Dodany: 16.07.2005 19:40|Autor: bidrek

Nawet teraz kształtuję swoją mozaikę


Co jest po śmierci? Co czuje człowiek i widzi, kiedy umiera? Czy otworzy jeszcze oczy, czy w końcu dowie się, po co to wszystko? Każdy zadaje sobie od prawieków te pytania. Powstało wiele teorii na ten temat, religie i koncepcje filozofów widzą sens bytu człowieka w przeróżny sposób. Który jest najbliżej prawdy, nie wiemy. Najłatwiej byłoby ściągnąć kogoś "z tej drugiej strony", posadzić na krześle i wypytać w końcu o wszystkie nurtujące nas kwestie.

I właśnie "Białe jabłka" Jonathana Carrolla podejmują ten temat! Przedstawiają Vincenta Ettricha, który umarł, przeszedł ciemnym tunelem i znalazł się w tym drugim bycie, dowiadując się, jaką rolę pełni nasze życie, gdzie zamieszkujemy po jego zakończeniu. I wraca z tą wiedzą na Ziemię! Tylko, niestety, nic nie pamięta stamtąd. Ba, on nawet nie wie, że umarł. Z jego pamięci wycięto tamten okres i sklejono powstałe brzegi życia w jeden ciąg. Ingerencja w jego umysł doprowadza do tego, że Vincent ma wrażenie, że żyje bez przerwy. Tak jak jego bliscy nie pamiętają już jego śmierci, bo zostało to z ich świadomości wykasowane. To fascynujące i przerażające zarazem spostrzeżenie, uzmysławiające, iż być może w naszym życiu doświadczyliśmy wielu rzeczy, o których dziś nie wiemy, w wyniku manipulacji naszym umysłem.

Vincent znów pracuje w agencji reklamowej, uwodzi kobiety i dowiaduje się o faktycznej przyczynie swego powrotu. Otóż jego ukochana Isabelle spodziewa się dziecka, mającego odegrać istotną rolę w walce z Chaosem, który "nie chce, żeby powstawały nowe mozaiki. Od wieków stara się, jak może, aby powstrzymywać ten proces". Aby mogło się tak stać, Vincent musi przekazać synowi cenną wiedzę, jaką otrzymał w czyśccu. Tylko problem tkwi w tym, że nic nie pamięta z tamtego okresu. I stara się dotrzeć do tej prawdy, jednocześnie zmagając się z potężną siła Chaosu, która stara się nie dopuścić do narodzin dziecka, mającego misję wykluczenia go z kreacji mozaiki.

Koncepcja mozaiki, przedstawiona przez Carrolla, jest kolejną teorią kosmogeniczną, próbą odpowiedzenia na podstawowe pytania egzystencjalne. Wg niej każdy byt jest swoistą mozaiką, ukształtowaną przez doświadczenie życia, będąc jednocześnie składową większego układu, w którym należy postrzegać Boga: "Bóg jest zatem mozaiką, a my kostkami".

Wątek powracającego ze świata umarłych mężczyzny wydaje się wyjątkowo ciekawy. Jednak wraz z kolejnymi stronami stwierdzamy, że usytuowanie akcji przede wszystkim w magicznym i nierealnym świecie zaczyna nas męczyć i irytować. Jesteśmy coraz bardziej przesyceni tymi nierzeczywistymi i mętnie wytłumaczonymi zjawiskami. Dużo tu niedomówień, uproszczeń i szytych grubymi nićmi naciągnięć.

Większość akcji dzieje się w świecie nierzeczywistym, pojawiają się dziwaczne zwierzęta, podróże do przeszłości, nadprzyrodzone umiejętności czytania w myślach czy wcielania się w nowe postaci. Niełatwo to wszystko ogarnąć i logicznie sobie wytłumaczyć. Powinno się traktować tę irracjonalną fabułę (ciekawą, chociaż momentami już drażniącą) jako pretekst do tego, co napradę Carroll chciał nam przekazać. Jak np. koncepcja mozaiki, chociaż uważam, że to postrzeganie nas jako elementów składowych Boga lepiej przedstawił Edgar Allan Poe w "Eurece"; ale chwała Carrollowi, że przypomniał nam ją. "Białe jabłka" prezentują też ciekawy pogląd na czyściec, ukazują potęgę miłości (Mój Iiif) i uzmysławiają drzemiące w ludziach wyspy, wpływające na ich decyzje. To jest rzeczywistą treścią tej książki, a wartka akcja ma nam pomóc w dotarciu do niej.

"Białych jabłek" nie mogę jednak uznać za książkę przełomową. Carroll podejmuje wątki i koncepcje przedstawione już w jego wcześniejszych książkach. Motyw mozaiki poniekąd można znaleźć już w "Poza ciszą", gdzie pisze o istnieniu jako składowym ziarenku, komórce jednego ciała. Niektóre fragmenty ocierają się wyraźnie o estetykę kiczu, jak ciągłe pretensje Isabelle o jedno źle sformułowane zdanie czy przesadny zachwyt żabką. Pełno jednak jest także groteskowych postaci i sytuacji, chociażby ta, kiedy Bruno Mann przychodzi do zakładu fryzjerskiego, gdzie serwuje się pączki. Muszę też stwierdzić, że czuje się w tej książce lekkie pióro Carrolla, ale coraz częściej przyłapywałem go na jakże banalnych porównaniach i uproszczeniach.

Podsumowując, "Białe jabłka", które miały być zapewne współczesną wersją mitu "Orfeusz i Eurydyka", nie są najwybitniejszą książką Carrolla. Fabułą wciąga, ale wolę zdecydowanie, kiedy autor umieszcza akcję przede wszystkim w rzeczywistości, umiejętnie i ostrożnie wplątując wątki magiczne. A w przypadku tej pozycji czułem się trochę jakbym czytał "Harry'ego Pottera" . Dziwne, niewyobrażalne sytuacje, walka z ciemnymni mocami, dobra ze złem. Czyta się szybko, stopniowo akcja się gmatwa i nawet po wyjaśnieniu wszystkiego, po ostatniej stronie, czujemy jeszce zawroty głowy.

"Białe jabłka" mają być pierwszą częścią zaplanowanej trylogii. Szkoda. Zdecydowanie wolę, kiedy akcja jest osadzona bardziej w naszych realiach. Jednak nie można się nie zgodzić, że jego książki zapadają w pamięć i oczarowują. "Białe jabłka" są troszkę słabsze niż inne jego pozycje, ale nadal typowo carrollowskie: z niezwykłą atmosferą i głębszym przesłaniem.


P.S. Dziękujemy za Kraków (ci, co czytali, wiedzą, o co chodzi :))

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8811
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: UDth 15.04.2006 13:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Co jest po śmierci? Co cz... | bidrek
"Białe jabłka" to jedna z tych książek, po której lekturze "nie wiem gdzie góra a gdzie dól", mimo to poznając i wchodząc w inny świat, porządkuję swój własny. Co do Krakowa... te pytania- nie sądzę żebym tym stwierdzeniem cokolwiek zdradzała- pozwalają na lustrowanie własnej przeszłości, pozwalaja dotrzeć do sedna. Fenomenalna...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: