Dodany: 31.08.2004 08:56|Autor: marzenia

Prawdziwa do bólu...


Życie to mimo wszystko ciężka sprawa. Niezależnie od tego, jak nas doświadcza. Często rzucając na barki więcej niż potrafimy unieść. Zaskakując, zmieniając cudowne plany... Gdy jest się jeszcze dzieckiem, dążenie do ideałów, pragnienia wydają się o wiele łatwiejsze do osiągnięcia. Gdy człowiek staje się już definitywnie dorosłym, wszystko się sypie. Jak domek z kart, studnia z zapałek albo źle zrobiony makijaż. Tudzież operacja plastyczna.

W życiu Leny nie ma jednak miejsca na śmiech. A przecież minęło już sześć lat od śmierci Marka. Była na nią przygotowana. I jako lekarka, i jako żona. Przez tyle miesięcy opiekowała się nim, przyzwyczajała do tego pokoju, który zmieniał i jej dom w szpital. Spoglądała na ich córkę, Łucję, i wiedziała, że nie będzie się mogła przeprowadzić. Zwyczajnie. Nie będzie mogła. To jest jej miejsce. Nie może go opuścić, ale nie może zabronić córce, by ta odeszła.

Łucja, obarczona śmiercią, jest dziewczyną idealną. To cud, pełna marzeń wolontariuszka, ten nadal biegnący za ideałami dzieciak, któremu wydaje się, że może zbawić świat. Poczynając od matki i swojego chłopaka, narkomana. W to wszystko wciągnie też nauczyciela, Wiktora, który wydaje się idealnym materiałem na chłopaka dla mamy. Nawet nie wie, że i on nosi w sobie wspomnienia.

Jest jeszcze Maria, przyjaciółka rodziny, i Natasza, "etatowa babcia". To one wraz z Leną i Wiktorem podpierają wspólnie firmament cierpienia. Żyją wyłącznie wspomnieniami. Lena i Maria mają swoich mężczyzn, Natasza wspomnienia zmieszane w potoku polsko-rosyjskiej krwi, a Wiktor nadal tuli w snach swoją córkę, choć żony... już nie kocha. Nawet nie pamięta, kiedy przestał. Czy wtedy, gdy samochód zmieniał się w idealny materiał na złomowisko, czy jeszcze wcześniej?

Czas nie ma dla nich znaczenia. On nie istnieje. Bo i po co. Dobre czasy już były, nic lepszego nie może im się przydarzyć... Choć może?

Kobiety Barbary Kosmowskiej zwykle mają "pod górę". Ale Lenie, bohaterce "W górę rzeki", pisarka dorzuciła jeszcze kłęby kotłującej się wody. By było jak najciężej. I jest. Ale jak w "Terenie prywatnym" i Lena ma swoje miejsce, w którym może się schować. Miejsce, do którego też zawsze będzie mogła wrócić jej córka, jeżeli tylko zechce...

"W górę rzeki" nie porwało mnie tak jak "Teren prywatny", debiut autorki, ale sama jestem sobie winna. Oczekiwałam ponownie czegoś zabawnego, a natrafiłam na prozę życia. Ale jednocześnie zrozumiałam, że tej autorki zwyczajnie nie można zaszufladkować. Że ona potrafi pisać i to niezależnie od sytuacji, w którą wplątała bohaterów. A może to oni rzucają jej "kłody pod nogi"? Sami komplikują swoją egzystencję, a jej pozostawiają rozrachunek z ich życiem. I mimo iż wyczuwa się ten wyrazisty, bardzo osobisty styl pisarki, w którym bohaterowie prawdziwie stoją przed nami "otworem", to nie jest zwyczajne bazowanie na poprzednim sukcesie. To prawdziwie inna powieść. Naturalna, ale i wstrząsająca. A jednocześnie znowu niosąca nadzieję... A tej nigdy za wiele.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3343
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: