Dodany: 28.09.2010 10:33|Autor: zuczusx

Słowo miłość...


Zaczynając czytać, myślałem, że tematem przewodnim książki będzie tytułowa miłość w czasach... Zbudowałem sobie takie przeświadczenie na podstawie opinii innych, którzy polecają tę książkę, mówiąc o pięknej ponadczasowej miłości. Zresztą sam Plich to potwierdza!

Pierwsze sto stron zrobiło na mnie wrażenie, szczególnie postać Juvenala Urbino, człowieka u schyłku życia, które poświecił w całości swemu miastu oraz wybrance życia, Ferminie. Kobieta po śmierci doktora poczuła pustkę oraz moc niewypowiedzianych słów, przemilczanych pragnień. I o ile niesamowite wydają się rzeczy, które zrobił dla miasta, to miłość do Ferminy jest prawdziwa, a szczególnie można to odczuć w opisach wspólnego starczego życia - taka niezdarna miłość. I tu, dokładnie, można stanowczo zakończyć wątek miłosny, no, poza archaicznym opisem zachowania Florentina Arizy w stosunku do bardzo młodej w owym czasie Ferminy. Z Miłości nie mógł jeść, spać, a nawet zdrowo myśleć... popadł w chorobę, wcale nie miłosną... a obsesję - szaleństwo. Nie potrafił zrozumieć, że ona nic do niego nie czuje, nie chce się z nim wiązać. Nie zna go – to ją tak naprawdę przeraża. Florentino Ariza schował się za listami, pięknymi słowami, wyobraźnią.

Koniec wątku miłosnego.

W dalszym ciągu powieści poznajemy życie tych bohaterów w ciągu całego życia, do momentu wydarzeń z początku. Kiedy to Florentino Ariza po pięćdziesięciu latach przyszedł ponownie zaoferować swoje uczucie Ferminie, po śmierci doktora. Według jego życiowego podejścia tylko tak można było zdobyć kobietę, którą się kocha. Oczekując na śmierć swojego przeciwnika. Świadomie się tak wyraża. Zresztą nie tylko on w całej powieści uważa, że śmierć jest jedyną drogą do szczęścia. W drodze do momentu ponownego zaoferowania siebie ukochanej, pieprzy się z każdą kobietą napotkaną w życiu, uwodząc je swoim niezdarnym i chuderlawym wizerunkiem człowieka schorowanego. Używając tego jak swojej broni, świadomie chodząc na łowy, poeta od miłości, który niejedną parę połączy w związku szczęśliwego życia. Owo określenie "poeta" ma tu znaczącą rolę, do której nie będą się odnosił, bo sam Florentino Ariza opisał każde swoje pieprzenie w dzienniku przelotnych miłości. Żadnej chyba nie przepuścił, poza jedną Mulatką. Biedny, schorowany z miłości, co noc oddawał się niezliczonym szaleńczym porywom pożądania.

I właśnie ten stan, i nie tylko, skłania mnie do stwierdzenia, że miłości w tej powieści zbyt wiele nie ma. Wybierając jakąkolwiek tematykę książki, trzeba wpierw stworzyć postacie, które będą sobą tę myśl wyrażały. Postacie, które będą spójne emocjonalnie z własnym życiem, gdzie ich zachowania mają wpływ na to, co czują - nie mówię tu o aspekcie psychologicznym, tylko o zwykłym szczerym minimum, które niezbędne jest dla przyjemności czytania. Następnie tworzy się zdarzenia, i tu można powiedzieć, że sposób, w jaki powieść jest skonstruowana, wprowadza nas w stan poszukiwania, stan odkrywania miłości, która wraz z śmiercią odeszła. Ale się tak nie dzieje. W dalszej części kompozycja tekstu przypomina bardziej wspomnienia z osobistego dziennika, napisane przez osobę z zewnątrz, czyli nie są to osobiste przeżycia bohaterów. Czas powieści załamuje się co kilka stron, nagłe wybieganie w przyszłość, nagłe powroty w przeszłość. Wrażenie całkiem niezłe, ale tylko dla opisu rzeczy, ich starzenia się, a nie uczuć bohaterów, których nie da się określić. A zastępowanie słów "pożądanie", "pieprzenie się" słowem, stanem miłosnego ducha zasługuje na ostrą krytykę. Również opowieść o nudnym życiu bohaterów, ze wstawkami, jak to Florentino Ariza tęskni za swoją ukochaną kobietę, oczywiście po dobrym pieprzeniu, bez którego żyć nie można!

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2945
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Tsukischiro 21.03.2013 21:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaczynając czytać, myślał... | zuczusx
Też uważam, że o miłości w tej historii nie ma za wiele, kompletnie nie rozumiem jakim cudem przylgnęło do niej określenie "romans wszech czasów",w każdym razie odnośnie tego co było między Florentinem a Ferminą. Już prędzej małżeństwo Juvenala i Ferminy ma znamiona miłości choć może niekoniecznie romantycznej, raczej rozsądnej, płynącej z wzajemnego przywiązania i zrozumienia, które przyszły z czasem, ale jednak. Uf, miło wiedzieć, że nie tylko ja nie widzę w tej książce romantycznej historii miłosnej, bo już myślałam, że to ze mną coś nie tak.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: