Dodany: 22.02.2007 21:37|Autor: g_a_b_r_i_e_l

O "złotym" człowieku w "złotym wieku" Rzeczypospolitej


Osobliwy urok dobrze napisanych biografii polega na tym, że posągowe i jednoznacznie sklasyfikowane postacie herosów, sprzedawczyków, zbrodniarzy czy dobroczyńców, jakie jawią się zazwyczaj po kursach historii, nabierają nagle człowieczeństwa, z całym dobrodziejstwem inwentarza.

Taki też jawi się, na obrazie nakreślonym przez Jerzego Besalę, Stanisław Żółkiewski, współautor zwycięstwa pod Byczyną, autor wiktorii pod Kłuszynem i wielu mniej znaczących bitew. Miał on okazję dowodzić jedną z najlepszych armii świata na przełomie XVI i XVII w. jako hetman polny (a potem koronny) w okresie autentycznej potęgi Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Jak przystało na tamten okres, służba publiczna (zwłaszcza u boku Jana Zamoyskiego) pozwoliła mu ze szlachcica średniej miary urosnąć do rangi magnata kresowego. Mimo to Żółkiewski był, jak na tamte czasy, fenomenem. Jego fenomen przejawiał się w tym, iż nie przystawał on do wizerunku zawadiackiego, konfliktowego, buńczucznego, prawdziwie "polskiego" szlachcica. Był stosunkowo ascetyczny, kontemplacyjny, powściągliwy i, jak na wojownika, przesadnie łagodny (co stało się po części przyczyną jego klęski i śmierci po bitwie pod Cecorą w 1620 r.). W księgach sądów grodzkich nie zanotowano ani jednego procesu z udziałem Żółkiewskiego, co w tamtych czasach, przy posiadaniu tak potężnych areałów ziemi, było rzeczą bez precedensu. Cechy charakterologiczne Żółkiewskiego przełożyły się w całości na jego rojalistyczną postawę, mimo odmiennych niż Zygmunta III Wazy zapatrywań w wielu kluczowych kwestiach. Jak każda wielka postać, miał współczesnych sobie wielbicieli i oponentów. Odbył wjazd tryumfalny do Warszawy, ale bywały też okresy, w których wolał nie pojawiać się na Sejmie.

Z przekazu Besali wyłania się też obraz człowieka przytłoczonego ciężarem odpowiedzialności. Zmęczonego zakresem zadań (zwłaszcza obrony potocznej) wykonywanych w warunkach ciągłego braku żołnierza i niekończących się ataków oponentów politycznych. Człowieka, którego wielka gwiazda już wygasła, a mimo to musiał wykonywać swoje obowiązki - nie mając już autorytetu wodzowskiego, a co za tym idzie, zaufania wojska. W świetle okoliczności towarzyszących ostatnim latom życia hetmana należałoby przypuszczać, iż przewijający się często w korespondencji Żółkiewskiego motyw śmierci na polu bitwy stanowił nie tyle wymarzone uwieńczenie działalności wielkiego wojownika, ile akt desperacji w obliczu ciągłego kwestionowania jego zasług i wytykania nieskuteczności.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1140
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: