Dodany: 26.09.2007 23:18|Autor: adas

Wojenne standardy


Josef Škvorecký to czeski pisarz od prawie 40 lat mieszkający w Kanadzie. Wyjechał na Zachód w 1969, już po stłumieniu praskiej wiosny. Za "uprawianie wrogiej propagandy" dekadę później pozbawiono go czechosłowackiego obywatelstwa.

"Tchórze" powstawali przez kilka lat, ich wydanie w 1958 wywołało skandal. Co ciekawe, w Polsce książka ukazała się w 1970, czyli tuż po wymuszonej emigracji Škvoreckiego. Decyzja o druku jest tym bardziej zaskakująca, że na pewno nie jest to powieść idąca po linii Partii. Więcej, podejrzewam że i dziś polski twórca, ukazujący wojnę w podobny sposób, spotkałby się z różnorodnymi oskarżeniami.

Czeski pisarz - czyli powinno być ciepło, śmiesznie, ale i gorzko. Stereotyp? Co poradzić na to, że rzeczywiście tak jest i w tym przypadku? "Tchórze" dokładnie tacy - słodko-gorzcy - są. Rzecz rozgrywa się w ostatnich dniach II wojny światowej, w czeskiej mieścinie leżącej tuż przy granicy z Niemcami. Zamożne miasteczko budzi się z wojennego letargu i spokojnej kolaboracji, a jego mieszkańcy szykują się do przejęcia władzy. Oczywiście na czele "rewolucji" stają ci, "którzy muszą być teraz patriotami", czyli ludzie szczególnie chętnie współpracujący kilka dni wcześniej z Niemcami i dzięki temu bogacący się w czasie wojny.

Narratorem jest dwudziestoletni Danny Smiřický (postać pojawiająca się w wielu utworach pisarza, alter ego autora), zafascynowany amerykańskim jazzem i kulturą, no i - przede wszystkim - notoryczny uwodziciel. Z kumplami gra w zespole wykonującym amerykańskie standardy. Zostają zmobilizowani przez nowe władze i trafiają w sam środek strasznego zamieszania. Czeska elita negocjuje z Niemcami warunki kapitulacji, oddolnie odradza się "państwo" czechosłowackie, przez miasto przetacza się fala wyzwoleńców z obozów koncentracyjnych i jenieckich, słychać radzieckie działa... Radosną atmosferę - zapobiegliwe gospodynie uszyły, a teraz powywieszały czeskie i czerwone flagi - zakłóca przybycie osłaniających odwrót Niemców oddziałów SS. Zaczyna się rzeź, choć w zasadzie jest już po wojnie, kilka godzin wcześniej podpisano zawieszenie broni, jest już 9 maja. Niemcy - mimo wielu grzechów - w tym ostatnim starciu są już tylko zaszczutymi i zdesperowanymi uciekinierami przed Armią Czerwoną. Zostaną wymordowani w festiwalu nienawiści, nadzorowanym przez byłych nazistowskich aparatczyków. Ofiarami walk padną "niewinni" cywile. I Danny'emu będzie dane dokonać bohaterskich czynów. Wraz z kolegą podpala niemiecki czołg. Potem ucieka. Wcześniej zachwyconemu jego dokonaniem krasnoarmiejcowi podaje fałszywe nazwisko. Dlaczego? Bo może będą z tego jakieś niepotrzebne komplikacje, odznaczenia i ogólnie zawracanie głowy.

Książka jest bardzo "czeska". Tchnie radością małomiasteczkowego życia, ale w sumie jest ponura i niezbyt optymistyczna we wnioskach - jesteśmy hipokrytami, a nasza bezczynność zbyt często prowadzi do tragedii.

Czechom zazdroszczę umiejętności (i odwagi) pisania o sprawach ważnych (choć czasem i banalnych) w sposób prosty i szczery, bez ucieczek w "gry wyobraźni" czy kiczowatą poetyckość akapitów. Tak jest i tym razem.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3310
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: