Przed tą książką należy ostrzegać
Zawsze uważałem, że na okładkach książek powinno umieszczać się takie same ostrzeżenia, jak na pudełku papierosów. To z "Zaklinacza słów" powinno brzmieć tak: "Wywołuje wstrząs" albo "Uderza w głębię duszy", albo może jeszcze "Zmusza do brutalnej konfrontacji z samym sobą".
W ubiegły piątek poszedłem do księgarni po odbiór zamówienia. Sprzedawczyni rozpakowywała przy mnie nową dostawę i wyjmowała "Zaklinacza słów". Spojrzałem na okładkę, potem zapytałem, czy mogę przeczytać opis. Po kilku zdaniach miałem zamiar oddać tę książkę ekspedientce, gdyż wydawało mi się, że to pozycja typowo kobieca, a facetowi, wiadomo, nie wypada. Nie wiem, kiedy wyszedłem z nią ze sklepu. To musiała być magia efektownej okładki (Wydawnictwo Lambook, 2013). W domu pomyślałem: niech leży i czeka. Ale nie poczekała.
Mój przyjaciel porównał kiedyś książkę do pięknej kobiety, która przyciąga czymś, czego inne nie mają. Tak jest w istocie. Jeżeli czytelnik może oddać się książce, tego właśnie doświadczyłem.
Historia najpierw wydawała mi się banalna: modny ostatnio Orient, mężczyzna, kobieta, miłość, przeznaczenie. Ot, prosprzedażowa komercja, chwytliwe tematy dla znudzonych gospodyń domowych. Nic podobnego. Znajdujemy tu dużo opowieści i każdą można czytać oddzielnie. Właściciel magicznego sklepu, mężczyzna opętany przez dżinny, marokańska tancerka i jej synek niemowa, szorstka w obejściu córka księgarza - to postaci wyraziste i zindywidualizowane. Każda z nich pokazuje, że człowiek dla człowieka może stać się opowieścią.
Na kartach "Zaklinacza" znalazłem prawdę absolutną. Autorka wyciąga z czytelnika duszę i każe mu popatrzeć na nią z dystansu. Obnażając jej braki, zmusza do polemiki z samym sobą. Nie mam żadnych złudzeń, że to proza pisana uczuciem. Do myślenia daje dedykacja umieszczona na pierwszej stronie, dalszy ciąg potwierdza domysły. Główny bohater, Gabriel Stork nie może być postacią fikcyjną, ale to dzięki narratorce, Ninie, "Zaklinacz słów" staje się spotkaniem z prawdziwą kobiecością. Nie chcę dywagować, ile jest Niny w autorce albo może na odwrót. Daleki jestem od psychoanaliz czy rozbierania na części ludzkiej psychiki, ale też nie mogę tego całkiem uniknąć. Nina jest doskonałą obserwatorką życia. Niebanalna. Wrażliwa. Nieprzeciętnie inteligentna. Ma wiele atrybutów rzadko spotykanych w dzisiejszym świecie banału i absurdu. Pomyślałem sobie, czytając "Zaklinacza", że jest czego Gabrielowi zazdrościć.
Rozbudowana fabuła w konwencji baśniowej to jedna z wielu zalet tej pozycji. Przez cały czas trzyma w napięciu i zaskakuje nagłymi zwrotami akcji. Shirin Kader znakomicie animizuje przedmioty. Szafa, która podsłuchuje, filiżanki, które szepczą między sobą, lampa, która mówi różnymi językami budują tajemniczą atmosferę powieści. Moją uwagę zwróciło bogate i plastyczne słownictwo. Język momentami brzmi archaicznie, ale w tym miejscu pasuje. Na początku musiałem do niego przywyknąć, bo jednak dzisiaj pisze się inaczej. Na pochwałę zasługuje konsekwencja. Powolna narracja, opowieść snująca się w swoim własnym tempie. Porównania na wysokim poziomie. Styl nazwałbym prozą poetycką najlepszego gatunku.
Pojawia się w "Zaklinaczu" jeszcze jeden wątek zasługujący przynajmniej na krótką wzmiankę w niniejszej recenzji. Określiłbym go jako mowę miast. Miasta opisywane przez Kader to żywe istoty. Bohaterowie na równi z ludzkimi. Specyficzne podejście do przestrzeni miejskiej nadaje tej prozie smaku. Zamiast wróżek i czarnoksiężników mamy tu Londyn, Paryż i Kraków. A trudno zachować oryginalność w opisach miejsc, które zostały opisane już tysiące razy.
Nie wiem, czy polecam tę książkę. Trzeba do niej dorosnąć, być na nią psychicznie przygotowanym. Nie każdy jest gotowy na prawdę. Decydując się na nią, musimy mieć świadomość, że obnaży nasze braki i niedostatki. Zmusi do przemyśleń nie tyle nad tekstem, co nad sobą samym. "Zaklinacz słów" dotyka głębi duszy, a Shirin Kader przypomina nam o jej istnieniu. Dawno nic nie wzbudziło we mnie takiego zachwytu i niepokoju. Może za jakiś czas, kiedy opadną emocje, spojrzę na "Zaklinacza" jak na zwykłą powieść. Na razie nie mogę się z niego otrząsnąć.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.