Dodany: 26.09.2022 11:49|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

Zielonofioletowe (fioletowozielone?) zauroczenie


Pamiętam, że do Pratchetta podchodziłam z początku jak pies do jeża (i nie dlatego, że tylko jeża… no, wiadomo). Byłam oczarowana fantasy spod znaku magii i miecza, w której, oczywiście, mogły się przewijać scenki humorystyczne, ale przede wszystkim musiała być całkiem na serio walka dobra ze złem, musieli być pozytywni bohaterowie, wielkie uczucia, wielkie sprawy etc., z których przecież żartować nie należy. Wychował mnie w tym względzie mój potomek. Najpierw podsunął mi sagę o wiedźminie, którą zdążył przeczytać przed ukończeniem podstawówki. Zdębiałam. Wampir sympatyczniejszy niż większość elfów? Nieszkodliwy smok? I można sobie, excusez le mot, jaja robić z melodramatycznych baśni i patriotycznych legend? A skutek tych wszystkich odstępstw może być taki, że książki się nie da odłożyć? To ja poproszę coś jeszcze! Przyniósł Pratchetta. W takim porządku, w jakim udało mu się od kogoś pożyczyć. Najpierw „Muzykę duszy”, która idealnie trafiła w mój gust, bo nie musiałam wysilać wyobraźni, żeby wiedzieć, jak się czuła publiczność na koncertach „Grupy z Wykrokiem” i dlaczego magowie chcieli sobie sprawiać skórzane szaty z ćwiekami. A potem Kolor magii (Pratchett Terry).

Później wiele razy spotkałam się z opinią, że przeczytanie „Koloru magii” i „Blasku fantastycznego” może człowieka w ogóle zniechęcić do dalszych spotkań ze Światem Dysku. Ale ponieważ wtedy jeszcze tego nie wiedziałam, zaczęłam czytać nastawiona tak entuzjastycznie, jak mogłam być po „Muzyce duszy”. I od razu wsiąkłam w ten świat, będący oczywistą parodią naszego – więc z jednej strony nie zaskakujący prawie niczym (począwszy od jakże ziemskich scen z naciąganiem naiwnego przybysza nieznającego języka i z oszustwami ubezpieczeniowymi, aż po doskonałe portrety Dwukwiata, uosobienia stereotypu zamożnego, acz niegrzeszącego wyobraźnią turysty, zafiksowanego na „odhaczeniu” wszystkich zaplanowanych punktów programu podróży i na udokumentowaniu swojej bytności maksymalną liczbą zdjęć, oraz Rincewinda, tchórza, gamonia i nieudacznika, któremu totalnie nic nie wychodzi, czasem tak bardzo, że – paradoksalnie – coś, co nikomu nie powinno się udać, jemu się udaje niechcący. Rincewind zyskał moją sympatię od razu, choć w jego wypadku jest ona zdecydowanie innego rodzaju, niż ta, którą później poczułam do ŚMIERCI, Niani Ogg i Vimesa; najbliższym jej jest uczucie, jakim obdarzyłam Agnes Nitt – bo z jednej strony, jak można być taką łajzą i psuć wszystko, do czego się tylko próbuje zabrać (w przypadku Agnes należało w miejsce powyższych cech podstawić brak realistycznego spojrzenia na świat, czyli zrozumienia, że jeśli się jest sobą, to choćby się zmieniło imię, nazwisko i jeszcze stanęło na głowie, i tak się sobą zostanie), a z drugiej… przecież, psiakość, coś mi to przypomina…i to przypomina w sposób zawstydzająco bliski… czegoś takiego nie poczuje nikt, kto nigdy w życiu nie był Agnes ani Rincewindem… A oktarynę doskonale sobie wyobrażam. Widziałam kiedyś w sklepie tekstylnym taftę, która w zależności od kąta spojrzenia na nią mieniła się raz złotawą zielenią, raz zielonkawoniebieskim fioletem, i to właśnie było to, jestem pewna), a z drugiej zaskakujący praktycznie wszystkim: nieszablonowymi pomysłami geofizycznymi (Krawędź chociażby) i metafizycznymi (ŚMIERĆ, ŚMIERĆ!!!), magicznymi artefaktami (co za genialne urządzenie, ten Bagaż!), aluzjami do tekstów kultury (Bel-Shamharoth to najoczywistszy żarcik z potworów Lovecrafta), prześmiewczym stosunkiem do religii („bogowie mieli w zwyczaju odwiedzać domy ateistów i wybijać im szyby”).

Za każdym czytaniem odkrywam wśród tych detali coś, czego wcześniej nie zauważyłam, lub zauważyłam, ale nie zrozumiałam, i sukcesywnie podwyższam ocenę.

Z tym, że gdyby istniała osobna ocena dla tłumacza, z nią już nie dałabym rady tego zrobić, bo Cholewa od dawna miałby u mnie same szóstki.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 155
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: