Dodany: 27.02.2023 06:29|Autor: koczowniczka

McEwan o czarnych psach i o tym, jak bardzo Polacy nienawidzą Żydów


Na pierwsze spotkanie z twórczością Iana McEwana wybrałam „Czarne psy”. Jest to bardzo ciekawa minipowieść i tylko jeden fragment czytało mi się nieprzyjemnie – ten, w którym Polacy zostali odmalowani bardzo jednostronnie, jako przepełnieni nienawiścią antysemici. Na szczęście oprócz tematu polskiego autor porusza wiele innych, pisze na przykład o zachwycie i rozczarowaniu komunizmem, o samotnej młodości głównego bohatera, jego przyjaźni z teściami i oczywiście o tytułowych czarnych psach, potraktowanych zarówno dosłownie, jak i metaforycznie. Te psy złamały życie jednej z bohaterek, uświadomiły jej, że rozsądna polityka społeczna nie wybawi ludzkości od nieszczęść, bo na świecie istnieją złe siły, które co jakiś czas będą się odradzać i niszczyć całe społeczności, a nawet narody.

Narrator ma na imię Jeremy. Wcześnie osierocony, dorasta w brudnym mieszkaniu swojej siostry, wiecznie kłócącej się z mężem i zaniedbującej córeczkę Sally. Ceni elegancję, wiedzę, starszych ludzi. Lubi przebywać w towarzystwie rodziców swoich kolegów, a poślubiwszy Jenny, natychmiast nawiązuje bliższą znajomość ze swoimi teściami, czyli Bernardem i June. Ku irytacji żony, towarzyszy jej ojcu w podróży do Berlina, odwiedza matkę mieszkającą w domu opieki, a nawet zaczyna spisywać wspomnienia tej starszej pani. Dowiaduje się wielu ciekawych rzeczy, na przykład tego, jak w czasach młodości jego teściów dziwacznie traktowano seks i wszystko, co się z nim wiązało, a więc antykoncepcję, rozwody, homoseksualizm, panieńskie ciąże. Ciężarne dziewczęta były wtedy piętnowane, zamykane w zakładach psychiatrycznych, poniżane nawet przez organizacje, które powinny im pomagać. „Jeśli miałaś wyjść za mąż, seks był ceną, którą trzeba było zapłacić. Po ślubie. Nie była to łatwa transakcja, ale dość rozsądna”[1]. Ciekawa rzecz, że kiedy June poznała Bernarda, zlekceważyła wszystkie przestrogi i potrafiła czuć przyjemność podczas zbliżeń.

„Czarne psy” składają się po trosze ze wspomnień teściowej narratora, a po trosze z opisów jego przeżyć i luźnych dywagacji na najrozmaitsze tematy; June jest postacią centralną, ale nie jedyną. Jeremy nie trzyma się kolejności chronologicznej, swobodnie opowiada o różnych miejscach i czasach, o wędrówce po Francji w roku 1946, wycieczce do Berlina w listopadzie roku 1989, zwiedzaniu Majdanka w latach osiemdziesiątych. W książce nie brakuje wzmianek o makabrycznych wydarzeniach, takich jak przemoc wobec dziecka, napaść psów szkolonych w atakowaniu kobiet czy wreszcie zagłada Żydów. Jeśli chodzi o refleksje narratora, pojawiają się zarówno optymistyczne, o mocy miłości, jak i bardzo ponure.

Bohaterowie minipowieści są raczej dobrze sytuowani, inteligentni, zainteresowani problemami społecznymi i politycznymi. Teściowie narratora związali swą młodość z partią komunistyczną. June odeszła pierwsza i zaczęła szukać pocieszenia w religii, Bernard aż do roku 1956 przymykał oko na zbrodnie Stalina albo tłumaczył sobie, że „teraz muszą umrzeć tysiące, aby miliony mogły zyskać wieczne szczęście”[2]. Jeremy dla odmiany w nic nie wierzy i w nic się nie angażuje, poprzestaje na chłodnej obserwacji.

Wrócę jeszcze do wątku polskiego. McEwan po pierwsze twierdzi, że Lublin uniknął wojennych zniszczeń, co jest nieprawdą, po drugie maluje Polaków jako zagorzałych antysemitów. Jego bohaterowie podczas zwiedzania Majdanka zauważają, że na bramie wisi informacja o śmierci tylu a tylu Polaków, Brytyjczyków czy Rosjan, a o Żydach nie ma najmniejszej wzmianki. Jeremy jest zdumiony i oburzony. „Majdanek przemienił się dla mnie z pomnika uczciwego obywatelskiego buntu przeciwko niepamięci w chorobę wyobraźni i realnie istniejące niebezpieczeństwo, we w pełni świadome tolerowanie zła”[3]. Jenny zaś dodaje: „Niemcy wykonali swoją pracę dla nich. Nawet gdy już nie ma Żydów, oni nadal ich nienawidzą”[4]. Czytelnik, szczególnie ten zagraniczny, który o historii naszego kraju wie tyle co nic, pozostanie z wrażeniem, że Polacy istotnie mają Hitlerowi wiele do zawdzięczenia.

Czy na bramie KL Lublin naprawdę nie było informacji o zamordowanych Żydach? Nie wiem. Próbowałam szukać odpowiedzi w internecie, ale nie znalazłam.

--
[1] Czarne psy (McEwan Ian), przeł. Marek Fedyszak, Prószyński i S-ka, 1998, s. 53.
[2] Tamże, s. 85.
[3] Tamże, s. 105.
[4] Tamże, s. 107.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 133
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: