Dodany: 19.04.2011 17:58|Autor: Mag.ma

Czytatnik: ...

3 osoby polecają ten tekst.

Gra o tron - ach, te "wspaniałe" tłumaczenia!


Z okazji serialu postanowiłam odnowić znajomość z sagą Martina i muszę przyznać, że podoba mi się dużo bardziej niż te 4-5 lat temu, kiedy czytałam ją po raz pierwszy.
Niestety, dużo bardziej zwracam też uwagę na tłumaczenie/redakcję/korektę... Nieraz spotkałam się, że w przypadku przekładu kilku tomów przez różnych autorów widać niekonsekwencję w tłumaczeniu nazw (chociażby cykl o Ani z Zielonego Wzgórza), ale to co tu się dzieje przekracza granicę mojej cierpliwości (tym bardziej, że podpisał się pod tym jeden człowiek). W jednym rozdziale tłumacz potrafi raz przełożyć słowo "weirwood" jako "czardrzewo" a za moment jako "magidrzewo", a jeszcze gdzie indziej jako "magilasy". Z nazwami własnymi jest jeszcze gorzej - raz są tłumaczone, raz nie. Irytuje mnie ta niekonsekwencja - fabuła jest wystarczająco rozbudowana, wolałabym się nie zastanawiać, czy Dragonstone i Smocza Wyspa to jedno i to samo miejsce, i dlaczego Lysa jest nagle w Orlim Gnieździe a nie w Eyrie...
Nie brakuje również "zwykłych" błędów translatorskich: od błahych, jak np. twardy ser zamiast sera żółtego, po ważniejsze, np. pępek zamiast ... brodawki sutkowej (tak mnie zafrapowało jakim sposobem Spaleni mogli sobie przypalać pępek, że sięgnęłam po oryginał - no i niespodzianka, w tekście po angielsku jest "nipple" - to już łatwiej mi sobie wyobrazić ;)).

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4234
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: