Dodany: 18.08.2022 15:00|Autor: zielkowiak

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Wojna lekarzy Hitlera
Wieliński Bartosz T.

7 osób poleca ten tekst.

Od marzeń, by nieść pomoc chorym i potrzebującym, do zbrodni


Oficjalna recenzja PWN

"Wojna lekarzy Hitlera" Bartosza T. Wielińskiego przeleżała dość długo na mojej półce. Fakt, iż autor jest dziennikarzem, a nie zawodowym historykiem, jakoś sugerował mi, że to będzie kolejna książka bardziej sensacyjna, niż faktograficzna. Myliłam się. To bardzo rzetelna biografia Karola Brandta i Theodora Morella - dwóch lekarzy związanych z Adolfem Hitlerem niemal od początków jego działalności publicznej. Przy tym napisana jest niezwykle wciągająco.

Morell i Brandt to dwie różne osobowości, działające na siebie jak płachta na byka i rywalizujące o względy Hitlera. Pierwszy z nich, dość niechlujny grubas, za to wierzący w nowe środki i procedury lecznicze (np. stosowanie sulfamidów – do czego duża część środowiska lekarskiego III Rzeszy nie była przekonana), pewnie przez swoją dobroduszność, jowialność (i dyskrecję) stał się osobistym lekarzem Hitlera, którego nazywał pacjentem A. Przez część książki Morell jest tak opisany jako troskliwy lekarz, że aż budzi sympatię i współczucie. Trzeba jednak pamiętać, że znajomość z dyktatorem wykorzystywał do zbicia nielichej fortunki. Doprowadził do sprzedaży Niemieckiemu Frontowi Pracy swojego preparatu "Vitamultin" i Wehrmachtowi środka odwszawiającego "proszek Rußla". To, plus roczna pensja w wysokości 60 000 RM, pozwoliło mu zarobić około siedmiu milionów Reichsmarek, co zachęcało go, by przymknąć oko na zbrodniczą medycynę stosowaną wobec tych, którzy nie byli wystarczająco czyści rasowo.

Karl Brandt, chirurg, młodszy od adwersarza o prawie 20 lat, wysoki, elegancki, starał się jako komisarz Rzeszy do spraw sanitarnych i zdrowia podnieść opiekę medyczną w Niemczech - zarówno nad żołnierzami, jak i cywilami - na najwyższy poziom. Przy tym, jak wielu innych niemieckich lekarzy tego okresu, Brandt uważał, że zdrowie społeczeństwa jako całości powinno mieć pierwszeństwo przed zdrowiem poszczególnych członków. Chorzy psychicznie, alkoholicy, nieuleczalnie chorzy to osoby, które osłabiają zdrowy niemiecki organizm, dlatego powinni zostać usunięci. Takim nieszczęsnym stworzeniom należy zatem przyznać łaskę dobrej śmierci, można by rzec: eutanazji, ale tu rzadko pozbawiano życia osoby nieuleczalnie chore i cierpiące na żądanie ich samych lub ich rodzin. Mordowanie na dużą skalę pacjentów szpitali psychiatrycznych, przynajmniej na początku, odbywało się w wielkiej tajemnicy pod kryptonimem T4. Podczas wstępnego planowania programu eutanazji Brandt i Hitler omawiali wiele technik zabijania, a kiedy Hitler zapytał lekarza: "Który sposób jest najbardziej humanitarny?", Brandt zasugerował użycie tlenku węgla, na co Hitler wyraził zgodę. Sposób ten wykorzystywano też początkowo w obozach koncentracyjnych.

Za wiedzą i aprobatą Karla Brandta na więźniach III Rzeszy dokonywano wielu eksperymentów, które miały pomóc później w leczeniu ran i obrażeń niemieckich żołnierzy. Np. zanurzano więźniów z podłączoną aparaturą medyczną w lodowatej wodzie i sprawdzano, po jakim czasie umrą oraz w jaki sposób można przeciwdziałać wychłodzeniu organizmu (ważne dla pilotów, którzy spadali do zimnego oceanu); kobietom z Ravensbrück robiono specjalnie rany i zakażano je, po czym części, tzw. „królikom”, podawano sulfonamidy, reszcie, traktowanej jako grupa kontrolna, nie. Miało to potwierdzić, czy rzeczywiście lekarstwa działają i czy warto w nie inwestować i wysyłać na front. Te oraz wiele innych eksperymentów opisanych jest w książce ze szczegółami, ale bez zbytniego epatowania okrucieństwem. Autor przedstawia też, jak bardzo Amerykanie interesowali się wynikami badań i jak wielu lekarzom udało się uniknąć po wojnie kary.

Losy Morella i Brandta przeplatają się ze sobą, raz jeden jest w większych łaskach Hitlera, raz drugi. Brandt został nawet skazany w III Rzeszy na śmierć, wyroku uniknął, dopiero po procesach norymberskich wykonano na nim egzekucję. Morell zmarł z przyczyn naturalnych w 1948 roku. Czytanie ich historii życia dało mi mnóstwo wątków do przemyśleń. Początkowo obydwaj chcieli być po prostu dobrymi lekarzami, dotrzymywać przysięgi Hipokratesa, Brandt nawet miał współpracować z Albertem Schweitzerem – laureatem Pokojowej Nagrody Nobla. Czy mogli uniknąć zostania zbrodniarzami wojennymi? Czy Morell, po prostu dbający o swojego pacjenta, w ogóle nim był? Jaka była jego odpowiedzialność za ogrom śmierci i zniszczenia? Co zrobić z wynikami badań zdobytymi w okrutny sposób w obozach koncentracyjnych?

Łatwych odpowiedzi nie ma, ale czytać warto.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1072
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: