O śmierci niekoniecznie na poważnie...
Ten skromny tekścik wyszedł przed chwilą spod mojego pióra podczas lektury Rozmowy Mistrza Polikarpa ze Śmiercią. Dydykuję całej braci studenckiej uczącej się właśnie na kolokwium ze staropolki:)
Rozmowa Mistrza Kowalskiego ze Śmiercią
Śmierć stała już jakiś czas na progu mieszkania Kowalskiego. Ze zniecierpliwieniem patrzyła na zegarek. Wreszcie drzwi się uchyliły.
- Czego? – burknął młody człowiek. – Była wyraźna wywieszka: „akwizytorom wstęp wzbroniony” – krzyknął bliski furii. Śmierć urażona jego tonem odrzekła godnie:
- Nie jestem akwizytorem – za jej plecami rozbłysła błyskawica, gwoli większego efektu.
- Żebrakom też dziękujemy – oświadczył kategorycznie Kowalski, patrząc na nędzne ubranie kobiety. – Z tą twoją kosą na pewno przyjmą cię na roli! Tutaj nie ma ani skrawka trawy do koszenia! Żegnam! – chciał jej zatrzasnąć drzwi przed nosem, ale nie pozwoliła na to.
Wkroczyła do środka.
- Dobrze, trochę gościnności z siebie wykrzeszę – zdecydował Kowalski, ale zaraz pogroził Śmierci palcem. – Tylko zdejmuj te zakrwawione buty! Myłem przed chwilą podłogę. I odłóż to siepadło, bo wszystko porozbijasz. Mama się wścieknie jeśli stłuczesz wazon w szlaczek – lepiej jej się nie narażać - poinstruował. Śmierć zdjęła buty i włożyła ofiarowane kapcie, ale nie odstawiła swego atrybutu. Kowalski zaprowadził ją do kuchni.
- Co prawda zjawiasz się nie w porę - sarkał – za godzinę przychodzi tutaj moja dziewczyna, więc miło by było gdybyś się wtedyzmyła.
- Obiecuję, że załatwię to szybko... – rzekła zimno, pragnąc odzyskać resztki utraconego autorytetu. Chłopakowi nagle zrobiło się nieswojo.
- Przepraszam – powiedział ze skruchą. – Nie chciałem być nieuprzejmy. Napijesz się herbaty? – i nie czekając na odpowiedź nastawił wodę. – Tak się po ludziach nie chodzi – tłumaczył dobrotliwie – są specjalne pośrednictwa pracy, agencje... względnie zasiłki dla bezrobotnych. Dwie kostki cukru? – zaproponował.
- Nie, nie, jedną – poprosiła. – Nie chciałabym robić kłopotu – dodała zażenowana.
- Żaden problem – uspokoił ją z odcieniem wzruszenia w głosie. – Ważne, żeby cię tu za godzinę nie było – dopowiedział szelmowsko, mrugając do niej. – No bo wiesz... dziewczyna przyjdzie... przy takich wizytach nie powinno być świadków – zachichotał i dał Śmierci przyjacielskiego kuksańca. – Plasterek cytryny? – padła kolejna zaaprobowana następnie propozycja. Kowalski postawił przed gościem filiżankę z parującym płynem. – Chociaż jak chcesz, możesz podpatrywać. Założę się, że z ciebie jeszcze dziewica, co? – znów mrugnął.
To poruszyło Śmierć. Wyjęła zakrwawioną chusteczkę i ocierała pojedyncze łzy.
- Musisz mi o tym przypominać?! – stęknęła urażona. W Kowalskim znów obudziło się poczucie winy.
- Każda potwora w końcu kogoś znajdzie. Nie jesteś jeszcze taka stara! – przekonywał. – Kiedyś się będą o ciebie zabijać!
W radiu puszczono właśnie jakiś skoczny szlagier. Po chwili zachęcona Śmierć podrygiwała razem ze swoim partnerem.
- Świetnie tańczysz! – zaśmiał się.
- Ach, z kim ja nie tańczyłam! – na twarzy Śmierci odbiła się nutka dziwnej tęsknoty. – Dans macabre! – westchnęła. To najwyraźniej rozczarowało jej kompana. Usadził ją z powrotem na krześle i władczym wzrokiem wskazał na opróżnioną do połowy filiżankę.
- Wiedziałem, że sama się tego nie nauczyłaś! – prychnął. – Teraz dopijaj, bo muszę tu jeszcze posprzątać! – warknął. Przestraszona Śmierć dopiła do dna, po czym się opamiętała.
- Jeszcze jedno słowo…! – zgrzytnęła zębami. Przerwał jej brutalnie:
- To co? Uderzysz mnie kosą? Sado maso to nie w tym lokum! To jest porządne mieszkanie, wynoś się do burdelu jak ci się na amory zebrało!
Wstała, ale nagle przez jej twarz przebiegł spazm bólu. Opadła z powrotem, wypuszczając z rąk mordercze narzędzie.
- Co… co… - jęczała.
- Herbata była zatruta – zdążył wyjaśnić tuż przed zgonem swego gościa. - Chciało się tę kostkę cukru, co? - zachichotał złośliwie. Po śmierci Śmierci ściął jej głowę przy pomocy kosy.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.