Dodany: 14.12.2011 11:21|Autor: in_dependent

Hity spod lady


Dzisiejszy świat galopuje niczym rącza gazela. Konsumpcjonizm atakuje nas już z każdej sklepowej wystawy, z każdego odebranego nieopatrznie e-maila czy nawet z każdym ruchem kciuka błądzącego po pilocie do telewizora.

I pomyśleć, że kiedyś tego wszystkiego nie było. Nie było tysiąca kanałów telewizyjnych, wystawy sklepów rozczulały jedynie makabrycznymi atrapami produktów, które powinny być dostępne od ręki (lecz nie były), a o Internecie nikt wtedy nawet nie marzył.

Istniała za to ważna i przydatna dla każdego konsumenta rzecz - reglamentacja towarów. Chcąc kupić cukier, dzisiaj idziemy do supermarketu i albo go załadujemy do koszyka, albo w ogóle nie uświadczymy na półce. Niegdyś musieliśmy poza chęcią nabycia cukru mieć także kartkę uprawniającą do jego kupienia, którą można było zdobyć w sposób bardziej lub mniej legalny. Lecz nawet posiadacze kartek musieli liczyć się z tym, że pożądanego towaru mogą jednak nie otrzymać.

Porządek musi być

Mieszkania w PRL-u to temat-rzeka. Nie było z nimi rewelacyjnie, zresztą tak jak z wszelkimi dobrami w tamtych czasach (nie dotyczy to prawdopodobnie octu). By otrzymać własne cztery kąty, należało zapisać się na listę oczekujących. Z czasem powstawały też listy oczekujących na oczekiwanie. Szansę na skrócenie czasu oczekiwania mieli ci, którzy przysłużyli się ludowej ojczyźnie, robotnicy przemysłowi, suwnicowe, milicjanci, urzędnicy. Prominenci partyjni mogli wprowadzać się do własnych mieszkań właściwie od razu. Plusem tej sytuacji było to, iż każdy prędzej czy później otrzymywał wymarzone mieszkanie i to prawie za darmo. Ceną był wkład budowlany płacony na początku i później regularnie, co miesiąc, ale przecież można było, po uprzednim opłaceniu mistrzów w spółdzielni, zamieszkać we własnym M-3.

Niektórym nie dane było sprawnie funkcjonować w tej szczególnej sytuacji politycznej, w tej przedziwnej gospodarce planowanej. Choćby wampiry - one to dopiero nie miały łatwego życia. Nie dla nich była żywność na kartki, przydziały mieszkań, samochodów, pralek, lodówek oraz innego AGD i RTV. Jako istoty nadprzyrodzone nie miały bowiem właściwie prawa istnieć w ateistycznej rzeczywistości PRL-u. Ale nie oznacza to, że nie istniały...

Krwisty stek raz

Gosia, przytłoczona mnóstwem młodzieńczych problemów, nieodwzajemnioną miłością do cudownego Limahla, który zdaje się nie mieć o jej istnieniu bladego pojęcia, zrozpaczona interesownością swojego chłopaka, postanawia popełnić samobójstwo.

Czyż to nie doskonały początek mocnej i głębokiej powieści psychologicznej? Nie tym razem.

Gosia budzi się następnego dnia w mrocznym miejscu. Okazuje się, że nie śpi we własnym łóżku, lecz w wyściełanej trumnie w jakimś grobowcu. Minął tak naprawdę nie jeden dzień, ale długi czas, krewni na jej widok uciekają z krzykiem, wciąż powtarzając sobie, że przecież pochowali niepokorną samobójczynię. W dodatku nasza bohaterka za nic na świecie nie może poprawić sobie fryzury ani przypudrować noska, gdyż nie widać jej odbicia w żadnym lustrze, jej serce nie bije tak jak powinno, oraz jakoś radzi sobie bez oddychania... Diagnoza? Przewlekły wampiryzm.

Ale Małgosia nie wierzy. Nie przyjmuje do wiadomości tego, kim się stała, dopóki nie spotyka na swej drodze takich samych jak ona - wampirów próbujących przetrwać w komunistycznej rzeczywistości. Niektórym udaje się żyć na całkiem dobrym poziomie, wykorzystując nabyte przed kilkuset laty umiejętności stają się bowiem doskonałymi robotnikami i swoje przyjemne życie okupują ciężką pracą w fabryce i dzieleniem się z innymi swym wielkim doświadczeniem. Inni porzucają wszystkie dotychczas wyznawane poglądy na rzecz jedynej światłej idei... komunizmu. Do paczki należy też dostojny hrabia, funkcjonujący całkiem dobrze pod rządami proletariatu, a nieco poza nią jest przystojny wilkołak, prawdziwy młody gniewny, który kilka razy, nie wiedzieć czemu, ratuje Gosię z opresji.

Wszyscy oni, persony non grata, wyjęci spod prawa, żyjący na marginesie społeczeństwa, ostrożnie planujący każdy krok w obawie przed esbecją, mocno zatracili swój wielowiekowy charakter. Stali się leniwi, ponuro przyjęli wszystkie niedogodności życia w ukryciu i wyzbyli się już nawet ochoty na picie ludzkiej krwi czy częste przemienianie się w wilka. Przed zbliżającym się upadkiem tradycji i obyczajów może ochronić wampiry znalezienie tajemniczej księgi, do której poszukiwań ochoczo przystępują.

Spokojnie, towarzysze

Piekielnie bałam się czytać „Wampira z M-3” w miejscach publicznych. Bowiem sięgając po tę książkę w kolejce w przychodni czy urzędzie, w komunikacji miejskiej - co rusz, jak rasowa wariatka, wybuchałam głośnym śmiechem. A śmiać miałam się z czego, bo powieść ta to plątanina wartkiej akcji i porażającego humoru.

Mamy tu babcię-dewotkę przypuszczającą atak na wampiry wraz z paczką uzbrojonych po zęby i mocno leciwych akowców, mamy nagle budzącą się do życia w muzeum mumię egipskiego kapłana, której za wszelką cenę trzeba pomóc wydostać się z zamkniętego, komunistycznego kraju do dalekiego Egiptu. Mamy szmuglerów, cinkciarzy, histeryczny napad na Pewex, poszukiwanie deficytowego towaru, jakim jest eleganckie sukno. Mamy wreszcie ciekawe relacje międzyludzkie, a właściwie „międzywampirze”, rozciągające się też na inne istoty nadprzyrodzone, które ze względu na niebijące serca i niepulsującą w żyłach krew są kompletnie nieemocjonalne.

Andrzej Pilipiuk naprawdę się postarał i stworzył prawdziwie prześmiewczą, ironiczną, krwiożerczo-uroczą odpowiedź na nagłe zapotrzebowanie rynku czytelniczego na wampirze opowieści. Jednakże takich wampirów, jak w tej powieści nie spotkacie nigdzie indziej (no, może jeszcze u Pratchetta…) – to Wam gwarantuję!

Oczywiście powieść tę Wam polecam, chociaż sama wobec „Wampira z M-3” mam ambiwalentne uczucia. Czytając go zawsze po kilku chwilach uświadamiałam sobie, że przecież ja nie lubię fantastyki! Wręcz jej nie znoszę!

Po czym szybko wracałam do dalszej lektury…

I tym razem nie mam nic na swoje usprawiedliwienie!


[Tekst opublikowałam wcześniej na swoim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1178
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: