Dodany: 13.04.2019 17:49|Autor: Marioosh
Lekarstwo na bezsenność
Uczciwie przyznam: dwa plusy ta książka ma – po pierwsze, ma zapadający w pamięć tytuł, a po drugie, szybko i twardo się przy niej zasypia. Mimo tych niewątpliwych zalet, ta powieść utwierdziła mnie w przekonaniu, że poddanym królowej Katarzyny nie będę. I to stwierdzenie mogłoby posłużyć za cały mój komentarz do tej książki, spróbuję jednak napisać coś więcej.
Przede wszystkim nie wiem, czym ta powieść jest: kryminałem czy dokumentem? Zawsze uważałem, że w kryminale liczy się pewna lakoniczność i konkretność, a jednocześnie pewne niedopowiedzenie, żeby czytelnik mógł sam pogłówkować i poczuć się mądrzejszym i sprytniejszym od bohaterów; tu zaś mamy wręcz dokumentalne przedstawienie sprawy, co sprawia wrażenie nieznośnej łopatologii. Mamy więc wlokące się w nieskończoność sceny rozmów czy przesłuchań, będące tak szczegółowe jak stenogram; mamy liczącą jedenaście stron opinię profilera o przestępcy; są też nieznośnie rozwlekłe i usypiające retrospekcje. Jest też motyw miłosny pokazany chwilami niczym w harlequinie, a chwilami niczym w jakimś perwersyjnym romansidle. Jest też motyw osobisty, bo wiadomo przecież, że bohaterzy muszą mieć nieuporządkowaną przeszłość: typu nieudane małżeństwo lub walka o dziecko.
Mówiąc krótko: nuda, nuda, nuda. I wlecze się to wszystko przez 600 (słownie SZEŚĆSET) stron drobnego druku, z czego o grubo ponad połowę można było ją odchudzić – Katarzynę Bondę stać jednak na więcej, bo jej ubiegłoroczna książka „Czerwony pająk” ma ich 800. I wciąż nie wiem na czym polega tak wielka wyjątkowość jej powieści, że jest nazwana królową polskiego kryminału – nadal uważam, że jest to bardziej królowa marketingu i lansu. Poddani królowej już tę książkę na pewno czytali kilka razy, pozostałym czytelnikom jej raczej nie polecam.
Recenzja nie podlegała korekcie redaktorów BiblioNETki.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.