiem. Opowiadanie kobiece w dobrym tego słowa znaczeniu - nie ma tu mordobicia, za to dużo refleksji, nastrojowości, no i oczywiście miłości, bynajmniej nie przesłodzonej. A wszystko to na tle zbierającej czarne żniwo zarazy. Irytowały mnie jedynie dwie rzeczy - "przypadkowe" pojawienie się w jednym miejscu aż pięciu znanych z cyklu wiedźmińskiego postaci oraz... poezja. Jaskier i Essi spaliliby się ze wstydu, gdyby naprawdę przyszło im wyśpiewywać takie częstochowskie rymy. 4+/6

"Wesoły, niewinny i bez serca". Sympatyczna historia, twórczo wykorzystująca motyw pewnej znanej historii dla dzieci. Na każdym przemierzającym morza statku Kompanii pływa jeden wiedźmin, a mistrz Stefan Żuraw ma pecha trafić na okręt piratów, którzy wypływają na Morze Szalone z tajemniczym zadaniem. Opowiadanie ma przebłyski, jest jednak okropnie długie. Czytelnik czeka kilkadziesiąt stron, zanim ktoś uchyli wreszcie rąbka tajemnicy, zamiast kiwać głową, robić miny i rzucać półsłówka. Ale nie ma strachu, mistrz Stefan wszystko wie! Tylko ja nie wiem, na co komu w tej wyprawie wiedźmin, który prawie nie korzysta ze swojej specjalistycznej wiedzy, a z potworem walczy zaledwie raz. 4-/6

"Barwy braterstwa". Tym razem mamy Geralta w wydaniu cyberpunkowym. W realiach Wielkiego Kijowa zamiast potworów ludziom grożą inteligentne maszyny. Wiedźmin zostaje wynajęty jako stróż podczas festiwalu motocyklistów. Zabawne, dobrze napisane, choć zakończenie bez polotu. 4/6

"Zawsze jesteśmy odpowiedzialni za tych, których...". Był Geralt na Ukrainie, jest Geralt w Polsce. Żyje sobie w bloku mieszkalnym z bardzo żonowatą Yennefer u boku. Kiedy trzeba, ubije potwora ze zsypu na śmieci. Kiedy nie trzeba, piekli się w duchu i snuje rozważania o polskim honorze. Mentalnie jest zaściankowy, trochę sarmacki, do oryginalnego Geralta podobny jedynie z imienia. Ma być śmiesznie, ale nie jest. 2/6

"Okupanci". Dla mnie najciekawsze opowiadanie w zbiorze. Jego bohaterem jest radziecki żołnierz stacjonujący na terytorium Polski w okresie stanu wojennego (autor opowiadania ma za sobą podobne doświadczenie). W lasach gdzieś pod Legnicą czai się jakieś licho, dziwne i przyjemnie słowiańskie. Mamy rozważania o tym, do kogo właściwie przynależy dana ziemia, międzynarodową, a nawet międzygatunkową wrogość i życzliwość. Wisienką na torcie jest tajemniczy pan Andrzej... Historia kontrowersyjna, momentami za bardzo zawikłana, ale zgrabnie napisana. Jako jedyna w całej antologii zawiera uniwersalną refleksję. 4/6

"Gry na serio". Rzeczywistości prawdziwe i komputerowe przeplatają się chaotycznie i chyba tylko jeden autor wie, o co chodzi. To sztuka napisać opowiadanie, gdzie czytelnik nie ogarnie ani realiów świata przedstawionego, ani fabuły, a w pojedynczych scenach nie wiadomo, co się właściwie dzieje. Miało być metafizycznie, jest słabiutko. 1/6

Jak to z antologiami bywa, teksty ze świata Wiedźmina (tudzież zupełnie innych światów) są nierówne, trafiają się wśród nich perełki, ale jest ich za mało, żeby wystawić zbiorowi wysoką ocenę.To dość smutne, biorąc pod uwagę, że prawie wszyscy autorzy mogą się pochwalić dużym dorobkiem i popularnością w swoich krajach. Do tego jeszcze ta irytująca maniera pisania wstępu, który ostrzega co prawda przed rozbieżnościami z wiedźmińskim kanonem, ale poza tym przygotowuje czytelnika na obcowanie z arcyciekawymi dziełami sztuki fantastycznej. Reklama reklamą, ale proszę, trochę pokory...


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 481
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: