Dodany: 23.01.2013 15:24|Autor: adas

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Matecznik
Pilot Marian

"Sam środek Polski"


- Panie Marianie, gdzież to się Pan uchował? - świadom jestem, iż właśnie ujawniam najgłębsze pokłady mej ignorancji, nie mogę jednak zacząć tego tekstu inaczej. Nie zrozumcie mnie źle, z literaturą polską wciąż toczę zażarte boje i najczęściej przegrywam, jednak z reguły przynajmniej wiem, kogo czytać trzeba, kogo niekoniecznie, kogo już nie, a kogo nigdy nie. A o pisarzu Marianie Pilocie usłyszałem, dopiero gdy słynną, choć w niektórych kręgach osławioną, Nagrodę Nike otrzymał.

Zwracam się do Pana Mariana bezczelnie po imieniu, mimo różnicy wieku ogromnej, o wiedzy i umiejętnościach nie wspominając, bo znowu by mnie korciło nazwanie wielkopolsko-warszawskiego twórcy pilotem wycieczki. Naigrawanie się z czyjegoś nazwiska to szczyty chamstwa, nie tylko szlacheckiego (wrócimy do tego tematu), ale cóż ja poradzę na to, że pan Marian to pilot, pardon, Pilot najwyższej klasy? Obecna trasa wędrówki nie jest równie karkołomna jak ta w "Pióropuszu" zaproponowana, tempo wolniejsze, szlak zdecydowanie spokojniejszy, co nie znaczy, że niesatysfakcjonujący. I kilka spraw się po drodze wyjaśnia.

Gatunkowo "Nowy matecznik", bo wersję z roku 2012 czytałem, przynależy do świata eseju, aczkolwiek z mocno zarysowanym autobiograficznym tłem. Książkowa erudycja miesza się z tym, co autor osobiście przeżył albo widział, albo też z tym, o czym powiedziano mu, że widział. Jak w "Pióropuszu", co pierwsze rzuca się w oczy, to maniakalna wręcz dbałość o język. Słowa nie wariują tu aż tak bezkarnie, jak we wspomnianej już dwukrotnie powieści, jednak fascynacja wyrazami, wyrażeniami, frazami potrafi odcisnąć piętno nie tylko na treści książki, ale i na samym świecie. Nie przez przypadek Pilot rozważania zaczyna od skonfrontowanie dwóch słów, "ojczyzna" i "matecznik". Prosty zabieg nie tylko pozwala twórcy na podróż w krainę młodości (przeszłości?), lecz i zwraca uwagę czytelnika na ciężar słów, na ich wpływ na widzenie rzeczywistości. "Ojczyzna" to zbyt ciężkie słowo, a jednak chętnie nadużywane, "matecznik" jest jakoś bardziej swojski, choć lekceważony, pomijany w najuroczystszych chwilach. Dlaczego?

Gdyby doszukiwać się literackiego pokrewieństwa, w tej chwili rzuciłbym dwoma nazwiskami z naprawdę najwyższej światowej półki: Claudio Magris (eseistyczny) i W.G. Sebald (z poprawką na skłonność angielskiego Niemca do mistyfikacji). Czy nie na wyrost? Pilota z wymienionymi twórcami łączy nie tylko elegancja stylu, także erudycja połączona z ciekawością świata. Ze znanych mi naszych pisarzy wymieniłbym może Andrzeja Stasiuka w szczytowej formie, ale - to ważne rozróżnienie - tego Stasiuka z Bałkanów, a nie wędrującego (znowu to słowo) po Polsce. Może to tylko moje uprzedzenie, pisarz ten piszący o sprawach polskich wydaje mi się jednak dużo słabszy, wręcz nudny. Nie potrafi zachwycać, co mu się zdarza w drodze do różnych Babadagów.

Pilot osiąga identyczny efekt co pisarze wymienieni w poprzednim akapicie. Czytając go, ma się poczucie obcowania z rzeczywistością bardzo odległą, a tak bliską. Jest to odczucie niezwykłe, zaskakujące, bo Pilot swe wędrówki rozpoczyna w Mikstacie i rzadko kiedy rusza się z niego dalej niż na 15-20 kilometrów, a jak sam pisze, jest to przecież "ziemia w samym środku Polski". Dzisiejszej Polski, bo natychmiast zastrzega, że to ziemia graniczna i "zaryzykować by można nawet cokolwiek paradoksalne twierdzenie, że bardziej graniczna niż jakakolwiek inna"[1], leżąca na styku historycznych krain wielkopolskich, śląskich i małopolskich, a później będąca granicą między Niemcami a Polską. Może "Niemcami" i "Polską"? Głównie temu sąsiedztwu Pilot zawdzięcza językowe bogactwo, to tu przeróżne polskie gwary mieszały się i kotłowały ze sobą, niejako przy okazji inkorporując i niemieckie naleciałości.

Gdyby to była jedynie podróż w przeszłość, gdyby tylko o przesuwanie granic na mapach chodziło (choć wynikająca z tej graniczności wojenna rozmowa ojca pisarza z bratem, żołnierzem Wehrmachtu zmierzającym na front wschodni, to jeden z najmocniejszych fragmentów "Matecznika"), nie byłbym książką Pilota w równym stopniu zachwycony, co i zaambarasowany. Bo Pilot wędruje, nie ruszając się niemal z miejsca, znacznie głębiej, niżby się mogło wydawać. W sam rdzeń chłopskości. A, obawiam się, temat to mocno wstydliwy, przez dzisiejszego czytelnika wyparty ze świadomości, a nawet podświadomości (tak, o snach też Pilot pisze). Temat tabu. Nazwać Polaka, nazwać rodaka, można więc różnymi słowami, czasem najgorszymi, a i tak "chłop" należy w tym arsenale do broni najgroźniejszych. Bo obosiecznych?

Nawet ta moja ekscytacja wygląda cokolwiek podejrzanie. Daleko mi, mam nadzieję, do Waleriana Zbyluta Nekandy Trepki, szlacheckiego pieniacza z XVII wieku (i według Pilota pierwszego polskiego powieściopisarza[2]), który chamów po całej Rzeczypospolitej szukał i demaskował, jednak jest coś w tej postawie chorobliwego. Nie nadmiernie cieszy mnie przypominanie o chłopskich korzeniach de facto nas wszystkich, nawet nie w opozycji do obowiązującego, szlacheckiego, etosu? U Pilota te światy niemal nie spotykają się ze sobą. Świat chłopski jest... inny. Ale właśnie, jaki? Czy potrafię odpowiedzieć na tak proste pytanie? Czy już jestem zbyt daleko z przodu, choć to zaledwie dwa, trzy pokolenia?

Z recenzenckiego obowiązku informuję, iż nowe wydanie zawiera trzy dodatkowe teksty, słabsze jednak od rdzenia książki. Rozdziały sprzed blisko trzydziestu lat są bogatsze, barwniejsze, chyba też lepiej napisane. Zdezaktualizowały się w małym stopniu, może poza jednym - niestety końcowym. Teza o odrodzeniu kultury chłopskiej i pełnoprawnym włączeniu jej w zbiorową tożsamość, bez protekcjonalności, bez koloryzowania, ale i bez wstydu, okazała się niezbyt trafiona.



---
[1] Marian Pilot "Nowy matecznik", Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012, s. 237.
[2] Tamże, s. 320 i nast.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5962
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: carmaniola 24.01.2013 13:20 napisał(a):
Odpowiedź na: - Panie Marianie, gdzież ... | adas
Kusisz, normalnie, kusisz, chłopie! Bez obrazy! Na "Pióropusz" dałam się namówić i wygląda na to, że przed wejściem do matecznika się nie ustrzegę. Ruszam na poszukiwania...
Użytkownik: adas 27.01.2013 19:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Kusisz, normalnie, kusisz... | carmaniola
I to pisze ktoś, o takim a nie innym, aktualnym nicku?!

Złapałem się na tym, że mi entuzjazm względem tej ksiażki Mo Yana chyba opada. Nadal uważam, że to dobra rzecz, ale może nie aż tak jak to w recenzji mi się wydawało? Pamięć to jednak ciekawe narzędzie.
Użytkownik: carmaniola 28.01.2013 11:44 napisał(a):
Odpowiedź na: I to pisze ktoś, o takim ... | adas
No, nick akurat w sam raz by w mateczniku w niecnych zamiarach się skryć!

A z entuzjazmami tak już bywa. Mnie też się to zdarza i potem mam dylemat czy zmieniać ocenę, czy też nie. Z jednej bowiem strony ważny jest ten pierwszy efekt, z drugiej zaczynam czuć się winna wobec innych książek, którym wystawiłam niższą ocenę a wydają mi się w danym momencie równorzędne. Niemniej jednak, na razie, do piersi i bioder mam pozytywne podejście. ;ppp
Użytkownik: Akrim 24.01.2013 16:45 napisał(a):
Odpowiedź na: - Panie Marianie, gdzież ... | adas
Mieszkam w Mikstacie, "Matecznik" stoi na półce od lat, a ja dziwię się sobie i wstyd mi, że jeszcze go nie przeczytałam.
Użytkownik: adas 27.01.2013 19:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Mieszkam w Mikstacie, "Ma... | Akrim
Jak już przeczytasz (może być i za 100 lat;), to daj znać. Bradzo by mi było poznać opinię kogoś "z wewnątrz").
Użytkownik: carmaniola 07.02.2013 15:38 napisał(a):
Odpowiedź na: - Panie Marianie, gdzież ... | adas
"[...] odblask więc zaledwie Chopinowskiej chwały okrywa mój matecznik, w którym z wielkich ludzi urodził się tylko lekarz Władysław Biegański i profesor doktor Teofil Ciesielski [...]".

I MARIAN PILOT!!! ;-)

Ja nie powinnam takich rzeczy czytać, bo zupełnie co innego mnie rajcuje i zamiast zachwycać się pięknem słowa i erudycją (a jest czym!), to mnie w głowie pszczoły, ule i dzieworództwo! I chętnie bym się do prac (może nieco bardziej współczesnych) podobnych tym napisanym przez prof. Ciesielskiego dobrała.

Ale przeczytam do ostatniej karteczki ze względu na pana Pilota, który mnie znowu zachwycił - tym razem "Pantałykiem".
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: