Im dalej w "Powieść o Mozarcie", tym ciężej na sercu
Książka, jak sam tytuł mówi, to "Powieść o Mozarcie". A właściwie o dwóch tygodniach z jego życia.
Kompozytor przyjechał do Augsburga, aby tam koncertować. Niestety, nie został zrozumiany przez "drewnianouchych" obywateli miasta. Cały czas spędzony tam uznałby za stracony, gdyby nie poznał swej uroczej kuzynki Marii Anny... Co się działo dalej, łatwo odgadnąć.
Z początku książka odpowiadała pierwszemu członowi tytułu, "Tak mi lekko na sercu", bo, rzeczywiście, napisana była z fantazją, pomysłem, LEKKOŚCIĄ. Potem... Lepiej nie mówić. Zdarzenia przybrały charakter taniego romansidła z kiosku za rogiem, a zwrot wydarzeń wydał mi się niesmacznie melodramatyczny. Flirt zamienił się w grubiańskie zaloty. Uczucia głównego bohatera przeszły odrażającą metamorfozę: tam już nie było miłości, tylko dzikie, nieokrzesane pożądanie.
Zakończenia nie powstydziłoby się nawet "Przeminęło z wiatrem", bo było ono tak przepełnione żałosną imitacją goryczy rozstania, wymarzoną dla miłośników romansów, że robiło się niedobrze...
Z powodu tej nagłej zmiany sytuacji ocenienie powieści przysporzyło mi wiele trudności. "Trójka" - nie, ponieważ książka nie była przeciętna, była nieprzeciętnie odpychająca, szczególnie pod koniec. A mimo to... Jakiś urok w sobie miała, ową "lekkość na sercu". Może to styl pisania poprawił moje wrażenia, ale... niesmak pozostał.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.