Dodany: 23.02.2006 18:15|Autor: vanin

Jednak na tak


Przez długi czas po ukończeniu lektury nie mogłem się w pełni zdecydować co do własnej opinii o tym zbiorku. Jest tu kilka znakomitych opowiadań, kilka innych jednak jest jakby niedopracowanych, jakby były pisane zbyt szybko albo dla zabicia czasu.

Wrażenie jest dziwne, bo próbuję porównać opowiadania z tego zbiorku z pozostałymi trzema przeczytanymi do tej pory tomami opowiadań zebranych Dicka i oceniając przyjemność, jaką czerpałem z lektury, najbliżej mu do "Czystej gry", która prezentowała przecież pierwsze teksty Dicka, a więc z czasów, kiedy to, co napisał największego jeszcze zapewne nie było w planach. Co ciekawe, dużo lepiej czyta się opowiadania z, umownie tak nazwanej, "pierwszej połowy" książki. Krótki rzut oka na uwagi samego autora pod koniec książki, a zwłaszcza na daty publikacji poszczególnych tekstów, przyniósł dosyć zaskakujące "odkrycie". Najbardziej podobały mi się teksty z lat '54-'58, za to opowiadaniom z lat '63-'64 brakowało tego ostatniego szlifu. Część z nich Dick przerobił później na powieści, co zapewne jest przyczyną braku zdecydowanych zakończeń, puent i dlatego też lepiej sprawdzają się w lekturze teksty z początku książki.

Dick miał fioła na punkcie wojny nukleranej i ten wątek przewijał się w przeczytanych do tej pory przeze mnie zbiorkach pewnie w co drugim-trzecim opowiadaniu. Nie inaczej jest tym razem, bo gdyby się dokładniej przyjrzeć, to zapewne w połowie tekstów są mniejsze lub większe nawiązania do dewastującego konfliktu nuklearnego na Ziemi, a jednak w jakiś dziwny sposób w czasie czytania nie miałem wrażenia, jakby był to główny motyw. Zresztą sam początek zbiorku i opowiadanie "Autofab" dotyczy przecież świata po wojnie totalnej, a jakby tego było mało, połączone jest to z drugą fobią Dicka, czyli obawą o uzyskanie świadomości przez maszyny. Rezultat być może nie rewelacyjny (sam Dick już o czymś podobnym pisał w "Drugiej odmianie"), ale bardzo satysfakcjonujący i na swój sposób przekorny.

Co prawda nie czytałem "Prawdy półostatecznej", więc nie wiem, jak potoczyły się dalej losy bohaterów "Modelu Yancy'ego", jednak ostatnie kilka zdań opowiadania wywoływało dreszczyk przerażenia. Niewłaściwy człowiek na eksponowanym miejscu z dostępem do ogłupiających mediów to ogromne zagrożenie… Fantastycznych wrażeń dostarczyła mi "Gra wojenna", ewidentnie będąca krytyką konsumpcjonizmu, ale jednocześnie, według mnie, wyrazem podświadomie tlącej się obawy o ekspansywność komunizmu. Wreszcie zabawny "Topik" (żart skierowany do Poula Andersona) i autoparodystyczny "Orfeusz o glinianych stopach" pokazują, że i humor nie był autorowi całkowicie obcy. Ciekawą rzecz zauważyłem przy niedopracowanym według mnie (aż proszącym się o ciąg dalszy) "Co mówią umarli". Według informacji, które wygrzebałem, opowiadanie powstało w 1963, a w tekście pada stwierdzenie o niewiarygodnym powrocie Richarda Nixona w 1968 roku. Dokładnie w tym roku, osiem lat po przegranej w wyborach prezydenckich, które wygrał JFK, Nixon ponownie zdobył nominację Republikanów, wracając do wielkiej gry. Prekognicja ze strony Dicka czy też późniejsze korekty tekstu?

Jeżeli chodzi o poziom satysfakcji czytelniczej, to - przynajmniej jeśli o mnie chodzi - tom "My zdobywcy" sprawdza się bardzo dobrze. Zdecydowanie widać po opowiadaniach rozwój talentu Dicka, nawet jeśli co do części z tekstów mam jakieś zastrzeżenia. Skłonny jestem przejść nad tym do porządku dziennego, bowiem niektóre z opowiadań zostały później rozwinięte w powieści, które uchodzą za najlepsze w jego dorobku. To, co nieodmiennie najbardziej mnie pociąga w opowiadaniach Dicka, to ich tematyka i koncentracja na tym, co kształtuje istotę człowieczeństwa. Zbiór "My zdobywcy" jest kolejnym kroczkiem na drodze - nie tyle do znalezienia odpowiedzi, co jej poszukiwania.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3807
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: