Dodany: 24.04.2012 21:26|Autor: mb1inez

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Mansarda
Haushofer Marlen

1 osoba poleca ten tekst.

Czy warto uciekać?


Od jakiegoś czasu seria KIK stała się dla mnie synonimem uczty literackiej, a przynajmniej literatury oryginalnej, nietuzinkowej i zmuszającej do przyjrzenia się pod lupą własnemu życiu. Tym bardziej zdziwiło mnie znalezione w sieci stwierdzenie, że seria publikowała prozę z reguły łatwiejszą w odbiorze. Trudno mi się z tym zgodzić. Muszę chyba założyć, że kiedyś czytelnicy byli bardziej wymagający.

Podejrzewam, że Marlen Haushofer jest pisarką raczej nieznaną szerszemu kręgowi odbiorców. Trudno dotrzeć do jakichkolwiek informacji o jej twórczości i o niej samej. Tyle wiem, ile wyczytałam między słowami jej prozy: że pięknie pisze o codzienności, która w jej wydaniu nie jest nudna, ale spowita magią, że każdy szczegół stworzonego przez nią świata ma podwójne znaczenie, że granica między światem realnym a zmyślonym subtelnie się zaciera. Nie istnieje dla mnie większe wyzwanie czytelnicze niż zgadywanie, gdzie kończy się prawda, a zaczyna fantazja. Najmilej jest jednak po raz setny dochodzić do wniosku, że definicje nie są mi do niczego potrzebne. Wolę pławić się w słodkim niedopowiedzeniu.

Bohaterka i narratorka "Mansardy" to kobieta w średnim wieku, która wiedzie życie po brzegi zapchane rutyną. Wszystko, co miało znaczenie, zdarzyło się wcześniej i rozgraniczyło czas na przed i po. Gdy była młodsza i miała, zdawać by się mogło, wszystko (męża, dziecko, dom), nagle straciła słuch. Medycyna nie potrafiła wskazać przyczyny. Wyglądało to tak, jakby obca osoba w niej samej zbuntowała się przed odbieraniem bodźców z zewnątrz i zamknęła się na świat. Mąż odizolował ją – od siebie, dziecka i ich wspólnego świata, by mogła sama uporać się z tym "wariactwem". Miała wrócić, gdy znów zachce jej się słyszeć. Po latach siłą wymazane wspomnienia wracają za sprawą listów od nieznanego nadawcy. Bohaterka po kolei odkrywa przed nami karty przeszłości, dzięki którym łatwiej zrozumieć jej obecny, przepraszający stosunek do życia. Porzucona w najcięższym momencie swojego życia udaje, że nic się nie stało, że tak musiało być. Niemal z radością wyrzeka się siebie. Tłumaczy męża, lituje się nad jego poczuciem winy, wciąż próbuje mu wynagrodzić to, że kiedyś go zawiodła. Jest typem samotnika, ale zmusza się do spotkań z ludźmi, którzy nie są jej już nawet obojętni, ale po prostu nieprzyjemni. Rutyna i zadowalanie innych stało się szkieletem jej życia. I tylko w mansardzie (czy ktoś jeszcze pamięta to słowo?!) nie musi udawać. To miejsce jej wolności, gdzie może odetchnąć pełną piersią i jest sobą, czyli "małą dziewczynką, która pragnie ogrzać sobie stopki i tańczyć wesoło jak wszystkie inne dzieci"[1]. Najpierw pomyślałam, że każdy powinien mieć taką mansardę. Żeby się uwolnić. Ale to przecież również synonim ucieczki. Może lepiej postarać się, żeby nie trzeba było przed niczym uciekać? Hmm… Ja chyba mam swoją mansardę.

No i cóż. Po raz kolejny KIK nie rozczarowuje. A do Marlen Haushofer jeszcze wrócę, bo dyskretna ironia i narzucająca się wieloznaczność jej prozy skutecznie pobudziły mój apetyt. I tylko dostaję gęsiej skórki, jak zwykle, gdy ktoś na światło wyciąga moje najczarniejsze myśli: "(...) jestem potworem, potworem, który wolny i samotny chce bujać po lasach i nie znosi nawet muśnięcia pędu rośliny na czole. Nie byłoby to zresztą nic strasznego. Ale ten potwór od czasu do czasu pragnie być kochanym, głaskanym i skomląc przypełza z powrotem do ludzi"[2].


---
[1] Marlen Haushofer, "Mansarda", przeł. Maria Kłos-Gwizdalska, wyd. PIW, Warszawa 1973, s. 37.
[2] Tamże, s. 77.


[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4720
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: sowa 25.04.2012 20:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Od jakiegoś czasu seria K... | mb1inez
Znasz Bachmann Ingeborg? Jeśli nie, zajrzyj/spróbuj. Skoro odpowiada Ci Haushofer, Bachmann też może być dla Ciebie.
Użytkownik: mb1inez 25.04.2012 20:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Znasz Bachmann Ingeborg? ... | sowa
Nie znam. Dziękuję za podpowiedź. Zresztą na Marlen Haushofer też trafiłam dzięki Polecankom BiblioNETki. Szkoda, że to już zapomniana literatura:(
Użytkownik: Que_Sabe 29.01.2013 11:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Od jakiegoś czasu seria K... | mb1inez
Również dostałam gęsiej skórki przy fragmencie, który zacytowałaś :)
Bardzo sobie cenię twórczość M. Haushofer i żałuję, że jest tak mało znana - przynajmniej w naszym kraju. Szkoda, bo to świetna literatura. Szukałam informacji o niej i jest tak, jak piszesz - trudno do nich dotrzeć. Są dwie strony internetowe poświęcone Haushofer - niestety tylko po niemiecku, ale z pomocą translatora można coś z nich wyciągnąć ;) Z publikacji polskojęzycznych wygrzebałam tylko kilka recenzji jej książek opublikowanych w latach siedemdziesiątych. Mam nadzieję, że kiedyś jakiś germanista z poczuciem misji przetłumaczy na polski biografię Haushofer - chętnie bym ją przeczytała.
Użytkownik: mb1inez 16.07.2013 19:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Również dostałam gęsiej s... | Que_Sabe
Warto wyszukiwać dla siebie takie perełki... Na szczęście stare wydania powieści Haushofer można odnaleźć tu i ówdzie.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: