Dodany: 05.11.2010 20:03|Autor: agatatera

Książka: Sto dni
Bärfuss Lukas

1 osoba poleca ten tekst.

Dlaczego?


David Hohl zostaje wysłany w misji pomocowej do Rwandy, według Szwajcarów afrykańskiego odpowiednika ich kraju. Ludzie są tutaj zorganizowani, pracowici, niezbyt rozrywkowi, pracują i spokojnie spędzają czas wolny.

Młody Szwajcar przybywa do Rwandy pełen ideałów, wyszkolony w komunikacji międzykulturowej, wyczulony na "gorące tematy" tegoż kraju. Jednak już na lotnisku dostaje prztyczek w nos – w trakcie kontroli celnej próbuje pomóc młodej rwandyjskiej dziewczynie, która jednakże uważa, że pomocy tej nie potrzebuje i nie jest za nią wdzięczna, wręcz odwrotnie. Dziewczyna swym zachowaniem irytuje Davida i jednocześnie intryguje.

Praca oraz stosunki społeczno-polityczne w Rwandzie mocno odbiegają od wyobrażeń Dawida, czuje on pustkę i nudę (szczególnie na początku), uważa, że jest niesprawiedliwie faworyzowany w stosunku do społeczności lokalnej. W ogóle wygląda on najpierw na idealistę, który marzy tylko o ulepszeniu sytuacji mieszkańców Rwandy i wierzy, że się do niej mocno przyczyni. A jak jest naprawdę?

Agathe staje się obsesją Davida. Próbuje ją odnaleźć, a gdy mu się wreszcie – zupełnym przypadkiem – udaje, robi wszystko, by tylko ją zdobyć i z nią być. Moim zdaniem, miała być ona dla Davida środkiem, który pomoże mu zrozumieć Rwandę i poczuć się tam "normalnie" – poznać prawdziwe życie, ludzkie zwyczaje, myśli, obawy, stracić wyrzuty sumienia "kolonisty". Czy jednak Agathe – feministka rozkochana w Europie, studentka marząca o wyprowadzeniu się na stałe z Rwandy – może być pomocna?

Za pośrednictwem Davida stykamy się z pracą programów pomocowych różnorakich rządów oraz organizacji pozarządowych. Ale mamy także okazję poznać podejście obcokrajowców do Rwandyjczyków i ich kraju. Dawid nie umie się odnaleźć – widać, że czuje się lepszy (moralnie, ze względu na status życiowy, wykształcenie) i jednocześnie gorszy od znajomych z Rwandy. Cały czas ma też poczucie winy za to, co z Rwandą zrobili kolonizatorzy, za sztuczne podziały, za podejście do ludzi, za życie, które tam się teraz toczy. Do tego wszystkiego jest idealistą pełnym dobrej woli, ale mnie ten jego idealizm wydaje się taki jakby dziecięcy, nieuwzględniający rzeczywistości.

Kiedy w 1994 roku wybuchają mordy między Hutu a Tutsi, natychmiast następuje oczywiście ewakuacja pracowników dyplomatycznych i pomocowych. David jednak postanawia zostać, chowa się i przeczekuje w ukryciu do odlotu samolotu. Dlaczego zostaje? Nie wiem, jest to chyba mieszanka idealizmu (pomogę!), ciekawości (jak można? o co chodzi?), zainteresowania Agathe, woli zrobienia czegoś innego, czegoś, czego nie zrobią jego koledzy z misji pomocowych. Jednakże jak spędza on te 100 dni? Jakie są rezultaty jego działań? Jak to wszystko wpływa na Davida?

"Sto dni" to opowieść, która nie zawiera czerni i bieli, jest szara - w różnych odcieniach szarości. Niby są tu różnego rodzaju sądy, ale czy aby są one wygłoszone do końca pewnym głosem i z pełnym przekonaniem? Książka ta pełna jest emocji i wartości. Na jakiej zasadzie funkcjonują społeczeństwa, grupy ludzkie? Co wpływa na relacje międzyludzkie? Jest to fikcja oparta na faktach, ludobójstwo przedstawione z punktu widzenia fikcyjnego białego, pracownika Dyrekcji.

Ciągle pamiętam, jak w osłupieniu oglądałam film "Hotel Rwanda", jak nie mogłam uwierzyć w to, co widzę na ekranie… "Sto dni" przypomniało mi to uczucie i skłoniło do dalszych prób szukania odpowiedzi na pytanie "dlaczego?".



[Recenzja została umieszczona wcześniej na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 550
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: