Dodany: 30.01.2009 01:26|Autor: kavanagh
no.1
Katya nie była zwykłym aniołem. Była aniołem cynicznym. Z czystej przyjemności grywała w baseball z poczciwym sarkazmem i pijała drinki z palemką z ironią – ba! Rzec można, iż były wiernymi przyjaciółkami. Jedna nie odchodziła na krok bez drugiej.
Ironia, tyle że losu tym razem, pojawiła się również, kiedy przemoczona do suchej nitki Katya z impetem turlała się stokiem dość stromego wzgórza przyozdabiając własne siedzenie różnokolorowymi siniakami. Poniekąd dotarłszy do celu swojej podróży, którymi były cierniste wytwory u podnóża, leżąc w dosyć nietypowej pozie, westchnęła ze złością:
- Dzięki, Boże... Reszty nie trzeba.
Obejrzała się na szczyt wzgórza, gdzie jeszcze srebrzysta łuna zakreślała intrygujące, opadające na kępy trawy i słodko czerwone maki, spirale. Szarawy cumulonimbus zdecydowanie już bardziej przypominał niczym nie wyróżniającą się chmurę kłębiasto deszczową, jakby był już najnormalniej w świecie znudzony incydentem, w którym przed chwilą uczestniczył.
Poobijana Katya wyczołgała się z objęć złośliwej roślinności i siadła nieopodal na obalonym konarze drzewa. Zaczęła wyciskać wodę ze swoich lśniących, hebanowych włosów. Patrząc zaś z pretensją na oddalający się obłok, myślała przekornie: "Uciekaj, to drobiazg! Przecież z nieba codziennie spadają anioły".
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.