Dodany: 04.03.2011 07:54|Autor: misiak297

Czytatnik: Misiakownik

04.03.2011 "Wszystko z miłości" i nie tylko...


Mało która pisarka rozczarowała mnie tak bardzo jak Roma Ligocka. Nie żeby pisała źle, wręcz przeciwnie - pisze świetnie. Jej "Dziewczynka w czerwonym płaszczyku" długo nie schodziła z mojej prywatnej listy najlepszych książek. "Kobieta w podróży" też mnie w jakiś sposób urzekła. W czym więc rzecz? Otóż w kolejnej autobiograficznej książce "Tylko ja sama" w posłowiu czytamy:

"A także [dziękuję] tym osobom, z którymi spotkania stały się dla mnie inspiracją do stworzenia niektórych postaci występujących w powieści - choć nie są to oczywiście ich portrety dosłowne. Autor bowiem, świadomie czy nieświadomie, zawsze czerpie z bogactwa żywej materii, która go otacza"

Poczułem się nagle zwyczajnie oszukany. Zakładam, że czytam coś w rodzaju cudzego pamiętnika, a więc nie ma zmyśleń. Wierzę Autorce w jej słowa. To był dla mnie jako czytelnika ogromny cios i Roma Ligocka już nigdy nie odzyskała mojego zaufania (podobnie miałem przy Małgorzacie Musierowicz, która w "Języku Trolli" opisała historyjkę krążącą jakiś czas wcześniej po Internecie. Słyszałem też, że Danielle Steel - której zresztą nie cenię za bardzo, nie czarujmy się - też tylko sygnuje własnym nazwiskiem powieści napisane przez swoje sekretarki wedle utartego schematu. Ktoś ma bliższe informacje na ten temat?

W każdym razie, abstrahując od tego czy Ligocka jest wiarygodna, muszę stwierdzić, że Wszystko z miłości (Ligocka Roma) to zbiór niezwykle urzekających historii. Roma Ligocka jest taka ludzka, a te opowieści takie proste i właśnie przez tę prostotę piękne i mądre. W tych tekstach codzienność - drobne, mniej lub bardziej typowe epizody - ulega gloryfikacji w niesamowity sposób. Opowieść o kuferku z pamiątkami, historia miłej kosmetyczki, epizod z postrzeloną aktorką, urzekające rozmyślania na temat "Anny Kareniny", zagubienie na schodach dla personelu, wizyta na Sycylii, opis czarujących małych sklepów wypłaszanych przez zimne galerie handlowe... To wszystko ulega jakiemuś takiemu uwzniośleniu, wobec którego trudno pozostać obojętnym. Nie wiem, czy Roma Ligocka zmyśliła sobie te historie, czy też wydarzyły się one naprawdę - ale w sumie nie miało to dla mnie znaczenia. Byłem urzeczony.

Ostatnio zaś w ramach "akcji klasyka" sięgnąłem znów po Rodziewiczównę. Tym razem czytałem Kądziel (Rodziewiczówna Maria). Szkoda, że dość wysoko oceniona przez Biblionetkowiczów książka nie doczekała się opisu. To historia pani Taidy Skarszewskiej - kobiety jak to często u Rodziewiczówny silnej, pracowitej, mądrej, surowej. Owa wdowa zarządza swoim majątkiem - Rudą i wychowuje synów, jak łatwo się domyślić równie dobrych i szlachetnych. Jednak ani Kazimierz ani Włodzio nie są wolni od rozterek uczuciowych. Pani Taida również ma swoje problemy - nie umie znaleźć osoby, która mogłaby pomóc jej w zarządzaniu Rudą, poza tym martwi się o dobro swoich synów. Jest jeszcze Stasia Ozierska ogarnięta szałem emancypacji... Więcej nie zdradzę.

Powiem Wam, że jest coś w tych książkach. Oczywiście zakurzyły się, to nie ulega wątpliwości. A jednak i dziś czyta się je z zainteresowaniem - nawet pomimo czarno-białych postaci, względnej przewidywalności i pewnego ładunku patosu, jaki niosą ze sobą. Mnie samego trochę krzepi czytanie o tych ludziach szlachetnych i pełnych życiowej mądrości. Tym bardziej, że Rodziewiczównie nie brak humoru. Jednak sama ta historia po prostu zastanawia - wydaje się, że jak na tamte czasy ewenementem było, żeby same kobiety rządziły we dworze, bez pomocy męskiej ręki. Ale cóż - taka była Rodziewiczówna i takie też są jej bohaterki - w jakimś stopniu wciąż fascynujące.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7294
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 13
Użytkownik: koczowniczka 04.03.2011 09:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Mało która pisarka rozcza... | misiak297
Witaj, Michale :-) Ligocka mi także bardzo podpadła, choć z innych powodów niż Tobie. Nieprzyjemnie zaskoczyło mnie to, co napisała o sobie w Czułość i obojętność (Ligocka Roma). Oto próbka jej zwierzeń:

"Wieloma ludźmi gardzę, innymi się brzydzę, do niektórych czuję tylko złość. Niełatwo wybaczam, nigdy nie zapominam - nie jestem tolerancyjna. Raczej nie cieszę się z sukcesów moich kolegów po piórze".

Odniosłam wrażenie, że Ligocka to osoba małostkowa, nieprzyjemna, nieznośnie infantylna, a jej życie jest niesłychanie puste. W jednym z opowiadań napisała o kobiecie, która płakała, bo zgubiła but. I Ligocka życzyła w myślach tej kobiecie, żeby but nigdy się nie znalazł. Prawda, że to trochę małostkowe? Ale przyznaję, że talent literacki Ligocka ma. Chętnie bym przeczytała jakąś powieść w jej wykonaniu, natomiast od opowiadań autobiograficznych będę uciekała jak najdalej:-)
Użytkownik: misiak297 04.03.2011 10:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj, Michale :-) Ligock... | koczowniczka
Witaj, Koczowniczko! Zdziwiłaś mnie szczerze. Zupełnie inny obraz Ligockiej wyłania się z opowiadań we "Wszystko z miłości". Wydawało mi się, że ona jest osobą, która czasem się ludzi boi, ale generalnie jest im życzliwa. Bardzo ładnie potrafi o nich pisać.
Nie wiem - w kontekście przytoczonego cytatu - z czym tu mamy zatem do czynienia? Z pisaniem pod publiczkę? Nie mam pojęcia - ale to w jakiś sposób niesmaczne.
Użytkownik: Marylek 04.03.2011 10:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Mało która pisarka rozcza... | misiak297
A ja nie bardzo rozumiem, na czym polega Twój zarzut.

Przecież to prawda, że autor czerpie z otaczającej go materii. A z czego ma czerpać? To truizm, z którym nie ma sensu dyskutować.

Natomiast to, czy wszystkie postacie występujące w książce - nawet biograficznej czy autobiograficznej - są co do joty oddane zgodnie z rzeczywistością, jest primo nie do sprawdzenia, a secundo nie pierwszorzędnej wagi, skoro to jest powieść. A Ligocka użyła w podanym przez Ciebie cytacie slowa "powieść". Czyli licentia poetica daje jej prawo swobodnego przetwarzania "otaczającej materii". A skoro w wyniku tegoż otrzymujemy książkę, od której nie możesz się odrwać, to oznacza, że wszystko jest jak być powinno i Ty, czytelniku, możesz się jeno cieszyć, a nie czepiać. ;)

Michałku, jeśli ktoś wydaje pamiętnik czy dziennik, to przecież zaznaczone to jest na okładce. Jeśli ktoś pisze powieść, nawet biograficzną, to ma prawo nie tworzyć "portretów dosłownych". Takie jest moje zdanie.
Użytkownik: misiak297 04.03.2011 10:23 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja nie bardzo rozumiem,... | Marylek
A ja jednak się uprę, że to nieuczciwe. W biblionetce "Tylko ja sama" jest wprowadzone jako "biografia/autobiografia/pamiętnik", a na nocie wydawniczej widnieje:

"Całymi latami zadawałam sobie pytanie, co zrobię, jeśli ktoś wywlecze tę starą historię. Prawdą jest, że do tej pory nie zdobyłam się na to, aby z kimś o tym porozmawiać. Nawet sama ze sobą. Chciałam opisać dwanaście miesięcy, a opowiedziałam historię swojego życia. Dlatego "Tylko ja sama" to być może najbardziej bolesna, ale jednocześnie najbardziej radosna książka".

Nie mam nic przeciwko temu, że pisarz czerpie z otaczającej go materii. Wiem, że nawet pamiętniki bywają mocno podkoloryzowane, często nawet nieświadomie. Jednak w momencie, w którym czytam historię autobiograficzną, a potem okazuje się, że to tu, to tam sobie autorka coś dopowiedziała, czuję się po prostu oszukany. Gdyby we wstępie napisała: "Część osób i wątków jest nieprawdziwa" - w porządku, nie ma sprawy. Natomiast w takim wypadku - nie, to nieuczciwe.
Użytkownik: Marylek 04.03.2011 11:24 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja jednak się uprę, że ... | misiak297
Ale napisała to właśnie, tyle że nie we wstępie, a w posłowiu. Ale napisała!
I nie to, że nieprawdziwa, tylko zmieniona, przetworzona.

Przez Ciebie dodałam sobie tę książkę do schowka - obadam sama, bo taka dyskusja "na sucho" nie jest do końca fair z mojej strony. ;)
Użytkownik: misiak297 04.03.2011 11:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale napisała to właśnie, ... | Marylek
Ale właśnie umieszczenie tego w posłowiu, a nie we wstępie jest nieuczciwe.
A gdybym ja napisał o sobie że jestem pięknym niebieskookim blondynem i mam 1,80 wzrostu to to by też nie było "nie to, że nieprawdziwe, tylko zmienione przetworzone"?:D
To w sumie niezły patent na internetowe randki...
(Ona: - Mówiłeś że wyglądasz jak Hugh Grant.
On: - Bo to prawda, tylko trochę przetworzona:D)

PS. Mogę Ci tę książkę przynieść w sobotę.
Użytkownik: Marylek 04.03.2011 11:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale właśnie umieszczenie ... | misiak297
Przynieś, przynieś proszę, drogi niebieskooki, przetworzony blondynie! :-D
Użytkownik: aleutka 04.03.2011 11:34 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja jednak się uprę, że ... | misiak297
To w takim razie jest błąd klasyfikacyjny w Biblionetce. Bo jeśli sama autorka (pod koniec, a nie na początku, ale cóż ma kolejność do rzeczy?) przyznaje, że to powieść jest, to ja nie mam problemu.

Swoja droga ciagle mnie zastanawia to co kiedys powiedziala Blixen - ze mianowicie powiesc "z kluczem" - ewidentnie wzorowana, odbijajaca niejako zywe osoby - jest nie do przyjecia z artystycznego punktu widzenia.

A odnośnie tej uwagi Ligockiej o własnym charakterze - w pewnym sensie umiem ją docenić. Pokusa, żeby kreować samą siebie na taką mądrą, wyjatkowo ciezko doświadczoną przez życie, ale wyrozumiałą osobę może być duża w jej przypadku.
Kiedys myslalam (w moich naiwnych latach nastoletnich) ze czlowiek dojrzaly to ktos w harmonii niczym u Bacha. Dopiero potem zaczelo mi switac ze harmonia w przypadku czlowieka to po prostu polaczenie dysonansow :) - wiec osoba ktora otwarcie przyznaje, ze ma klopoty z wybaczaniem i nigdy nie zapomina moze byc rownoczesnie osoba ktora umie cieplo i wyrozumiale portretowac ludzi.

PS Mam nadzieje, ze dostales moja odpowiedz na twoja wiadomosc misiaku. Kraza tu po Biblionetce wiesci, ze odpowiedzi na prywatne wiadomosci czasem nie dochodza do adresatow.
Użytkownik: Marylek 04.03.2011 12:04 napisał(a):
Odpowiedź na: To w takim razie jest błą... | aleutka
Odośnie tej uwagi - też ją umiem docenić.

Często wydaje nam sie, że pisarz czy jakakolwiek inna osoba "na świeczniku", to ktoś w rodzaju nadczłowieka. Nam wolno mieć humory i wapory, ale ktoś taki winien być kryształowy. A przecież to też czlowiek. I jeśli ten człowiek powie wprost, co myśli (nienajlepiej) o samym sobie, to od razu czytelnik czuje sie rozczarowany. A niby dlaczego?
Użytkownik: misiak297 04.03.2011 12:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Odośnie tej uwagi - też j... | Marylek
Ja tu widzę raczej rozdźwięk. W tym zbiorku, który tu omawiam pisarka deklaruje, że naprawdę lubi ludzi. Nikomu nie odmawiajmy prawa do humorów, ale trochę konsekwencji jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
Użytkownik: koczowniczka 04.03.2011 21:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Odośnie tej uwagi - też j... | Marylek
Rozczarowało mnie wyznanie Ligockiej wcale nie dlatego, że lubię tylko miłych, kryształowych pisarzy, lecz dlatego, że przedtem, w poprzednich książkach, Ligocka przedstawiła się jako miła, wyrozumiała, pełna empatii pani. A potem dowiedziałam się, że ta pani jest niemiła, mściwa, złośliwa. Poczułam się nieswojo, a nawet - poczułam się oszukana. Niech sobie Ligocka ma humory i przywary, ale niech nie kreuje się na osobę o pięknym charakterze. To nie w porządku. Nie lubię obłudy.
Nikomu nie odmawiajmy prawa do humorów, ale też nie pozwalajmy się okłamywać, zwodzić.
Użytkownik: Marylek 04.03.2011 21:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozczarowało mnie wyznani... | koczowniczka
Ale nikt nie jest monolitem, prawda? Każdy z nas ma i wady, i zalety. Mogę ogólnie lubić ludzi, co nie znaczy, że absolutnie wszystkich - o to mi właśnie chodzi. Niektórymi mogę się brzydzić, inni mogą mnie denerwować, jeszcze innych mogę po prostu nie cierpieć, co nie przeszkadza lubić ludzi w ogólności, jako gatunku i starać się ich zrozumieć. Poza tym można mieć lepsze i gorsze dni, a w takim gorszym empatia może ciut zanikać. I powiedzieć coś takiego, zdobyć się na taką szczerość, to jest coś. Chodzi mi o sam fakt przyznania się głośno: mam wady, wiem o nich, ubolewam nad nimi. Tak ja to widzę.

Z tym, że ciągle teoretyzuję, bo ja książek pani Ligockiej nie czytałam, opieram się tylko na tym, co Wy tutaj mówicie. Jak ten wysoki blondyn Misiak przyniesie mi książkę na spotkanie, to może jakiś sąd empiryczny wygłoszę. :)
Użytkownik: koczowniczka 13.12.2011 12:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Mało która pisarka rozcza... | misiak297
Gratuluję Ci wydania książki!

Przypominałam sobie o Twojej czytatce, bo niedawno natrafiłam na autorkę, która w powieści określanej jako autobiografia podaje zmyślone wiadomości. Chodzi o Allende Isabel. W "Pauli" zasugerowała ona, że jej dziadek był mordercą. W następnej autobiograficznej książce pt. "Suma naszych dni" stwierdziła, że jej dziadek wcale nie był mordercą i:

„...nigdy nie wyobrażałam sobie, że pewne osoby wezmą wszystko dosłownie. Książka jest przeinaczoną i wyolbrzymioną wersją wydarzeń”.

Też poczułam się oszukana. Skąd my, czytelnicy, mamy wiedzieć, kiedy autor pisze prawdę, a kiedy "przeinaczoną i wyolbrzymioną wersję wydarzeń"?... Poza tym to niesmaczne i nieuczciwe, że pisarka tak oczernia bliskie osoby. Nic dziwnego, że krewni pogniewali się na panią Allende. Ech, jak ja nie lubię takich praktyk. Autobiografia to autobiografia, wszystkie zawarte w niej wiadomości powinny być prawdziwe.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: