Bee & Carmen & Tibby & Lena...
Wakacje Bee, Carmen, Tibby i Leny zostały zapisane w tej książce - pierwsze wakacje oddzielnie.
Bee - na początku książki osamotniona, trochę zdziwaczała i zgubiona, wyjeżdża na wakacje do babci, ze strony jej zmarłej matki. Od kilku lat jej nie widziała... Tam odkrywa lub raczej odnawia swoje prawdziwe życie. Ogólnie jej postać przypomina mi moją własną.
Carmen - z rodzicami po rozwodzie. Nie może zrozumieć, że jej mama ma też jakieś znajomości. Uściślając - chce mnieć mamę tylko dla siebie.
Tibby - na wakacje jedzie do College'u. Kręci tam film o... o własnej mamie. Jednak nie pozytywnie. Robi to głównie żeby się popisać przed nowo poznanymi kolegami, a jej zdaniem nawet - przjaciółmi. Pomimo iż nie postępuje słusznie, jej postać jest dla mnie bardzo sympatyczna.
Lena - jest tutaj element jakby fałszywej miłości, zauroczenia. Lena przeżywa kilka problemów. Będzie tu tajemnica jej mamy i kłótnie z nią, śmierć dziadka, no i oczywiście jej nieumiejętna miłość.
Gdyby ktoś powiedział, że to młodzieżowa powieść dla nastolatek, to się z nim nie zgodzę. Jest tu co prawda drobna ilość takich scen. Ale dużo jest tu powagi i prawdziwych problemów.
Książka bardzo mi się podobała. Najlepiej czytało mi się o Bee; o tej jej żywiołowej duszy.
Co w tym wszystkim mają do roboty wspaniałe wędrujące dżinsy? To bardziej symbol. Niby słonik na szczęście. Ma w sobie dobre moce i zawiera wszystko to, co zdarzyło się nam dobrego i kochanego. Na dodatek są napisy na dżinsach uwieczniające wspaniałe wydarzenie...
Oto pewna zasada i porada dotycząca tych dżinsów:
DŻINSY = MIŁOŚĆ. KOCHAJMY SWOJE KUMPELKI. I KOCHAJMY SIEBIE!
Ogólnie książka bardzo mi się podobała.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.