Dodany: 05.05.2023 00:43|Autor: Paideia22

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Colas Breugnon
Rolland Romain

4 osoby polecają ten tekst.

O, Colas!


Colas, Colas, ze świecą szukać dziś takiego jak ty! Szczęśliwego dziadka, kobieciarza, spryciarza i mistrza w swym fachu. W dzisiejszych czasach zapewne umarłbyś z głodu lub wygryzłaby cię konkurencja, lecz patrząc na czasy, w których żyłeś, niejeden mógłby ci pozazdrościć wesołego i szczęśliwego żywota, oj niejeden...

Romain Rolland przedstawił nam historię pewnego poczciwego staruszka, rzeźbiarza z małego francuskiego miasteczka Clamecy. Człowieka uwielbiającego psoty, dobre wino, dużo wolnego czasu i swobodę. Mężczyznę rozbawiającego do łez, sprytnego jak lis i po prostu po ludzku mądrego. Stworzył postać, której w dzisiejszych czasach już się nie uświadczy. A szkoda.

Colas Breugnon pewnego mroźnego zimowego dnia (2 lutego, w święto Matki Boskiej Gromnicznej) postanowił spisać ciekawe przygody, które spotykają go na co dzień. W ten sposób powstało czternaście niezwykłych historii. Historii wesołych, lubieżnych, krwistych, haniebnych, smutnych, spokojnych i mądrych. Dzięki tej lekturze poznać możemy chociaż kilka chwil z życia XVII-wiecznego mieszczaństwa francuskiego. dysputy i kłótnie pomiędzy katolikami, hugonotami i ewangelikami, relacje między królem, księciem i ich poddanymi, poglądy zwykłych szarych ludzi na tematy mniej i bardziej ważne.

Sądzę, że nie warto opisywać poszczególnych historyjek, którymi raczy nas kochany Colas, dlatego też wciąż posługuję się ogólnikami i hasłami przewodnimi występującymi w lekturze. Po prostu każdemu polecam tę książkę na poprawę humoru, na jesienną depresję, zimowe mrozy. Niech wezmą ją do ręki ci, którzy życie biorą zbyt serio. Colas nauczy Was, jak patrzeć na otaczający nas świat z przymrużeniem oka, nic na tym nie tracąc. To piękna i mądra lektura. Nie sądziłam, że literatura klasyczna może wywołać u mnie tak szeroki uśmiech na twarzy. Vive la France! Vive Colas!

Zapomniałabym wspomnieć o jeszcze jednej nieocenionej cesze książki - pięknych ilustracjach Jana Marcina Szancera*. Już pierwsze ilustracje (a jest ich w całej książce 30) przypomniały mi książki z dzieciństwa. Piękne czarno-białe szkice, jakby wyryte na kremowych stronicach. Mimo wieku książki i kilku błędów drukarskich czytanie stało się dla mnie przyjemnością nie tylko ze względu na treść, ale i szatę graficzną. Nie wyobrażam sobie, by czytać "Colasa Breugnon", mając w ręku świeżutkie śnieżnobiałe kartki zapełnione nowoczesną czcionką i współczesnymi ilustracjami. Rada więc dla tych, którzy jeszcze po lekturę Rollanda nie sięgnęli - szukajcie starych, zniszczonych i poplamionych wydań tego dzieła, a dopiero wtedy poczujecie klimat, dacie się porwać przygodom Colasa.

*Opisuję tu książkę wydaną przez PIW w 1966 roku, w tłumaczeniu Franciszka Mirandoli.

[recenzja umieszczona wcześniej na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 604
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: