Dodany: 20.10.2008 11:53|Autor: kocio

Czytatnik: kociowe czytatki

Jesień idzie, nie ma na to rady


24. WFF już za nami, a ja mam jeszcze tyle do opisania... A więc do roboty!

Piątek to w 2/3 seanse związane ze starością. Wraz z inną, dużo wcześniejszą projekcją, obejrzałem 3 takie filmy - oczywiście każdy w gruncie rzeczy inny. Zacznijmy od najsłabszego.

Japoński "Ciągle na chodzie" ( http://www.wff.pl/filmdetails.xml?f=1525 ) to dosyć typowe kino obyczajowe. Niewielkie znaczenie ma, że to obyczaje japońskie (tym bardziej, że są i tak zeuropeizowane). Wizyta dorosłych dzieci u starych rodziców, zadawnione napięcia między ojcem i synem, któremu ciąży ojcowskie niezadowolenie, że nie został lekarzem; pierwsze oznaki zapadania się rodziców w cień - ojciec, choć chce być ciągle postrzegany jako przedstawiciel szanowanej profesji, sam nie może pomóc sąsiadce, a ekipa karetki przegania go jak zwykłego gapia, a matka, uosobienie konkretu, najwyraźniej popada w rodzaj obłędu na tle śmierci drugiego syna sprzed 15 lat... Nic odkrywczego ani ważnego, reżyser tylko pokazuje zwykle postacie w zwykłej sytuacji, nie czuć nawet zbytniej egzotyki miejsca. Z obrazu wyziera jednak jakaś japońska harmonia, inaczej niż u nas. Żaden z polskich reżyserów nie podszedłby do takiego tematu spokojnie, byłoby może coś w stylu gorzkiego, demaskatorskiego "Wesela" albo zadziornego jak "Pora umierać" (obu nie oglądałem, ale wyobrażam sobie). Najlepszym punktem filmu była muzyka, choć powiedziałbym, że zbyt słodka i nostalgiczna, aczkolwiek podobieństwo do klimatu znanego gitarowego motywu z "Łowcy jeleni" czuć także w wysokim poziomie wykonania, więc nie jest to żadna zrzynka.

Amerykańska "Rodzina Savage" ( http://www.wff.pl/filmdetails.xml?f=1470 ) zaskoczyła mnie tym, że na film o dorosłych dzieciach i starych rodzicach w mało atrakcyjnej porze poszedł taki tłum widzów. Szybko to sobie wyjaśniłem przy napisach końcowych - oskarowy Philip Seymour Hoffman oraz dosyć znana Laura Linney w głównych rolach pełnili chyba rolę wabika na kinomanów. A sama historia rodzeństwa, które musi radzić sobie z ojcem już w stanie demencji, nie zrobiła na mnie dużego wrażenia, mimo, że akcja jest znacznie ciekawsza niż wspomniany wyżej film japoński. Oryginalne było umieszczenie środka ciężkości w zupełnie innym miejscu, niż się tego spodziewamy: to właśnie rodzeństwo Savage'ów, ich wzajemne zbliżenie po latach braku kontaktu, jest na pierwszym planie. Ojciec jest właściwie tylko rekwizytem - po części dlatego, że próby porozumienia się z nim są już cokolwiek za późne, ale i zbiera żniwo swojej arogancji wobec dzieci. Choć Jon i Wendy starają się jednak o niego zadbać na miarę swoich możliwości, to nie da się ukryć, że poczucie krzywdy (choć bezzębne, bo nie krystalizujące się w formie jakiejkolwiek zemsty) jednak w tym wszystkim tkwi. Dobrze, że obydwoje przy tej okazji coś sobie układają i nawzajem uświadamiają. Ta rodzinna więź nawet w tym wieku ma dla nich znaczenie. Do sprawdzenia zapewne wkrótce w kinach.

Bezapelacyjnie najlepsze w tej kategorii (oraz w mojej kategorii tegorocznych dokumentów, też złożonej z 3 filmów) jest brytyjskie "Young@Heart" ( http://www.wff.pl/filmdetails.xml?f=1397 ). Chór staruszków śpiewający piosenki rockowe, r'n'b czy nawet punkowe to oczywiście idealny temat do zgrywy! I reżyser nie stara się tonować swojego komentarza z offu - widać, że jedzie na wewnętrznym luzie. Ale właśnie: nie jest to humor wymuszony ani w żadnej chwili drażniący, bo po prostu pasuje do bohaterów i sytuacji. Pierwsza przyczyna to 50-letni dyrygent chóru. To dzięki niemu dawni śpiewacy wodewilowych piosenek stali się tak ekscentrycznym i intrygującym zespołem. Wystarczy pomyśleć jak dobiera repertuar: każe im śpiewać czadowe "I feel good", daje na warsztat trudne artykulacyjnie, energetyczne "Yes we can can"... Zmusza do wysiłku, jak każdy dobry lider, ale zwróćcie też uwagę na tytuły i teksty - "Should I stay or should I go?" poza kwestią energii w ustach 80-latki nabiera niespodziewanego sensu, podobnie jak "Forever young"... Prowokacji na tym nie koniec, bo do wykonania "Fix you" ("Naprawię cię") zaprosił dwóch dawnych chórzystów, którzy nie mogą już normalnie uczęszczać na próby, bo faktycznie wymagali poważnych "napraw". Ale tu się robi poważniej, bo w toku kręcenia filmu kilka osób zmarło, i o tym oczywiście też jest mowa w filmie.

Mam jednak wrażenie, że kwestia komicznego zestawienia podeszłego wieku z rozbrykanymi utworami czy kwestia śmierci wbrew wszelkim pozorom nie są wcale najważniejsze. Moim zdaniem jest to film o wielkiej sile sztuki i o wspaniałym lubieniu życia. Fred, jeden z tych wymagających napraw, jest spokojnym ale przezabawnym gościem, i ma to w sobie zapewne niezależnie od wieku, a swoją piosenkę śpiewa - z nieodłącznym aparatem tlenowym! - tak pięknie, że przechodzą po plecach potężne ciarki ( http://pl.youtube.com/watch?v=n-3IT4TeSxY ). Przypomina w tym Johny'ego Casha wykonującego "Hurt" Nine Inch Nails ( http://en.wikipedia.org/wiki/Hurt_(Nine_Inch_Nails​_song) , http://pl.youtube.com/watch?v=SmVAWKfJ4Go ). Na koncercie, którego fragmenty pojawiają się w filmie, widać, że nietypowy skład - i bardziej akustyczne brzmienie znanych przebojów - nie oznacza złego śpiewu, a raczej sprzyja lepszemu skupieniu na widowni i wywołuje w słuchaczach silniejsze emocje.

Także po tej stronie ekranu: chcąc nie chcąc i ja wiele razy w ciągu tych 2 godzin wzruszyłem się do łez - z przejęcia i ze śmiechu. Pamiętam zwłaszcza zaimprowizowany "teledysk" z trasy z wykonaniem "Road to nowhere" ( http://pl.youtube.com/watch?v=-wgrM-R6yfY ). Przecież my wszyscy jedziemy tą drogą donikąd, ale nie każdy może z ręką na sercu powiedzieć "może się pogubiliśmy, ale świetnie się bawimy!"... I o tym "młode serca" mówią jasno i wyraźnie, choć bez moralnego szantażu wobec tych, którzy życiem bawić się nie potrafią lub nie mogą. Takie filmy zdecydowanie powinny powstawać i liczę na to, że "Young@Heart" pojawi się także w Polsce.

Oficjalny zwiastun do obejrzenia tu: http://pl.youtube.com/watch?v=CjnfoFg7i7g , a bez trudu można znaleźć na YT jeszcze kilka innych fragmentów filmu. Obowiązkowe na zły humor, a na każdy inny - serdecznie polecam!

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 477
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: