Dodany: 20.12.2007 11:37|Autor: noychoH

Książka: Medicus
Gordon Noah

4 osoby polecają ten tekst.

Chroniczne niechlujstwo, podszyte kłamstwem


Książkę "Medicus" czyta się lekko, niestety, czytelnika bardziej wymagającego szybko zniechęca ona do siebie. Autor jej cierpi na dwie choroby niechlujnych grafomanów, nazywane przez mnie "dysgeografią" i "chronofobią", w jego przypadku ściśle ze sobą skorelowane. Powoduje to, że powieść umieszczona rzekomo w konkretnych realiach historycznych - w tych realiach znaleźć się w żaden sposób nie może (a wg deklaracji autora nie jest to ani powieść fantastyczna, ani z zakresu tzw. alternatywnej historii).

Opis podróży Roba po Europie i Azji Mniejszej wskazuje, że autor posłużył się pewnie jeden raz WSPÓŁCZESNĄ mapą Europy o bardzo niskiej podziałce, tak że odległości rzędu 50 km nie mają dla niego żadnego znaczenia, a później odtwarzał dane z pamięci (i sprawdzać mu się nie chciało, czy dobrze pamięta). Pomijam już kwestię celowości wyboru takiej, a nie innej trasy, gdy w XI wieku istniały dogodniejsze i częściej używane trasy na tym szlaku (chodzi o odcinek między Anglią a Austrią), bo to może być element licentia poetica.

Kilka przykładów: Żeby dostać się ze Strasburga (który, wbrew Gordonowi, wtedy stanowił część Szwabii i jeszcze przez wiele wieków nie należał do Francji) przez Schwarzwald do Linzu, trzeba albo nadłożyć drogi i ominąć Dunaj od północy, albo (docierając od południa) przekroczyć Dunaj wcześniej, jakieś 300 km na zachód, między Stuttgartem a Monachium - Linz jest położony na obu brzegach rzeki. Tymczasem Don przekracza rzekę dopiero w samym Linzu (który u Gordona jest po jednej tylko stronie) i przekraczając Dunaj znajduje się w Czechach (zatem prawdopodobnie przekracza rzekę z południa na północ). Fakt, że Czechy znajdują się (od wczesnego średniowiecza, czyli od zawsze) dopiero jakieś 50 km dalej, i to za górami, "umknął uwagi" autora. Wędrując przez Czechy dociera Don ponownie do Dunaju w okolicy Budapesztu (!) i przekracza go (po co?) raz jeszcze, by powędrować wzdłuż Balatonu (a więc z powrotem ku zachodowi: dlaczego, skoro podąża na wschód?). Nie wiadomo którędy Don dostaje się do Bułgarii i przekracza góry Bałkany, by schronić się w Popowie (faktycznie musiałby je przekroczyć dwukrotnie, chyba że dotarłby do Bułgarii droga morską, ale przecież to drobiazg!). Następnie przekracza granicę bułgarsko-turecką w miejscu, gdzie ona się dziś znajduje, pomijając taki szczegół, że w XI wieku cała Tracja należała do Cesarstwa Bizantyjskiego i żadnych Turków, nawet Seldżuków, jeszcze tam nie było (o Turkach osmańskich świat usłyszał 200 lat później). Wędrując z Trapezuntu po wschodniej Anatolii, Don porusza się w tempie niezrozumiałym. Potrafi w jeden dzień wspiąć się ok. 160 km na pasmo górskie (pewnie miał helikopter do dyspozycji), a następnie przez wiele dni pokonywać ok. 50 km po płaskowyżu (pewnie dosiadł ślimaka; nb. odległości między miejscowościami wymienianymi przez Gordona można zmierzyć wg mapy już o podziałce 1:2.000.000). W końcu dociera do Persji, której w XI wieku... po prostu nie było.

Można by takich nieścisłości mnożyć więcej. Niektóre, najważniejsze z nich są omówione w Wikipedii, wersji niemieckiej (hasło "Der_Medicus" i dyskusja dotycząca tego hasła) i portugalskiej. Niewiedza Gordona na temat języków, obyczajów muzułmańskich, historii i organizacji nauczania itp. jest porażająca.

Fakt, że w państwie Abbasydów chrześcijanie i żydzi (wyznanie, stąd z małej litery!) mieli dokładnie takie same prawa (niższe od muzułmanów, ale wyższe od np. zoroastrian), jest dla Gordona przeszkodą w przeprowadzeniu koncepcji literackiej, więc musi go zniekształcić. Antychrześcijańskie wątki są zresztą liczne (i wybitnie anachroniczne), a wątki prożydowskie (np. opis uboju rytualnego i jego konsekwencji, nad którymi Gordon się użala) wzbudzają po prostu śmiech.

Najgorsze jest to, że autor we wstępie powołuje się na dokładne przebadanie źródeł (w tym map!) i autorytety naukowe, czym sprawia wrażenie, że faktycznie z nich korzystał. Po prostu kłamie!

Oceniam książkę jako powieść pseudohistoryczną i tanią sensację, która jednak czyta się dobrze do poduszki.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 10411
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 8
Użytkownik: norge 20.12.2007 16:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Książkę "Medicus" czyta s... | noychoH
Nie wiem, czy jestem tzw. bardziej wymagającym czytelnikiem, bo różnie z tym bywa, ale zgadzam się z twoja opinią, że jest w tej książce sporo historycznych banałów przemieszanych ze stereotypami. Sesacyjny wątek też słabiutki. Nie wnikałam tak bardzo w szczegóły jak ty, ale czytając miałam cay czas wrażenie, że autor "popłynął". Nie sięgnęłam po więcej jego ksiażek. Ale wiem, że są czytelnicy uważający "Medicusa" za świetną powieść historyczną.
Użytkownik: embar 21.12.2007 12:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, czy jestem tzw.... | norge
Ja akurat za świetniejszą uważam Medicusa z Saragossy
Użytkownik: verdiana 20.12.2007 16:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Książkę "Medicus" czyta s... | noychoH
Zgadzam się z Tobą we wszystkim poza tym, że dobrze się to czyta do poduszki. Ja się męczyłam okrutnie. :-)
Użytkownik: imarba 20.12.2007 20:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Książkę "Medicus" czyta s... | noychoH
Nie czytałam i dzięki twojej recenzji nie przeczytam. Nie lubię sie ogłupiać, a i wiedzy historycznej mam zbyt mało, żeby to mi nie zaszkodziło :) Zasada "primum non nocere" powinna dotyczyć także i książek:))))
Użytkownik: Marylek 21.12.2007 01:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Książkę "Medicus" czyta s... | noychoH
"Medicus" czytał mi się fakycznie dobrze do poduszki, ale nastepne części juz gorzej. Przy "Szamanie" się męczyłam. a "Spadkobierczyni Medicusa" była po prostu nudna.

"Medicus" propaguje pewne wartości, to jego plus, ale te błędy merytoryczne, o których piszesz są bardzo irytujące. Książka powinna być zaklasyfikowana jako przygodowa, a nie historyczna.

A co do kłamstwa - bardzo to smutne :-(
Użytkownik: reniferze 21.12.2007 10:57 napisał(a):
Odpowiedź na: "Medicus" czyta... | Marylek
"Szaman" był tak podobny do "Medicusa", że czasem zastanawiałam się, co ja właściwie czytam. A "Lekarze", "Rabin", czy "Spadkobierczyni.." to po prostu przeciętne książki obyczajowe.. do przeczytania bez uniesień.
Jeśli chodzi o realia geograficzno-historyczne, to nieszczególnie raził mnie ich brak ;). Masz rację, że "Medicus" jest po prostu książką przygodową, czystą rozrywką, a nie "dziełem" historycznym. Tylko rzeczywiście szkoda, że autor udaje, że jest inaczej :/.
Użytkownik: embar 21.12.2007 12:44 napisał(a):
Odpowiedź na: "Szaman" był ta... | reniferze
Szaman czytało mi się najlepiej ze wszystkich a podobieństw do Medicusa wybaczcie znalazłam tyle co w innych książkach Gordona, ale fakt, tych współczesnych jakoś nie lubię
Użytkownik: jesienna 03.06.2012 18:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Szaman czytało mi się naj... | embar
W podróży przez Czechy Rob zaobserwował chłopów uprawiających pszenicę, owies, ryż i buraki - ten ryż to też chyba niezły kwiatek... Ale jako czytadło - całkiem niezła.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: