Świat, w którym Stany Zjednoczone Ameryki zepchnięte są do marginalnego terytorium, zbiurokratyzowanego do granic absurdu; reszta terenów aktualnych Stanów Zjednoczonych - w największym uproszczeniu - rządzi się własnymi prawami. Świat, w którym możliwość pozyskania informacji jest niemal nieograniczona, wszystko zaś zależy od tego, jak sprawnie potrafi ją ktoś wykorzystać oraz ile jest w stanie zapłacić za jej zdobycie. Świat, w którym równie ważny jak rzeczywistość jest wirtualny świat Metawers, miejsce spotkań ludności całego "rzeczywistego" świata. Świat, w którym Mafia...

Właściwie ciężko w uproszczeniu opisać świat, jaki wyłania się z "Zamieci" Neala Stephensona. Chociaż na początku trochę trudno jest do niego się "przebić", w pełni zrozumieć wszystkie prawa nim rządzące, już po jakimś czasie wszystkie elementy układanki zaczynają do siebie pasować.

Język użyty w powieści jest sarkastyczny. Neal Stephenson wykorzystuje również jego wulgarną stronę. Czyni też z niego jedną z cech charakterystycznych niektórych postaci. Jednak i ta "reguła" zostaje w pewnych sytuacjach postawiona na głowie. W świecie "Zamieci" nie wszystko musi być takie, jakim się wydaje...

Do tego sprawne żonglowanie wątkami - od technicznych szczegółów programowania do przedstawiania mitów sumeryjskich - oraz sposób łączenia tych, zdawałoby się, odległych od siebie dziedzin, czyni z "Zamieci" jedną z ciekawszych książek science fiction, jaką przyszło mi wziąć do ręki. Myślę, że naprawdę jest warto po nią sięgnąć.