Zaskakujące, że najwyżej podobno ceniona przez samego autora powieść nie doczekała się jeszcze żadnej recenzji. A warto o niej parę słów napisać, gdyż zadziwiająco dobrze zniosła próbę czasu, znacznie lepiej niż słynny "Zły".

Rzecz dzieje się w ciągu kilkunastu dni lipca 1943 we Frankfurcie nad Menem w środowisku młodych cudzoziemców pracujących w przyzwoitej klasy Hotelu Park. Często pojawia się tak popularnie obecnie pojęcie odnoszące się do nowej wspólnej, zjednoczonej Europy - jakże różne od tego, z czym obecnie mamy do czynienia.

Jest tu jednak opis spraw, które nie zestarzały się w ogóle. Mianowicie doskonały opis stosunków damsko-męskich przedstawiony z wyjątkową szczerością, prostotą i otwartością. To jest zdecydowanie najmocniejsza strona tej powieści: romans młodego alter ego autora, Polaka podającego się za Francuza, z piękną Niemką. Wciąż wspaniale się czyta żywą relację o udrękach młodych ludzi, którym nieludzkie czasy zabrały młodość bez względu na przynależność narodową czy choćby światopoglądową.

Polecam.