Dodany: 10.10.2013 00:02|Autor:

nota wydawcy


Clifford D. Simak pisząc "Imperium" był już uznanym autorem opowiadań. Redaktorzy pism, w których je publikował, naciskali go, by napisał powieść, najlepiej space operę. Simak wreszcie się zgodził, ale zamiast pełnokrwistej space opery napisał pastisz gatunku, który stworzył słynny E.E. "Doc" Smith.

Mamy więc międzyplanetarne zmagania, czarny charakter, dwóch wynalazców, którzy co chwila tworzą nieprawdopodobne urządzenia i wynalazki, a każdy o epokowym znaczeniu dla ludzkości. Czyta się to niezwykle lekko, bo ironia Simaka jest subtelna i inteligentna, okraszona nostalgią za gatunkiem, z którego wyrosła nowoczesna science fiction.

[Solaris, 2013]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2088
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 10
Użytkownik: Astral 01.09.2014 01:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Clifford D. Simak pisząc ... | Falcon64
Czy to jest najgorsza powieść Simaka? Nie, bo nie napisał jej Simak! Proszę porównać tylko "Imperium" (1951 - nie ma wersji magazynowej, co w tamtych czasach było normą) z "Bronią ostateczną" (pierwodruk 1936) Johna W. Campbella - podobieństwa są uderzające: podobny drewniany styl i równie drewniany entuzjazm. Podobna terminologia, podobna drobiazgowa antynaukowość, podobny ferwor eksperymentów i wynalazków rodem z Doca Smitha - on takie podejście zapoczątkował. Tak się składa, że czytałem trochę opowiadań Simaka z lat 30. i jego pierwszą powieść (z 1939) "Cosmic Engineers" (niby słaba, ale o wiele, wiele lepsza niż "Imperium czy "Broń ostateczna"!). I proszę mi wierzyć - Simak pisał zupełnie, ale to zupełnie inaczej. I jeszcze do tego od 1951 roku ta powieść miała tylko jedno wznowienie (1957) aż do 2009, kiedy przeszła do domeny publicznej (u nas kiedyś mówiło się utwór "martwej ręki"). Ja tego nie wymyśliłem. O okolicznościach wydania pod nazwiskiem Simaka powieści nie-Simaka w serii "Galaxy Science Fiction Novels" czytałem kiedyś (po angielsku).

Dlaczego nie mamy po polsku wczesnych (i nie tylko!) opowiadań Simaka? Dlaczego nie mamy powieści "Cosmic Engineers"? Dlaczego nie mamy innych, fajnych staroci? Dostajemy gł. mniej czy bardziej przypadkowe teksty, bo... wygasły na nie copyrighty w Stanach, więc te teksty są dostępne w internecie legalnie i za darmo. Ale uwaga: te teksty są w Polsce objęte prawem autorskim! U nas obowiązuje zasada, że ten staje się darmowy z dniem 1 stycznia następnego roku po tym, w którym upłynęło 70 lat po śmierci autora.

A tacy Rosjanie wydali u siebie KOMPLET OPOWIADAŃ I POWIEŚCI Simaka! Zdobyli szereg tekstów z lat 30 i I połowy 40., które w języku angielskim nie doczekały się wznowień ani zebrania w zbiorach autorskich i tylko z rzadka były tłumaczone na inne języki.
Użytkownik: Astral 01.09.2014 02:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Clifford D. Simak pisząc ... | Falcon64
I jeszcze jedno:
"Czyta się to niezwykle lekko, bo ironia Simaka jest subtelna i inteligentna, okraszona nostalgią za gatunkiem, z którego wyrosła nowoczesna science fiction."
To jest reklamowe zaklinanie rzeczywistości. Tu nie ma żadnej ironii ani nostalgii, a co do lekkości - no hm, każdy to może sam ocenić. Czyta się hm gładko, bo na szczęście przekład jest niezły. Gdyby coś takiego zostało wydrukowane w l. 30., uszłoby jakoś w tłoku.
Nie dajmy się zauroczyć także nazwiskiem Simaka. W 1951 roku to była ramota, ale chyba nie raziła, bo w tym okresie wydawano po raz pierwszy wiele powieści, które zachwycały fanów, kiedy je czytali po raz pierwszy w magazynach z l. 30 - Astounding, Amazing, Wonder. I te prawdziwe, publikowane już wtedy, zachowały wiele ze swojego uroku do dziś. Ale czy będziemy je mieć po polsku? Może się doczekamy jeszcze dwóch powieści z cyklu SKYLARK i pięciu z cyklu LENSMEN. A co z przedwojennymi powieściami i opowiadaniami Jacka Williamsona, Edmonda Hamiltona i innych? A z powojennymi ze Złotego Wieku (lata 40. i później?) Oni wtedy pisali lepiej i atrakcyjniej. A co ze wspaniałą Catherine L. Moore? I Leigh Brackett (zwłaszcza cykl marsjański?). I uwaga! Zwłaszcza te dwie ostatnie autorki są b. trudne do tłumaczenia...
Użytkownik: Falcon64 01.09.2014 10:39 napisał(a):
Odpowiedź na: I jeszcze jedno: "Czyta ... | Astral
Większości "dzieł" wydanych w ramach GG jeszcze nie czytałem, bo nadrabiam zaległości w innych seriach wydawniczych. Miałem jednak - okazuje się, że najprawdopodobniej uzasadnione - obawy co do jakości niektórych pozycji prezentowanych w ramach nowej serii. Odnoszę przy tym wrażenie przypadkowości w doborze tekstów (czy wygaśnięcie praw autorskich jest głównym kryterium?). Ten sam problem (przypadkowości) występuje we wszystkich chyba seriach wydawanych przez Solaris: np. dlaczego w serii "Klasyka Science Fiction" znalazł się taki Ted Chiang? Dlaczego w Rakietowych Szlakach mamy również teksty z XXI w.? Dlaczego poupychano w nich teksty autorów radzieckich i polskich (jako wypełniacze?). Gdyby choć jakość tych nowszych tekstów powalała na kolana...
IMO seria "Klasyka Science Fiction" (pomimo pewnych zastrzeżeń) była najbardziej udanym produktem Wydawnictwa. Szkoda, że z niej zrezygnowano na rzecz GG. Niestety, pojawił się kuriozalny pomysł na wydawnictwo abonamentowe - 100 książek zakupionych przez czytelników w ciemno. To stwarza grunt pod wydawanie knotów bez obawy o ich sprzedaż (pewnie chodzi o to, że na sto książek dwudziestu czy trzydziestu knotów niejeden czytelnik "nie zauważy").
Niezależnie od uwag krytycznych, doceniam pomysł wydania licznych pozycji, które nie mają szansy na wydanie w Polsce przez kogoś innego i dlatego będę dalej kibicował tej serii, z nadzieją, że rozwinie się ona w dobrym kierunku.
Użytkownik: Astral 01.09.2014 12:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Większości "dzieł" wydany... | Falcon64
A jaka jest ilość powtórek??? Przecież miłośnik fantastyki te teksty już ma/zna, a jeśli nie - może je kupić za grosze?

Zgoda, Klasyka Science Fiction to była najlepsza seria. I zgoda, że powinna była skupiać się wyłącznie na utworach sprzed 1989 (no chyba że chodziłoby o jakiś cykl zaczęty wcześniej - ale akurat takich rzeczy tam nie było) - ale on już wcześniej tak robił - do Kanonu Science Fiction (w miękkiej oprawie) wstawiał co chwila nowe rzeczy... Co z tego że nawet i dobre? Ale ile tam było rzeczy albo niedobrych, albo takich, których po prostu nie wolno było tam wkładać? Choćby 1 tomu słabego cyklu Colina Kappa, "Mrocznych lat świetlnych" Aldissa Czy "Podróży Czechowa" Watsona. Bułyczowa w Kanonie nie czytałem, ale też mam duże wątpliwości. Nowszy Bułyczow po prostu pisał za dużo.

Zamknięcie serii Klasyka Science Fiction wynikało przede wszystkim z niewiedzy, ale i w jakimś sensie z niemożności (podobno!) zapłacenia za za niektóre prawa. Ale na płacenie tłumaczom nie musiałby tyle wydawać. Za "Ginących Wenusjan" Leigh Brackett tłumaczce nie zapłacił i dwukrotnie POMINĄŁ jej nazwisko. Zgoda, płacenie nie jest obowiązkowe, ale tylko wtedy, jeśli tłumacz WYRAZI ZGODĘ na darmową publikację). A poza tym co mi po słabym przekładzie klasycznej powieści? A formuła tej serii pozwalała na umieszczanie w niej także autorskich zbiorów - czyli wyborów najlepszych opowiadań. Bo oprócz klasycznych powieści mamy przecież klasyczne opowiadania, a ilu autorów warto w ten sposób zaprezentować po polsku? Trochę takich wyborów tu i ówdzie było, aczkolwiek z mechaniczną formułą (nagrody Hugo i Nebula, z którymi jest trochę tak, jak z listami typu "100 najlepszych/najpoczytniejszych..." Takie listy, chętnie przezeń cytowane, uprawniały Sedeńkę do absurdalnych twierdzeń, że skoro takie spisy mamy w 90% odfajkowane, to możemy spocząć na laurach!). Najbardziej mnie wkurzył bałaganiarski tom Resnicka, z wieloma powtórkami - i nadal nie mamy najważniejszych opowiadań z cyklu Birthright Universe (tych późniejszych), zebranych w jednym tomie (był taki oryginalny, wczesny, ale jest raczej niedobry), nie mówiąc już o komplecie cyklu Kirinyaga (ostatniej novelli nie było po polsku w ogóle)....

Co do serii GG - warto ją robić, ale pod warunkiem, że nie będzie się nabijać ilości tytułów i objętości powtórkami. I oczywiście pod warunkiem, że się wie, co tam wkładać. A tam Sedeńko wkłada jakieś marnoty i wychwala je pod niebiosa. Zgoda, że Schmitz to tylko konfekcja. Ale ileż by zyskał polski odbiór Schmitza, gdybyśmy dostali cały cykl Piasty? Tu mamy do czynienia z przypadkiem, że suma całości jest większa (lepsza) niż suma części. Co nam po paru kawałkach cyklu opowiadań "detektywistycznych" Sniegowa? To gratka dla miłośników przedwojennej amerykańskiej pulpy i równocześnie dla tych, którzy lubią i cenią sowiecką sf. A ta ostatnia IMHO jest lepsza od współczesnej (oczywiście mam generalnie na myśli to, co u nas tłumaczono - no może oprócz Gromyko i podobnych i Łukianienki). Dlaczego nie zrobić w całości cyklu Paratime i Federacja H. Beama Smitha? Ale nie wierzę, że tak się stanie - bo Sedeńko nie ma tekstów, które nie weszły do domeny publicznej w Stanach. Teksty (papierowe) da się bez trudu zdobyć, ale.... Może się mylę, ale wiele przykładów zdaje się wskazywać (no, aż tak wiele ich nie jest, bo starszych rzeczy z literatury pięknej w ogóle, tych tłumaczonych, w tym i tych amerykańskich, robi się u nas malutko), że wydawcy nie płacą za teksty z amerykańskiej domeny publicznej i udają, że jak TAM te teksty są darmowe, to u nas też. Tak, to jest legalne, ale tylko pod warunkiem, że utwory będą zamieszczane w postaci elektronicznej na amerykańskim serwerze (jak masa przekładów Witolda Bartkiewicza)!

Fakt, że GG dostaliśmy zamiast Klasyki SF, i są tam fajne rzeczy (ale nie Wells!!! Taki Wehikuł czasu miał ponad 600 000 nakładu i do dziś jest do kupienia za grosze, pozostałe też były nie raz wznawiane - to wielka nieuczciwość zmuszać do kupowania takich rzeczy w ramach abonamentu!), ale trzeba powiedzieć, że "na bezrybiu i rak ryba", choć trudno przejść nad tym do porządku dziennego...

I nie da się, jeśli ma się świadomość, jak DUŻO fajnych i/lub ważnych rzeczy nie mieliśmy po polsku, nie tylko tych anglosaskich. Starych i nowych. Dziś, dzięki internetowi, widać coraz lepiej, co warto tłumaczyć z fantastyki innych krajów (choć oczywiście, jeśli nie zna się tych języków, lepiej widać najciekawsze rzeczy, które powstały do roku 1990). A te zaległości są niemal otchłanne. Bo otchłąnne są te, które dotyczą nowszych rzeczy. I nie mam tu na myśli tylko SF ani fantastyki tzw. gatunkowej. Tę "mainstreamową" też biorę pod uwagę, aczkolwiek w tym zakresie większa odpowiedzialność spoczywa na wydawcach, którzy poza modnymi książkami dla kobiet (vide upadek Prószyńskiego - w zakresie fantastyki na pewno) i bestsellerami właściwie nic nie robią. Miejmy nadzieję, że Amazon tę sytuację w jakiejś mierze zmelioruje - w odniesieniu i do wydawców, i do hurtowników (zwłaszcza!).
Użytkownik: Falcon64 01.09.2014 15:11 napisał(a):
Odpowiedź na: A jaka jest ilość powtóre... | Astral
Kiepski dobór tekstów w GG to jedno, mnogość powtórek - to drugie. Same powtórki nie są złe, sam zgromadziłem prawie całą serię Klasyki, mając większość pozycji w starszych wydaniach. Dobre książki powinny być wznawiane i wielu fajnych rzeczy (nawet powtórkowych) w Klasyce zabrakło. Trzecim problemem jest malejąca często objętość książek. Tomik Wellsa, pomimo kolejnego odgrzewania staroci, zawiera trzy minipowieści, w sumie cirka 500 stron. Mam obawy, że kolejne tomy będą coraz chudsze, a - z punktu widzenia prenumeratora - zakup np. 150-stronicowej Wojny Światów za 30 zł wygląda IMHO niezbyt zachęcająco. Obym się pomylił...
Użytkownik: Astral 01.09.2014 17:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiepski dobór tekstów w G... | Falcon64
A po co powielać kolejne rzeczy Wellsa w GG? Przecież to straszne naciąganie. Można je robić poza tą akurat serią. Powtarzać jest NAJŁATWIEJ. Trudniej jest robić to, czego nie było, płacić za prawa i porządkować cykle.
Jeśli w Klasyce Science Fiction były powtórki, nikt nie zmuszał czytelnika do kupna.

Sprawdziłem, co jest w domenie publicznej w USA z rzeczy E. E. Smitha (czyli teksty w necie i rzekomo darmowe u nas):
cykl SKYLARK - tomy 1 (wersja magazynowa, napisana wspólnie z Lee Hawkins Garby) i 2 (wersja magazynowa)
cykl LENSMEN - tom 1 (wersje magazynowa i książkowa)

oraz:
The Vortex Blaster (cykl słabiutkich opowiadań, odprysk cyklu LENSMEN)
Spacehounds of IPC (wersja magazynowa z 1931)
The Galaxy Primes (wersja magazynowa z 1959)
Subspace Survivors (wersja magazynowa z 1960 [wersja książkowa nosi tytuł Subspace Explorers]
Masters of Space (E. Everett Evans & E. E. Smith)
Opowiadań Doca Smitha nie ma w amerykańskiej domenie publicznej.
Skylarki, Lensmeny i inne miały kontynuacje innych autorów, podobnie jak trylogia Kudłaczy - 4 tomy, w tym najnowszy pióra Johna scalziego.
Kilka opowiadań Smitha stało się punktami wyjściowymi dwóch cykli innych autorów: FAMILY D'ALEMBERT (Stephen Goldin, 10 tomów; ostatnio autor opublikował wersję rozszerzoną i uwspółcześniona cyklu pod nazwą Agents of ISIS; praktycznie to jest nowy cykl) i LORD TEDRIC (Gordon Eklund - 4 t.)

"Skylark w kosmosie" to wersja magazynowa, a nie ta poprawiona z 1957 roku. Z drugim tomem pewno jest podobnie. W planach jest tom 3. A co z tomem 4 z 1965 roku?
LENSMEN - w planach jest tom 2 i 3 (a co z tomami 4-6?)

I tak to wygląda, w sumie mało optymistycznie, jeśli chodzi o perspektywy przekładów (kontynuacje są fajne i też je warto tłumaczyć). Solaris to za słabe wydawnictwo, żeby powiedzieć B, C i D, jeśli się powiedziało A. Jeśli będą wydawane tomy, których nie ma w domenie publicznej, ich teksty będą wersjami książkowymi.
Użytkownik: Falcon64 01.09.2014 18:38 napisał(a):
Odpowiedź na: A po co powielać kolejne ... | Astral
Zgadzam się, że Wells raczej nie powinien się znaleźć w serii; chodziło mi jednak o to, że jeśli już go upchnięto, to lepiej, że zamieszczono 3 krótkie powieści w jednym tomie/omnibusie, niż gdyby Wydawnictwo rozdrabniało się na każdą osobno - to byłaby kpina z czytelnika do trzeciej potęgi, a tak jest tylko do pierwszej.
Co do wersji udostępnianych książek, to nie do końca rozumiem, jaka jest różnica między "wersją magazynową" i "wersją książkową" i dlaczego jedna jest lepsza od drugiej? Sądziłem, że zwykle jest tylko jedna wersja książki w obiegu - poza nielicznymi przypadkami wersji poprawianych, skracanych itp.
Użytkownik: Astral 03.09.2014 00:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się, że Wells rac... | Falcon64
Od czasu kiedy pojawiła się możliwość druku na żądanie, połączona z przechodzeniem utworów do domeny publicznej (czyli w grę wchodzą wszystkie utwory ogłoszone drukiem do 1923 roku + wygasanie nieprzedłużonych copyrightów na utwory opublikowane w okresie 1924-1961 <mogłem się pomylić o rok, dwa>), zaczęto masowo publikować takie utwory. Jeśli chodzi o ten drugi okres, szczególnie "poluje się" na utwory fantastyczne (zwykle sf) i są one publikowane z minimalnym nakładem kosztów. Robią to wyspecjalizowane wydawnictwa i grupy, a także pojedynczy ludzie. I często jest tak, właściciel praw nie przedłużył copyrightu na pierwotną wersję magazynową. Wtedy pojawiają się liczne edycje tej właśnie wersji. A wersja książkowa może być nadal objęta copyrightem. W przypadku Edgara Rice Burroughsa spadkobiercy podjęli decyzję, że CAŁOŚĆ dorobku piśmienniczego tego autora staje się własnością publiczną. W takim wypadku wersje magazynowe zeszły na drugi plan, wznawia się prze wszystkim książki. Taka np. "A Princess of Mars" ma setki edycji.
W przypadku innych autorów, kiedy takiej decyzji nie było (z różnych zapewne powodów) - przeważnie darmowe stają się opowiadania czy magazynowe wersje powieści (albo zbiór utworów później przerobionych na powieść czy nibypowieść - taki twór nazywa się fixup). Jak widać na przykładzie Doca Smitha, w równoczesnym obiegu mogą być nawet równolegle obie wersje: magazynowa i książkowa danej powieści. Są także sytuacje, że pod danym tytułem (wspólnym dla wersji magazynowej i książkowej) wznawia się tekst magazynowy, który praktycznie poza postaciami bohaterów nie ma właściwie praktycznie nic wspólnego z wydaniem książkowym. Znam taki konkretny przypadek. Na życzenie wydawcy autor bowiem napisał powieść na nowo.

W przypadku 1 tomu Skylarka są spore różnice między wersją magazynową i książkową. Ponieważ nie porównywałem obu tekstów zdanie po zdaniu, tylko wyrywkowo, potwierdzam, że po polsku wykorzystano wersję magazynową. Trudno stwierdzić jednoznacznie, która jest lepsza. Prawdopodobnie magazynowa jest nieco "rozlazła" i zawiera jakieś "romantyczne fragmenty" (to wkład sąsiadki Lee Hawkins Garby), które autor usunął w wydaniu paperbackowym z 1958 roku (tekst magazynowy ukazał się w wydaniu hardbackowym w 1946 i miał kilka wznowień). Tekst tej II wersji niewątpliwie został poprawiony pod względem stylu. I być może skrócony. Zapewne były to zmiany korzystne. Wersje magazynowe tomu 2 i 3 cyklu też zapewne zostały poprawione (być może w stopniu mniejszym niż 1, bo tu w grę nie wchodziła już współautorka). Stąd moje wątpliwości, czy w przypadku wydawania wersji magazynowych i książkowych w ramach jednego cyklu nie nie będzie jakichś dysonansów czy sprzeczności. Pierwsze trzy tomy ukazały się w przedwojennych magazynach, a 4 w 1965, wyd. książkowe 1966.

Podobnie było z cyklem Lensmen. O ile się orientuję, pierwsze wydania książkowe (hardbackowe) cyklu były wyraźnie redagowane w stosunku do wersji przedwojennych.

Zakładam, że w najbliższym czasie wersje magazynowe tomów 3 i 4 (ani książkowe) Skylarków nie przejdą do domeny publicznej. I że podobnie będzie z tomami 2-6 (i 7) Lensmenów. Nie wiem, co zrobi Sedeńko. Faktem jest, że we wstępnych planach (wykaz tytułów) jakby nie zakładał, że wyda Skylarka t. 4 i Lensmenów 4-6 (7). Jeśli się zdecyduje na zakup i przekłady, wersje magazynowe nie wchodzą w grę (tym bardziej że różnice zdaje się były duże).

Może dzielę włos na czworo, ale lubię działania sensowne, konkretne i spójne. Wersje magazynowe Skylarków należałoby raczej wydawać jako ciekawostkę dla koneserów, z podkreśleniem atmosfery, litery i ilustracji tych starych magazynów - w jakiejś eleganckiej, specjalnej edycji. Oczywiście w drugiej kolejności, po wydaniu najpierw tych przejrzanych i ulepszonych wersji książkowych. Niestety, tak się nie stało. W sumie pozostaje mieć jedynie nadzieję, że pozostałe tomy jednak się ukażą, i to w możliwie dobrych przekładach i redakcjach. Bo te dotychczasowe zawierają trochę różnych mankamentów, w tym związanych z kłopotami, jakie miewają na poziomie gramatyki tłumacze i redaktorzy. Zdarzają się też zdania niechlujnie poprawione, które trudno zrozumieć. Ale na szczęście nie jest tego dużo. To oczywiście odnosi się również do innych książek z tej serii.

Oczywiście jeśli chodzi o inne książki, to zdarzają się sytuacje, że wersje książkowe są gorsze od magazynowych - bywają np. skracane. No ale te przypadki raczej na razie polskich edycji nie dotyczą (mogą dotyczyć opowiadań - bo często jest tak, że w antologiach zamieszcza się teksty z magazynów, a do wydań książkowych autorzy często je poprawiają). A jak już wspominałem, wiele tekstów Solarisu pochodzi z Internetu, a nie z książek - na dobre i na złe.
Użytkownik: Falcon64 03.09.2014 09:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Od czasu kiedy pojawiła s... | Astral
Muszę przyznać, że uśmiałem się ze swojego zapytania w poprzednim poście. Było ono wynikiem nieporozumienia: kiedy napisałeś o "wersji magazynowej" pierwsze co mi przyszło do głowy, to magazyn, w którym przechowywane są/były książki, a nie magazyn taki, jaki prowadził John W. Campbell. (czy można go uważać za magazyniera? ;-) )
Stąd moja konsternacja (o co chodzi z tym magazynem, czy to jakiś skrót myślowy?) i nieco pośpieszne zadanie pytania bez zajrzenia do pierwszego postu, z którego jasno wynikał kontekst. A Ty pewnie zastanawiałeś się, czemu pytam o rzecz oczywistą...
Użytkownik: Astral 08.09.2014 15:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Muszę przyznać, że uśmiał... | Falcon64
No tak, ja tez nie załapałem, choć to było oczywiste: w GG Gutenberga będzie wznowienie "Wojny światów" - po jasną cholerę znowu powtórka z Wellsa?! To jest bezczelne wymuszanie i tyle. Żeby choć Sedeńko zrobił JEDNĄ książkę Wellsa, której dotąd po polsku nie było... Powtórki są wygodne, kasa tez wpada bez wysiłku...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: