Pierwszy raz czytałem
Wilt (
Sharpe Tom)
gdzieś w V.2001 – zakupiłem jakiś czas temu cały cykl i zaczynam powoli powtarzać.
Co dostaję w pierwszej części, onegdaj ocenionej na 4.0? Krwisty, angielski humor, bez żadnego dostojnego pitu-pitu, odbijającego się czkawką czytelniczego niesmaku, jak w
Trzech panów w łódce, nie licząc psa (
Jerome Jerome K. (Jerome Jerome Klapka))
. Solidnie się uśmiałem, tak dzięki samej intrydze, jak i humorowi słownemu, a także pięknym portretom pewnych instytucji, postaw czy poglądów – jeszcze bez politpoprawności, kastrującej literaturę od paru lat (włącznie z cenzurą i uładzaniem klasyki). M.in. jest to przepiękna satyra na nawiedzone, przeseksualizowane pseudofeministki spod znaku wojny płci i dopatrywania się "samczej dominacji" w każdym miejscu:
"(…)pieniądze, pozycja i rozwiązłość seksualna (…) ubrane w intelektualny bełkot o wyzwoleniu kobiet, przemocy, nietolerancji tolerancji, rewolucji płci i ambiseksualizmie jako warunku osiągnięcia pełnej dojrzałości. Bzdury, od których robi się niedobrze i na które Eva nieodniennie się nabiera."[76]
"– Musisz coś wymyślić!
– Dlaczego ja? Sama coś wymyśl.
– Gdybyś był prawdziwym mężczyzną…
– Cholera – mruknął Gaskell. – Słowa wyzwolonej kobiety. Pojawiają się trudności i nagle mam być mężczyzną. Co z tobą, babochłopie? Chcesz się stąd wydostać, poradź sobie sama. Nie proś mnie, żebym był mężczyzną przez duże M w krytycznej sytuacji. Zapomniałem, jak to się robi."[132]
Nie tylko to jest jednak obśmiewane, mamy choćby przytyki do samej instytucji koledżu i kadry nauczycielskiej czy studentów, mnie ujęła taka próbka:
"– Przedmioty ogólnokształcące – zabrała głos pani Chatterway, uważająca się za orędowniczkę nowoczesnej edukacji, w której to roli przyczyniła się znacząco do wzrostu wskaźnika analfabetyzmu w kilku dobrych niegdyś szkołach podstawowych – są szansą wpojenia społecznie upośledzonej młodzieży solidnych podstaw zarówno postępowych opinii, jak i zagadnień kulturalnych."[118]
Jakbym czytał o minister edukacji z Lewicy albo K.M.Maju i pomysłach tych poronionych "reformatorów"!
I czy autor mógł był przypuszczać, jak bardzo prorocze będzie wykpiwanie współczesnych substytutów religii?:
"Jak ona szukała Absolutu, Wiecznej Prawdy, która oszczędziłaby jej trudu samodzielnego myślenia! Szukała jej w garncarstwie, w medytacji transcendentalnej, w dżudo, na trampolinie i, co było największym absurdem, w tańcu orientalnym. A w końcu próbowała ją znaleźć w emancypacji seksualnej, wyzwoleniu kobiet i Sakramencie Orgazmu, w którym mogłaby się zatracić bez reszty."[225]
Gorąco polecam, ocenę podnoszę z 4.0 na 5.5!
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.