Dodany: 31.01.2012 20:07|Autor: polter

Całkiem ciekawe miasto


Cassandra Clare to zdolna autorka. Jej debiut, "Miasto Kości", nie został przyjęty przez krytyków najcieplej, jednak kolejne książki z cyklu "Dary Anioła" były coraz lepsze. Choć "Miasto Upadłych Aniołów" nie jest pozbawione wad, to utrzymuje dość wysoki poziom swojego poprzednika, i wśród powieści paranormal romance w Polsce ciężko znaleźć dla tej pozycji godnego konkurenta.

Z uwagą śledzę ewolucję warsztatu Cassandry Clare od debiutu do chwili obecnej. Pierwsza powieść była przeciętnym zbiorem luźnych pomysłów okraszonych w miarę dobrymi dialogami, jednak poprawiło się to z czasem – akcja "Miasta Upadłych Aniołów" została poprowadzona sprawnie, fabuła jest przemyślana, aczkolwiek nie zaskakująca, zaś do opisów nie można się w żaden sposób przyczepić. Oczywiście bardzo dużo brakuje im do homeryckiej czy paskowej plastyczności, ale marzący o pisarskiej karierze w nurcie romansu fantastycznego mogą się na twórczości Amerykanki wzorować.

Czwarty tom jest kontynuacją wątków ustabilizowanych lub pozornie zakończonych w częściach poprzednich, o czym ciężko pisać bez ujawniania treści. Akcja zawiązuje się klasycznie – odnaleziono zwłoki przedstawicieli różnych ras, a Nocni Łowcy muszą przeprowadzić dochodzenie. Sprawa ta wydaje się łączyć z atakami na najlepszego przyjaciela głównej bohaterki. Autorka umiejętnie snuje intrygi i przecina poszczególne wątki, tworząc sieć powiązań oraz zależności zarówno pomiędzy bohaterami, jak i ich priorytetami.

Czytelnik zapoznaje się z osobami z krwi i kości, żywymi istotami, nie zaś zbiorem pacynek służących do popychania akcji czy rozgrywania scen miłosnych. Różnica między postaciami poznanymi w pierwszym tomie a tymi tutaj jest ogromna. Z zestawu klasycznych dla romansu fantastycznego bohaterów wykształtowały się bardzo ciekawe kreacje. Clary stała się zdeterminowaną i ambitną wojowniczką, nie podzielając losu setek dziewcząt zadowalających się wieczną miłością paranormalnego ukochanego. Simon "wyrósł" na prawdziwego wampira, którego dylematy (chociaż klasyczne i nieco naiwne) są znacznie bardziej rozbudowane i wiarygodniejsze niż standardowe problemy nieumarłych w tego typu literaturze. Szkoda tylko obiektu uczuć protagonistki, który zaplątał się w fatalizm, zmieniając z zabawnego Mistrza Ciętej Riposty w targanego dziwnymi i niekiedy irracjonalnymi uczuciami emo-chłopca. Zamianę tę rekompensuje jednak kilka innych ciekawych figur, chociażby wiekowa, podstępna i pozbawiona skrupułów wampirzyca czy homoseksualny mag.

Głównym mankamentem powieści są przydługawe rozważania o miłości oraz przegadane dialogi. To, że da się pisać o uczuciach bez zbędnego patosu i nudy, pani Clare udowodniła w Mechanicznym Aniele, prequelu Darów Anioła, lecz w "Mieście…" poniosła ją w niektórych momentach fantazja. Miast lekkiego spowolnienia akcji oraz preludium do burzy, która zaraz po nim się rozpęta, dostaliśmy fragmenty żywcem wyciągnięte z notatnika fanki wampirzych romansideł. Dialogi, będące mocnym punktem poprzednich tomów, tutaj niestety tylko w niektórych miejscach bywają błyskotliwe, ironiczne oraz ciekawe.

"Miasto Upadłych Aniołów" jest książką godną polecenia. Szkoda tylko, że głębia wychodzi z niektórych bohaterów tak późno. Fani serii i tak przeczytają, ale mniej wytrwali czytelnicy z pewnością wykruszyli się po części pierwszej. Może jednak warto by powrócić do lektury i dać szansę kolejnym tomom?



[Autorem recenzji jest Michał "Thoctar" Małysa.
Tekst pierwotnie opublikowany w serwisie Poltergeist: http://ksiazki.polter.pl]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1135
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: