Ostatnio dysponując nadmiarem wolnego czasu w oczekiwaniu na pociąg na dworcu wileńskim skoczyłam do pobliskiej księgarni i jak to mam w zwyczaju - oglądałam książki.
Zauważyłam półeczkę z napisem ''przecena'', co zawsze jest kuszące i zaczęłam ją gruntownie przetrząsać. I znalazłam w końcu dość opasłe tomiszcze Carsten Jensena o tytule ''My, topielcy''. W biblionetce niewiele osób ją oceniło (20) a i recenzji też brak.
Topielcy pozostali na półce, myślę że nie zabraknie egzemplarzy, a ja postanowiłam zasięgnąć opinii.
Czytał ktoś? Warto w to zainwestować czy lepiej wypożyczyć, przewertować i oddać? Albo może w ogóle nie sięgać?