Dodany: 18.11.2007 11:35|Autor: pisam

"Misjonarze..." - i nic więcej nie trzeba pisać...


Od dłuższego już czasu poszukiwałem wszelkich materiałów, które mogłyby mi przybliżyć rzeczywistość misji stabilizacyjnej z udziałem Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Iraku. Czytając kolejne artykuły, książki i opracowania naukowe ciągle nie mogłem natrafić na jej obraz widziany oczami zwykłego żołnierza, bezpośredniego uczestnika, który pokazywałby codzienny trud, problemy, ale i radości, jakie na pewno przeżywał. Zwykle bowiem można było zapoznać się z ogólnym opisem sytuacji dokonywanym z perspektywy oficerów, aż nadto poprawny politycznie, lub poznać skrajny wizerunek misji, jaki prezentuje chociażby cykl reportaży pt. "Orły na piasku". Do czasu przeczytania książki Władysława Zdanowicza jedynie artykuły w magazynach wojskowych zamieszczały relacje, które wnosiły to wyczekiwane przeze mnie spojrzenie.

Na swoje szczęście od dłuższego już czasu jestem stałym czytelnikiem Niezależnego Forum o Wojsku, na którym pewnego zimowego dnia pojawił się fragment powieści "Misjonarze z Dywanowa". Z szybkością, na jaką pozwalają światłowody znalazł się on na moim komputerze, a ponieważ wybierałem się właśnie w podróż pociągiem, uznałem, że będę miał zapewnioną lekturę. O resztę zatroszczyła się już drukarka. Ruszyliśmy razem - i ja, i pociąg. Podczas gdy on przemierzał kolejne kilometry doskonale znanej mi trasy, ja podróżowałem po zupełnie obcym mi świecie jednostek wojskowych, w którym poznałem pierwszych bohaterów książki Zdanowicza. Sierżanta, który mimo swego stopnia był jedną z najważniejszych osób w jednostce, plutonowego, który mógłby być wzorem dla wszystkich żołnierzy zawodowych, a wreszcie niejakiego Piotra Leńczyka, który tylko przez kaprys losu nosił to samo nazwisko co ów wyśmienity wojskowy. Jak się później okazało, nie był to jedyny kaprys, na jaki los pozwolił sobie wobec niego. To bowiem z nim wędrujemy w dalszej części książki do polskiego obozu w Iraku, gdzie poznajemy tajemnice nowego, tak różnego od znanego nam świata. Jest on przepełniony ciekawymi postaciami, które prezentują wszelkie typy osobowości, jakie można spotkać w polskiej armii. Mamy zatem prawdziwych zawodowców, znających się na swoim fachu, na których opiera się funkcjonowanie całej bazy i wykonywanie zadań przez nasz kontyngent. Widzimy służbistów, dla których liczą się jedynie awanse i święty spokój, który nie narazi ich na konieczność zrobienia czegoś, co mogłoby naruszyć umiłowane status quo. Kombinatorów, którzy pragną zarobić na swoim pobycie na misji, nawet kosztem bezpieczeństwa swoich kolegów. Młodych karierowiczów pnących się po kolejne gwiazdki i belki i gubiącym po drodze do nich wartości, zapominających, że potrzebne są im też umiejętności. Możemy odczuć atmosferę namiotów i kontenerów, w których śpią i odpoczywają, konwojów i patroli, na które jeżdżą, poczuć zagrożenie, które towarzyszy wypełnianym obowiązkom, ale i to, które powstało na skutek zaniedbań przełożonych i w kraju, i na misji. A gdyby komuś jeszcze było mało, to może odwiedzić również miejscową ludność, poznać jej specyficzne podejście do obcych przybyszów, zarówno wrogie, jak i przyjazne, bo Zdanowicz nie generalizuje, nie przekazuje czytelnikowi jedynie słusznych wniosków i opinii, a pozostawia miejsce na dokonanie własnego rachunku. Posługuje się przy tym barwnym i naturalnym językiem, który nie razi nawet kogoś, kto w codziennym życiu rzadko słyszy przekleństwa i słowa z wojskowego żargonu, który jest tutaj wszechobecny, lecz odpowiednio tłumaczony czytelnikowi. Autor posługuje się nim nie dla zwykłego efektu, lecz w celu zachowania naturalności zachowań bohaterów i robi to na tyle biegle, że nie można mieć o to pretensji. Narracja jest dynamiczna, swobodna, a pochłanianie kolejnych stron tekstu przychodzi z łatwością. Warto przy tym zauważyć, że nie mamy do czynienia z zawodowym pisarzem, a z osobą, która ma do tego wrodzony talent, jednak, jak sądzę, dotychczas rzadko wykorzystywany.

Spojrzałem na zegarek, pozostało mi 30 minut jazdy, a jeszcze tyle stron przede mną. W szybie ujrzałem swoją uśmiechniętą twarz, bowiem tylko siła woli hamowała mnie przed głośnymi wybuchami radości, wszak towarzystwo w wagonie mogłoby tego nie zrozumieć. Czytałem więc dalej, ale nie szybciej, bo nie mogłem sobie pozwolić na to, by umknęło mi jakieś zdanie, także i to, które skłaniało do chwili zadumy i zastanowienia nad kreślonymi przez Zdanowicza obrazami trudu i wspaniałej służby, ale i niekompetencji i braku zrozumienia dla potrzeb żołnierzy na polu walki, jakim faktycznie był i jest Irak. Autor ukazuje to bez niepotrzebnego patosu, nie szuka też poklasku poprzez wzbudzanie taniej sensacji. Dzięki temu człowiek taki jak ja, tak odległy od wojskowej rzeczywistości, może ją poczuć na własnej skórze. Moim zdaniem, jest to największy atut powieści. Ci zaś, którym służba nie jest obca, odnajdą w niej zapewne postaci, których zachowania będą im przypominały wiele doskonale im znanych osób. Będą mogli śmiać się z siebie i z kolegów, ale i zastanowić nad misją, jaką podjęli z chwilą wstąpienia do Wojska Polskiego. Zapewne zrozumieją również przesłanie Zdanowicza, który podkreśla, że żadne opisane osoby ani wydarzenia „nie miały tak naprawdę nic wspólnego z rzeczywistością, która była o wiele, wiele gorsza”. Mnie pozostaje jedynie próba oddzielenia tego, co może być fikcją od tego, co jest prawdą, a jest to niezwykle trudne.

Oho, pociąg stanął, czas wysiadać; ciekawe, kiedy będą następne rozdziały? Może autor udostępni je przez forum? A może wkrótce ukaże się książka? Idąc peronem zerknąłem na stojący opodal samochód, przy którym uwijał się młody chłopak, zmieniając koło. Wybuchnąłem głośnym śmiechem, bo w tym momencie przypomniała mi się wypowiedź jednego z bohaterów książki, który rzekł: „Idź lepiej napompuj sobie koło zapasowe, bo na opony mózgowe już na pewno za późno”. Cóż poradzę, że skojarzenia są tak silne?

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1294
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: