Dodany: 30.04.2024 15:39|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Astrologia w bajce, czyli niewypał


Jak powszechnie wiadomo, nie ocenia się książek po okładce. Ale oceniać co innego, a mieć słabość do określonego typu motywów na ilustracji, słów w tytule czy też rozwiązań graficznych – co innego. Mnie zawsze są w stanie przyciągnąć książki/księgarnie, kawa, koty i /lub niedźwiedzie, a że na okładkach tłumaczonej na polski literatury z Dalekiego Wschodu dość często pojawiają się trzy pierwsze motywy, czasem razem, czasem pojedynczo, w różnych – ale na ogół też jakoś pozytywnie na mnie działających – aranżacjach kolorystycznych, więc w ciągu kilku ostatnich lat wyraźnie wzrosła ilość czytanych przeze mnie książek japońskich, koreańskich czy chińskich autorów. „Kawiarnia pod Pełnym Księżycem” nie dość, że miała na okładce niezmiernie klimatyczną ilustrację w granatowo-złoto-rudej tonacji, to jeszcze pierwsze zdanie, na które padł mój wzrok po odwróceniu książki, brzmiało: „…a jeśli spotkasz na swojej drodze odpowiedniego kota…”[1]; ponieważ znajdowała się ona w budce książkowymiennej, decyzja „brać czy nie brać?” nie wymagała nawet analizy czynnika ekonomicznego. Wzięłam i jeszcze tego samego dnia przeczytałam, co nie było trudne, bo to niecałe 200 stron i to dość sporą czcionką.

Koty, owszem, były. I była kawiarnia, tyleż urocza, co dziwna, bo pojawiająca się tylko podczas pełni księżyca, za każdym razem w innym miejscu, serwująca swym gościom (którymi nie są ludzie przypadkowi, lecz w pewien sposób wybierani – jak się szybko zorientujemy, tacy, którym coś w życiu nie wychodzi lub czegoś im brakuje i potrzebują bodźca, by dokonać zmiany na lepsze) napoje i desery nie na zamówienie, lecz specjalnie dobierane przez personel, a jako darmowy do nich dodatek – prelekcje i pouczenia wygłaszane przez tenże personel, który stanowią chodzące na dwóch nogach i mówiące ludzkim głosem koty. To mi akurat nie przeszkadzało, bo realizm magiczny w wydaniu japońskim nie tylko toleruję, ale czasami nawet lubię.

Jednakże fakt, że narzędziem mającym pomóc klientom kawiarni jest… astrologia, i że te nieziemskie koty, zamiast raczyć gości życiowymi mądrościami, mniej więcej połowę objętości tekstu zajmują wywodami o koniunkcjach, opozycjach i domach planet, zdecydowanie mi zepsuł przyjemność z czytania, bo przez te nudy brakło miejsca na rozbudowanie postaci i historii bohaterów. I zamiast fajnej, ciepłej, pozytywnie wzruszającej bajki dla dorosłych wyszła ledwie jej namiastka, której nie uratowała nawet prześliczna wkładka z wyobrażeniami magicznych napojów i deserów (ależ bym się napiła Piwa Gwiaździstej Nocy!) oraz kocich kelnerów… Więc książka wróciła do budki.

[1] Mai Mochizuki, „Kawiarnia pod Pełnym Księżycem”, przeł. Barbara Słomka, wyd. WAB, 2024, z okładki.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 166
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: