Dodany: 02.04.2006 15:47|Autor: Aia
Dno plus dziesięć metrów mułu
Jednym z ulubionych przeze mnie gatunków literackich jest biografia, szczególnie interesują mnie biografie kobiet. Dlatego też sięgnęłam po "Lukrecję".
Właściwie w połowie lektury powinnam była rzucić tym "dziełem", ale powstrzymały mnie wyrzuty sumienia z powodu pochopnie wydanych pięniędzy. Brnęłam dalej, z wątłą nadzieją, że jeszcze może stanie się coś, co zmieni moje zdanie o tej książce. Nic takiego się nie stało, wręcz przeciwnie: było coraz gorzej.
Autor (a jest to jego debiut) zaserwował czytelnikom ciężkostrawną potrawę w postaci stuprocentowej fikcji literackiej, która nawet nie siliła się udawać, że jest czymś więcej. Totalna nieznajomość tematu pozwalałaby sądzić, że została ona napisana przez uczennicę klasy piątej szkoły podstawowej, tak samo jej język i sposób narracji (w którym teoretycznie wypowiada się Lukrecja).
Krótko: Masakra. Zbrodnia. Mord popełniony na literaturze historycznej i jakiejkolwiek innej określanej jako piękna lub wielka.
Całość na poziomie przeciętnego harlequina (przeciętnego, bo na pewno zdarzają się lepsze od tego czegoś :D).
Nie mam pojęcia, co mogło skłonić Muzę do wydania tego wątpliwego dzieła. Dno dna + 10 metrów mułu.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.