Dodany: 27.02.2023 22:01|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

W Trójkącie Beskidzkim morderca nie ma szans


Rozpoczęte cykle powieściowe na ogół kończę – chyba, że początek jest na tyle słaby, że na więcej już definitywnie nie mam ochoty, albo że odwrotnie, jest dobry i resztę przeczytałabym od razu, ale albo autor się ociąga z pisaniem, albo (w przypadku autorów obcojęzycznych) wydawca w pewnym momencie się rozmyślił i na tłumaczenie kolejnych tomów nie można już liczyć. Pierwsze moje zetknięcie z cyklem „W Trójkącie Beskidzkim” Hanny Greń nie wypadło wprawdzie jakoś rewelacyjnie, ale ponieważ mam słabość do czytania książek o miejscach, które znam, tym bardziej takich, gdzie te regionalne realia są fajnie naświetlone, stwierdziłam, że mogę czytać dalej.

W „Cynamonowych dziewczynach”, których akcja rozgrywa się głównie w Bielsku-Białej i w Wiśle – częściowo jesienią roku 2013, a częściowo wiosną 2014 – sytuacja rodzinna obu głównych bohaterów jest statystycznie średnio ustabilizowana (bo, o ile Marcinowi i Zenie nic nie brakuje do szczęścia, o tyle w małżeństwie Konrada i Petry nie dzieje się najlepiej), zaś ich bielski kolega Daniel alias Wolverine, dotąd zatwardziały kawaler, właśnie zaczyna do stabilizacji dążyć. Ale najpierw muszą w trójkę (a w porywach w większym gronie) popracować nad sprawą kolejnego seryjnego mordercy. Znów giną młode dziewczyny, mordowane z ogromną dozą sadyzmu, a do tego i policjant z bielskiej komendy, który postanowił wrócić do akt jednej z ofiar. Tym razem sprawca jest wyjątkowo zdeterminowany i w zasadzie każda osoba biorąca udział w śledztwie jest narażona na niebezpieczeństwo…

I po raz kolejny największym atutem powieści jest realistyczne oddanie miejsca akcji, włącznie z różnymi osobliwościami językowymi, typowymi dla regionu, a nieco mniejszym nowa postać, początkowo drugoplanowa: superatrakcyjna (znów!...) młoda kobieta, wykonująca zawód ślusarza, a w razie potrzeby mogąca odegrać rolę… włamywacza.

Ocena kompozycji to oczywiście w dużym stopniu kwestia gustu. Ja osobiście nie przepadam za naprzemiennym prowadzeniem narracji z punktu widzenia śledczych i przestępcy, a choć rozumiem motywację autorki, by jak najpełniej pokazać jego skrzywioną psychikę, nie odpowiadają mi drastyczne opisy jego poczynań, zaczynając od pierwszej ofiary, czyli kota. Nie jestem też zwolenniczką finału, gdzie bohater wpada w pułapkę zastawioną przez mordercę, po czym zmuszony jest wysłuchać triumfalnego monologu, w którym tamten szeroko rozwodzi się nad zbrodniami już popełnionymi i dopiero zamierzonymi, ze szczególnym uwzględnieniem zemsty na przedstawicielu prawa.

I na koniec spory minus, czyli zdecydowane przeszarżowanie z ilością małżeńskich lub przyjacielskich przekomarzanek – pewnie mających na celu wprowadzenie czytelnika w dobry humor, ale jeśli o mnie chodzi, taka metoda raczej mnie doprowadza do znudzenia, niż do rozbawienia (trudno mi określić, w czym rzecz, bo w zetknięciu z kryminałami Marininy czy Camilleriego, gdzie humoru sytuacyjnego niemało, takiego efektu nie doznaję) – i dialogów zdradzających erotyczne zapały bohaterów. Wiadomo, że para stosunkowo młoda raczej nie obywa się bez seksu, ale czy musi o tym informować wszystkich, którzy się akurat w okolicy znajdą?

Reasumując, „Cynamonowe dziewczyny” wypadły odrobinę lepiej, niż poprzednia powieść z tego cyklu, choć nadal nie jest to pułap, którego sięgają moi ulubieni autorzy.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 391
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: