Dodany: 11.04.2005 16:36|Autor: amoretka

O ludziach, którzy przegrali z historią


Co nam wiadomo o wojnie? Niektórym pewnie tyle, co ze szkoły i filmów fabularnych. Bardziej zainteresowani tematem sięgną po jakąś książkę - raczej beletrystyczną niż stricte historyczną, od czasu do czasu obejrzą w telewizji dokument albo stare kroniki wojenne. Może zadadzą sobie trud rozmowy z tymi, którym udało się wojnę przeżyć. O wojnie wiemy sporo.

Co nam natomiast wiadomo o czasach powojennych? To pytanie może niektórych wprawić w lekką konsternację. Czasy po wojnie nie są już ani tak przerażające, ani ciekawe - nie ma tam bohaterskich czynów, są za to nudne rokowania, liczenie strat, odbudowa kraju. Okresy między wojnami lekceważone są też na lekcjach historii - czasem wydaje mi się, że jej nauczanie polega na przeskakiwaniu od jednej wojny do drugiej. Jednak generalnie po wojnie powinien zelżeć strach i zapanować spokój. Niestety, nie dla bohaterów "Drogi powrotnej" niemieckiego pisarza Ericha Marii Remarque'a - dla nich wojna trwa nadal.

"Droga powrotna" jest zachwalana na tylnej okładce jako znakomity ciąg dalszy sławnej powieści "Na zachodzie bez zmian", z powodzeniem jednak można ją traktować jako pozycję odrębną - tak jak to zrobiłam ja, bo ze wstydem przyznaję, że najsłynniejszej powieści Remarque'a jeszcze nie czytałam. Mam nadzieję, że uspokoi to ostrożnych, którzy mają tę książkę pod ręką, a wstrzymują się z czytaniem w obawie, że nie zrozumieją biegu wydarzeń. "Na zachodzie bez zmian" obejmuje okres pierwszej wojny światowej, natomiast akcja "Drogi powrotnej", nie wliczając prologu, toczy się w Niemczech już po zawarciu pokoju. Bohaterowie powieści to grupa żołnierzy wracających po przegranej wojnie do ojczyzny. Chłopcy - chciałoby się o nich powiedzieć, bo większość trafiła na front w wieku szkolnym. Jednak określenie "chłopcy" nie pasuje do nich. Teraz są to zgorzkniali mężczyźni o zgrubiałych palcach i ostrych rysach twarzy, poranieni, owrzodzeni, często bez rąk i nóg. Młodzi pozostali jedynie metrykalnie - doświadczeniem pokoleniowym ich generacji stała się nie tylko wojna, ale wręcz rewolucja jednym cięciem przerywająca więzy z dzieciństwem.

Wracają więc. Maszerują do swoich domów razem, niepewni, oszołomieni jeszcze, tak jakby hasło "pokój" było tylko kolejnym podstępem nieprzyjaciela, a za drzewami czaili się żołnierze z torbami pełnymi granatów. Docierają wreszcie do rodzinnych miast. Nad początkową euforią zaczyna brać górę zniechęcenie. Szybko przychodzi rozczarowanie członkami rodziny, którzy nie rozpoznają swoich synów, kuzynów i braci w tych obcych ludziach o dzikim spojrzeniu. Szkoła, którą opuścili, żeby walczyć na froncie i do której teraz wracają, wydaje im się śmieszna i niepotrzebna. Oczekuje się od nich, że puszczą wojnę w niepamięć. Jako przegrani nie mogą służyć przecież za przykład bohaterskich chłopców, "naszych chłopców" do poklepywania po ramieniu.

Zrozumienie znajdują w szeregach kolegów z wojska, ale i tu zaznaczają się niewidoczne przedtem różnice. Nagle nabierają wagi sprawy, które straciły na znaczeniu w wojsku - drogie, markowe garnitury mają świadczyć o pozycji społecznej właściciela, bogactwo manifestuje się protekcjonalnością lub wręcz pogardą, dawne "kolega" wymieniane jest na oficjalne i tworzące dystans "pan".

Krótko po abdykacji cesarza i rozpadzie I Rzeszy bohaterowie mają jeszcze nadzieję na zmiany. Szybko jednak konstatują, że demonstracje i wiece protestacyjne są bezowocne, a kraj znajduje się na skraju gospodarczej i ekonomicznej katastrofy. Ostatecznie tracą wiarę w lepsze jutro, gdy w ulicznym starciu komunistów z obrońcami starego porządku Heel zabija kolegę z kompanii - Żyda Waila. Stosunki zawiązane na wojnie, zdawałoby się, że na zawsze, rozluźniają się albo wręcz giną. Żołnierz, choć w otoczeniu innych, pozostaje sam.

Postawa żołnierzy ukazanych w powieści jest jednoznaczna - w poczuciu krzywdy odrzucają dawne ideały, a wielkie słowa i podniosłe frazesy, które jeszcze kilka lat wcześniej wzbudzały entuzjazm i wolę walki, wywołują pusty śmiech. Remarque kontrastuje definicję patriotyzmu, jaką wyznawali bohaterowie na początku wojny, z nowo kształtującym się w ich umysłach pojęciem miłości do ojczyzny jako do ziemi, na której wyrośli, i ludzi ową ziemię zamieszkujących. Doprowadza ich to do wniosku, że zostali oszukani, posłani na śmierć (fizyczną) albo na duchowe kalectwo przez władze własnego kraju.

Rozgoryczenie nie tyle wojną, co pokojem znajduje swą kulminację w akcie samobójstwa Ludwika Breyera, który nie widzi szansy na powrót do dawnego życia, oraz morderstwie popełnionym przez jego kolegę Alberta na kochanku swojej dziewczyny. W sądzie Albert przeprowadza z oskarżycielem znamienny dialog, sądzę, że jeden z najważniejszych w całej powieści - oświadcza, że nie ma żadnej różnicy między morderstwami wojennymi a obecnym, z wyjątkiem tej, że na wojnie jego ofiary nie uczyniły mu nic złego. Morderstwo nie należy do czynów, które da się moralnie usprawiedliwić. Jego ocena nie może być zależna od okoliczności. Idąc dalej tym tokiem rozumowania - współwinni śmierci człowieka zamordowanego przez Alberta są też ci, którzy nastoletniemu chłopcu dali karabin do ręki, ci, którzy uczynili go żołnierzem, udzielili swoistej licencji na zabijanie. Albert zabił - tak go przecież uczono.

Remarque napisał "Drogę powrotną" w roku 1931. Gdyby napisał ją 20 lat później, przeciętnie uważny czytelnik mógłby potraktować jego książkę jako próbę usprawiedliwienia Niemców za rok 1939 - bo przecież tyle tu opisów anarchii, bezprawia, chaosu, cierpienia i ludzkiego nieszczęścia. Można by wtedy na nią patrzeć przez pryzmat późniejszych dziejów Niemiec, doszukiwać się wypaczenia historii, prób złagodzenia odpowiedzialności. Na szczęście się tak nie stało. Mamy do czynienia z wiernym, drastycznym, a przede wszystkim prawdziwym obrazem pokolenia żołnierzy, którzy czują się "nabici w butelkę", stracili wiarę nie tylko w wojnę, ale i w ludzi. To między innymi ta książka, jednoznacznie antywojenna w wymowie, sprawiła, że autor stracił niemieckie obywatelstwo i resztę życia spędził na emigracji w Ameryce.

Odbiegając trochę od tematu: w świetle późniejszych wydarzeń (szczególnie wspomnianego już roku 1939) naszło mnie pytanie, jak to się stało, że ustalenia Kongresu Wiedeńskiego z 1815 roku nadały kształt Europie na niemal 100 lat, a postanowienia Traktatu Wersalskiego kończącego I wojnę światową obowiązywały zaledwie lat dwadzieścia. Po przewertowaniu paru podręczników historii chyba mogę sobie odpowiedzieć - na Kongresie Wiedeńskim Francja, wielki przegrany wojen napoleońskich, nie tylko miała prawo do głosu, ale liczono się z nią prawie na równi ze zwycięskimi mocarstwami. Traktat Wersalski powstawał natomiast bez udziału państwa niemieckiego, a odebranie ziem i restrykcje narzucone przez zwycięzców godziły w cały naród. Remarque opisuje czasy, kiedy upokorzenie i rozgoryczenie ludności przybierało formę bezcelowych w zasadzie pochodów i demonstracji, ale przecież wiemy, jak to się wszystko dalej potoczyło - wystarczył silny przywódca, żeby dzięki sprawnej propagandzie odpowiednio ukierunkować niezadowolenie i wszcząć drugą wojnę światową. Wydaje się, że autor zdawał sobie sprawę z tego zagrożenia. Świadczy o tym poniższy cytat, fragment rozmowy między narratorem a ginącym później samobójczą śmiercią Ludwikiem:

"My jesteśmy straceni, ale świat idzie swoim torem, jak gdyby wojny nigdy nie było. Maluczko, a nasi następcy w ławkach szkolnych będą znowu z szeroko otwartymi oczyma słuchali wojennych opowieści, marząc o wyrwaniu się z nudy szkolnej, będą żałowali, że nie dane im było uczestniczyć w wojnie. Już teraz pędzą do formacji ochotniczych i choć mają po siedemnaście lat, biorą udział w morderstwach politycznych".

Kilkanaście stron później Remarque raczy swoich bohaterów (i przy okazji nas) widokiem złożonej z szesnasto-osiemnastolatków formacji wojskowej... Czy spodziewał się wojny tak szybko i w takiej postaci? Trudno powiedzieć. Natomiast wiedział na pewno, że przerażające, ale zarazem fascynujące pojęcie wojny nieprędko zniknie z naszych słowników.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7446
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: librarian 14.06.2006 20:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Co nam wiadomo o wojnie? ... | amoretka
Również jestem pod wrażeniem Remarque'a. Ostatnio przeczytałam tę i kilka innych jego powieści zarówno o pierwszej, jak i drugiej wojnie światowej oraz o latach międzywojennych. Choć Remarque pokazał wojnę od strony tych, którzy ją wywołali, umiał przekazać okrucieństwo i jej druzgoczącą siłę, która w jednakowy sposób niszczyła i tych co ginęli i tych co przeżyli. Młodzi, którym odebrano wiarę w jakiekolwiek ideały i sens życia, wracali z frontu jako ludzkie wraki, nie tylko w sensie fizycznym, ale przede wszystkim okaleczeni psychicznie. Remarque należał do tego straconego, jak pisał pokolenia młodych Niemców i całą twórczość poświęcił tematyce człowieka miażdżonego przez historię, który stara się ocalić choć na chwilę: miłość, godność i honor, przyjaźń, lojalność czy bezinteresowność.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: