Dodany: 30.03.2012 19:42|Autor: Anastazja Kura

Japoński katastrofizm


Biorąc pod uwagę ostatnią falę zainteresowania literaturą japońską, zwłaszcza książkami Murakamiego, dziwię się, że o Sakyo Komatsu mało kto słyszał. Faktycznie, nie jest to bardzo popularny pisarz, mimo że notka na okładce (Wydawnictwo Poznańskie, 1989) wymienia go jako jednego z trzech najpopularniejszych pisarzy science fiction w Japonii. I ja najprawdopodobniej nie usłyszałabym o tej książce, gdyby po trzęsieniu ziemi w 2011 znajomy nie przypomniał sobie, że „gdzieś kiedyś czytał taką książkę, w której jest wielkie trzęsienie i Japonia się topi”. Właśnie w kontekście zeszłorocznych wydarzeń powieść robi spore wrażenie.

Oczywiście „Zatonięcie Japonii” należy do gatunku science fiction, ale próżno tu szukać cyborgów, futurystycznej technologii albo postapokaliptycznych wizji. Fikcyjna jest tylko wizja zagłady, a i ta podbudowana została teoriami naukowymi w taki sposób, że laik w dziedzinie sejsmologii i geologii może nie odróżnić fikcji od nauki. Wizja Japonii i jej mieszkańców jest bardzo realistyczna, momentami wręcz zaangażowana społecznie: autor porusza problemy narkotyzującej się młodzieży czy hostess pracujących w nocnych klubach. Choć akurat te części powieści wypadły słabo, jak powierzchowny dodatek, coś, czego Komatsu nie chciał przemilczeć, ale co nie ma większego wpływu na główne wątki.

Bo zdecydowanie życie jednostek i ich problemy nie są na pierwszym planie. Osią fabuły jest los całego kraju, nieuchronnie zmierzającego ku zagładzie. Nie chodzi też o intrygę, która podtrzymywałaby nasze zainteresowanie dzięki zaskakującemu zakończeniu, którego czytelnik nie może się doczekać - to jest podane już w tytule. Uwaga autora skupiona jest na powolnym umieraniu całego archipelagu i narodu. Oczywiście pojawiają się interesujący bohaterowie, ale są oni częścią zespołu badawczego, którego celem jest przewidzenie przebiegu i skutków zbliżającej się katastrofy i opracowanie ratunku dla narodu. Gdzieś w tle są wspomnienia o ich życiu osobistym, rodzinach, zmęczeniu, ale zaangażowanie w sprawę, która dotyczy całego narodu zajmuje pierwszy plan. Stanowi to spory kontrast z indywidualistycznymi wizjami katastroficznych filmów amerykańskich, gdzie najczęściej osią fabuły jest konfrontacja jednostek, często nieludzko bohaterskich, z kataklizmem. Tu mamy naród w obliczu kataklizmu. To nie jest dziwne, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że w japońskiej hierarchii wartości dobro grupy jest zawsze przedkładane nad interes jednostki. I jeśli już w „Zatonięciu Japonii” pojawiają się jacyś bohaterowie, są to właśnie ci, którzy poświęcili swoje partykularne interesy dla ratowania narodu. Z tej samej przyczyny sporą część powieści zajmuje polityka i debaty rządowe na temat ratowania kraju.

Wszystko to okraszone jest refleksjami nad ginącym krajem, jego przyrodą oraz niestety trochę niepasującymi wtrętami moralizującymi, na przykład o młodzieży, która nie doświadczywszy wojny, nie jest zdolna do zachowania właściwego spokoju w trakcie katastrofy. A później refleksja, że będzie coraz gorzej, a kolejna katastrofa wywoła ogólny popłoch. Czy autor się mylił, możemy sobie odpowiedzieć, widząc zachowanie Japończyków po zeszłorocznej katastrofie. Takie wtręty, na szczęście nieliczne, choć miały - jak podejrzewam - podnosić wartość książki, nie bardzo pasują do naukowych i politycznych dyskusji.

Biorąc pod uwagę te wszystkie aspekty „Zatonięcia Japonii”, zdecydowanie nie jest to dzieło ponadczasowe, ale też nie lekkie czytadło. Zwłaszcza że podbudowa teoretycznonaukowa sprawia, iż momentami język jest trudny. Naprawdę łatwo pogubić się w fachowych i geograficznych terminach. Natomiast świetnie czyta się tę książkę, jeśli ma się jakiekolwiek pojęcie o geografii Japonii, co ułatwia zrozumienie fabuły. Jeśli nie ma się takiej wiedzy, będzie na pewno trudniej, ale warto.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1124
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: