Dodany: 07.07.2006 23:00|Autor: Meszuge

Co jest grane?!


Kilka lat temu zasypani zostaliśmy poradnikami wszelakiego rodzaju w stylu: jak stać się mądrym, sławnym i bogatym, jak rozkochać w sobie stu mężczyzn, jak podporządkować sobie szefa, jak być doskonałym ojcem, mężem, dzieckiem, kochankiem, kucharzem, itd., itd., itd. Większość z nich miała ogromne powodzenie na tzw. zachodzie ("Zachód" w opinii przeciętnego Polaka obejmuje też USA), ale... 30-40 lat wcześniej.

To jednak inna historia.

Do dziś nie wiem, jaki cel miała Chmielewska pisząc "Jak wytrzymać ze współczesną kobietą" i "Jak wytrzymać z mężczyzną". Czy zwyczajnie i po prostu chciała zarobić na modzie i obowiązującym trendzie? Czy może wierzyła, że ma faktycznie jakieś predyspozycje do pisania takich poradników? Nie mam pojęcia...

W każdym razie wyszło jej coś dziwnego. Kupka ogólnikowych porad dla kobiet i mężczyzn w związkach plus odrobina humoru tu i ówdzie.

Humoru za mało, żeby całość potraktować jak żart, pastisz czy krytykę gatunku, a porady zbyt płytkie, by z nich skorzystać w poważnych sytuacjach życiowych. Tym niemniej jedno i drugie "dzieło" czyta się dość gładko i w tym chyba jedyna jego zaleta.

To, co napisałem powyżej, znakomicie się też nadaje do wklejenia pod "Jak wytrzymać ze współczesną kobietą". :-)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8785
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 12
Użytkownik: falkor 16.06.2008 23:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Kilka lat temu zasypani z... | Meszuge
Aż trudno mi uwierzyć, że ktoś chciałby szukać w "Jak wytrzymać z mężczyzną" porad życiowych. Choć trudno odmówić książce swoistej życiowej mądrości. Tym bardziej nie wierzę, że Autorka pisała ją z chęci zysku na fali poradników. Moim skromnym zdaniem książka jest obliczona jedynie na rozbawienie czytelnika. A tak niska jej ocena świadczy, li tylko, o odmiennym poczuciu humoru oceniających. Sam rżałem czytając ją jak, nie przymierzając, głodny źrebak prze zamkniętą stodołą pełną siana.
Użytkownik: Rewolwer_Ocelot 15.08.2008 17:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Aż trudno mi uwierzyć, że... | falkor
Ja "życiowej mądrości" w tej książce nie znalazłam (choćby nawet w jednym zdaniu). No chyba, że mówimy o iście "swoistej" mądrości :)
Poczucia humoru także nie mogłam się doszukać (ordynarne, gburowate, potwornie ujednolicone, przejaskrawione i wszystko upraszczające stwierdzenia to jednak nie mój poziom).
Nie znam twórczości Pani Chmielewskiej jednak również nie potrafię się oprzeć wrażeniu, że u podstaw tej książki leżały motywy czysto finansowe.
Użytkownik: falkor 23.08.2008 15:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja "życiowej mądrośc... | Rewolwer_Ocelot
Sugerujesz, że wydanie książki ordynarnej, gburowatej, potwornie ujednoliconej, przejaskrawionej i wszystko upraszczającej zapewni sukces finansowy?
Użytkownik: Meszuge 23.08.2008 18:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Sugerujesz, że wydanie ks... | falkor
Znasz może Nie każ mi myśleć: O życiowym podejściu do funkcjonalności stron internetowych (Krug Steve)? W przypadku literatury często jest podobnie - furorę robią pozycje proste, jednoznaczne, przejaskrawione. Przy takich nie trzeba myśleć.
Użytkownik: falkor 23.08.2008 23:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Znasz może Nie każ mi myś... | Meszuge
Przykro mi, nie znam. Myślę jednak, że warto wrócić do sedna dyskusji. W pierwszej wypowiedzi sugerowałeś, że Chmielewska swoje "Jak wytrzymać..." pisała na fali popularności poradników. Teraz dochodzicie do wnioski, że jest to fala popularności książek ordynarnych i gburowatych. Czy nie za dużo zarzutów?
Przepraszam za ten naskakujący ton. Tym bardziej, że chciałbym prosić o radę. Problem chodzi za mną już dobre kilka lat.
Otóż: "Czy mam się wstydzić, że bawi mnie humor Chmielewskiej będący poniżej poziomu Rewolwera. Czy jestem kimś gorszym dlatego, bo z trudnością przebrnąłem przez Bułhakowa i go nie zrozumiałem? Czy mam nie czytać Szwaii i Pilipiuka, bo to dobre jedynie dla nizin czytelniczych (spotkałem się z takim stwierdzeniem)? Czy rzeczywiście jestem kimś gorszym, bo wielka literatura mnie przerasta?
Bardzo proszę o odpowiedź. Zapewniam, że nie jest to prowokacja.

Użytkownik: Meszuge 24.08.2008 06:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Przykro mi, nie znam. Myś... | falkor
"Czy mam się wstydzić, że bawi mnie humor Chmielewskiej będący poniżej poziomu Rewolwera. Czy jestem kimś gorszym dlatego, bo z trudnością przebrnąłem przez Bułhakowa i go nie zrozumiałem? Czy mam nie czytać Szwaii i Pilipiuka, bo to dobre jedynie dla nizin czytelniczych (spotkałem się z takim stwierdzeniem)? Czy rzeczywiście jestem kimś gorszym, bo wielka literatura mnie przerasta?"

Nie, nie, nie... Na każde pytanie - nie.

W tekście, może odrobinkę naiwnym, który mimo to bardzo lubię (zwą go Desideratą, lub Dezyderatą) jest takie zdanie: "Jeśli porównujesz się z innymi, możesz stać się próżny lub zgorzkniały albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od Ciebie". Rozumiesz? Zawsze znajdzie się ktoś, kto czyta literaturę bardziej ambitną niż Ty lub więcej, i zawsze możesz się też porównać do statystycznego Polaka, który czyta 2-3 książki rocznie, co znacza, że wielu ludzi w tym kraju ledwie sobie radzi z programem telewizyjnym.

Nigdy nie twierdziłem, że Chmielewska pisała książki "ordynarne i gburowate" - z dyskusji wynika jedynie, że jest (lub była) na takie moda, że takie tworzą kasowe sukcesy. Z tym też bym polemizował, ale...

Chmielewska napisała kilka całkiem niezłych powieści przygodowo-kryminalnych (swego czasu "Romansem wszechczasów" byłem wręcz zauroczony), ale dalej twierdzę, że "Jak wytrzymać..." jest literaturą mierną.

Czytanie książek wzbogaca czytającego. W różny sposób. Czytanie literatury bardzo dobrej - wzbogaca bardzo. Czytanie literatury mniej dobrej - wzbogaca mniej. Na szczęście literatury ewidentnie złej jest właściwie bardzo mało.
Ot i wszystko. :-)
Użytkownik: Rewolwer_Ocelot 24.08.2008 17:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Przykro mi, nie znam. Myś... | falkor
"Przykro mi, nie znam. Myślę jednak, że warto wrócić do sedna dyskusji. W pierwszej wypowiedzi sugerowałeś, że Chmielewska swoje "Jak wytrzymać..." pisała na fali popularności poradników. Teraz dochodzicie do wnioski, że jest to fala popularności książek ordynarnych i gburowatych. Czy nie za dużo zarzutów?"

Nie wiem na jakie lata przypadała fala popularności poradników, nie wiem jakie to są książki ordynarne i gburowate (w swojej wypowiedzi użyłam słowa "ordynarne, gburowate (...) stwierdzenia"), nie wiem jak mam oceniać twórczość Pani Chmielewskiej (nie czytałam żadnej jej książki poza wyżej wymienioną), wiem jedno: w oderwaniu od całego kontekstu literackiego, społecznego, politycznego, historycznego (i jeszcze jakie się tam konteksty znajdą) DLA MNIE (podkreślam dla mnie)w skali BiblioNETkowych ocen ta książka jest beznadziejna.


"Przepraszam za ten naskakujący ton. Tym bardziej, że chciałbym prosić o radę. Problem chodzi za mną już dobre kilka lat.
Otóż: "Czy mam się wstydzić, że bawi mnie humor Chmielewskiej będący poniżej poziomu Rewolwera. Czy jestem kimś gorszym dlatego, bo z trudnością przebrnąłem przez Bułhakowa i go nie zrozumiałem? Czy mam nie czytać Szwaii i Pilipiuka, bo to dobre jedynie dla nizin czytelniczych (spotkałem się z takim stwierdzeniem)? Czy rzeczywiście jestem kimś gorszym, bo wielka literatura mnie przerasta?
Bardzo proszę o odpowiedź. Zapewniam, że nie jest to prowokacja."

Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie daj się zaszufladkować. Czytaj, myśl i na wszystko miej swoje zdanie a nie dopadnie Cię żadna szufladka ;)
pozdrawiam
nie taka znowu groźna Rewolwer_Ocelot


Użytkownik: Rewolwer_Ocelot 24.08.2008 17:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Sugerujesz, że wydanie ks... | falkor
Sukces finansowy w tym wypadku miało zapewnić nazwisko autorki (jest takie pojęcie jak marketing doskonale znane wszystkim wydawcą). Co rozumiem jako rozwinięcie tej myśli chyba nie muszę nikomu tłumaczyć ;)
Użytkownik: Euterphe 23.08.2008 18:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Kilka lat temu zasypani z... | Meszuge
Ogólnie rzecz biorąc książki Chmielewskiej lubię - wszystkie poza poradnikami. "Jak wytzymać ze współczesną kobietą" próbowałam czytać, ale nie dałam rady przebrnąć przez nią. Podobnie jak poradnik o odchudzaniu. Mam wrażenie, że pisane są one na siłę, a utorka próbuje wykreować się na wszystkowiedzącą znawczynię tematu (zwłaszcza raziło to w "Traktacie o odchudzaniu", gdzie Chmielewska sama podkreśla, że nigdy nie miała nadwagi).
Użytkownik: Bulbul 07.04.2009 23:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Kilka lat temu zasypani z... | Meszuge
A ja się doskonale ubawiłam przy lekturze tej książki. Do tego świetne ilustracje. Moim zdaniem jest to doskonała książka na chandrę albo chwilowy kryzysik małżeński (wiesz coś w rodzaju "dlaczego on zawsze..." lub "dlaczego on nigdy...")
Z pewnością nie należy jednak oczekiwać że jest to książka do skorzystania "w poważnych sytuacjach życiowych". Jeśli ktoś podchodzi z nastawieniem, ze oto teraz napije się z krynicy mądrości - trudno się dziwić jego rozczarowaniu.
Użytkownik: Meszuge 08.04.2009 07:39 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja się doskonale ubawił... | Bulbul
Ja jednak zdania nie zmieniłem z czasem i nadal uważam, że...

Humoru za mało, żeby całość potraktować jak żart, pastisz czy krytykę gatunku, a porady zbyt płytkie, by z nich skorzystać w poważnych sytuacjach życiowych. Tym niemniej jedno i drugie "dzieło" czyta się dość gładko i w tym chyba jedyna zaleta.
Użytkownik: brightwitch 05.11.2009 20:42 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja się doskonale ubawił... | Bulbul
Mnie ta książka też rozbawiła. Ale do tego trzeba swoje przeżyć... ;-) Owszem, jest nieco przejaskrawiona, ale o to chodziło! Nikt chyba nie oczekiwał, że Chmielewska napisze poważny poradnik o życiu z mężczyzną?
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: