Dodany: 01.10.2010 23:01|Autor: McAgnes
Książka też znakomita
Królowa angielska, będąc już osobą w słusznym wieku, odkrywa nagle uroki płynące z czytania. Tak jakby trochę przypadkowo, bo natknąwszy się na obwoźną bibliotekę, z uprzejmości nie chce wyjść z niej z pustymi rękami.
Tak to się zaczyna, jedna książka, druga, piąta, dziesiąta. Królowa wyrabia się czytelniczo, do tego (skąd my to znamy) kradnie każdą chwilę, by móc ją poświęcić lekturze. Przyjmuje sekretarza literackiego, urządza wieczorki literackie (to akurat był chybiony pomysł, ale próbować warto), z poddanymi rozmawia o gustach czytelniczych… słowem, książkowa neofitka rzuca się głową naprzód w ocean literatury i bardzo jej się to podoba.
Tyle że nie podoba się innym. Dwór nie rozumie jej pasji. Osobisty sekretarz kopie dołki pod sekretarzem literackim, a premier, wręcz zmuszany przez władczynię (oczywiście w sposób niezwykle delikatny i uprzejmy) do czytania, jest wściekły.
Wyjątkowo ładnie w książce przedstawiono pewien proces. Proces stawania się czytelnikiem wyrobionym, doświadczonym, oczytanym. Z książki na książkę monarchini się zmienia. Jej gust, jej poglądy, jej sposób patrzenia na świat. I w głębi umysłu nabiera kształtu pewne pragnienie, nieobce zapewne nam, czytelnikom – aby z czytelnika stać się pisarzem. Z obcowania biernego z literaturą wejść na poziom obcowania czynnego. Czy to pragnienie królowa zrealizowała, nie powiem, ale z całą pewnością byłaby w stanie.
[Tekst zamieściłam wcześniej na blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.