Dodany: 18.12.2018 22:12|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Babunia
Deghelt Frédérique

2 osoby polecają ten tekst.

Sekretne życia babuni Jeanne


Trzydziestoletnia dziennikarka z ambicjami literackimi, świeżo po rozstaniu z partnerem, niespodziewanie dla samej siebie podejmuje trudną decyzję zamieszkania ze swoją osiemdziesięcioletnią babką, by ją uratować przed spędzeniem ostatnich lat życia w domu opieki. Gdy Jeanne przenosi się do wnuczki, wychodzi na jaw jej starannie skrywana tajemnica: ta prosta wiejska kobieta, która od dzieciństwa ciężko pracowała i wychowała czwórkę dzieci, miała swoje drugie życie. A właściwie nie jedno, lecz dziesiątki, setki żyć: tyle, ile książek udało jej się ukradkiem przeczytać. Jakże się doskonale kamuflowała, skoro jej sekretnego hobby nie odkrył ani mąż w ciągu trwającego ponad pół wieku małżeństwa, ani żadne z dzieci i wnuków! A teraz, choć ciało słabnie, zachowała bystry i żywy umysł, i pragnie pomóc Jade zrealizować jej największe pragnienie…

Historia jest pełna uroku, wzruszająca, chwilami wydaje się nawet nieco przesłodzona… ale tylko do chwili, gdy dotrzemy do epilogu. A wtedy… cóż, niektórzy twierdzą, że to niespodziewane zakończenie jest jednym z największych plusów fabularnych powieści… ale nie ja, ja coś takiego uważam za pewnego rodzaju nieuczciwość. Więc dla mnie to minus. Drugi to wyidealizowana do niemożliwości postać Radżiwa; nie dość, że nieprzeciętnie przystojny i zakochany od pierwszego wejrzenia, to jeszcze musi pochodzić z arystokratycznej rodziny, być wybitnym naukowcem o wyjątkowych zdolnościach muzycznych i mistrzem ars amandi – jak z harlekina! Kolejnym minusem jest zastosowana przez autorkę strategia narracji, na przemian trzecioosobowa w czasie przeszłym i pierwszoosobowa w czasie teraźniejszym lub przeszłym; zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby każda z bohaterek sama przedstawiała własną wersję wydarzeń. Czwartym i chyba największym, niestety, styl; trudno powiedzieć, czy może to wynikać z tłumaczenia, czy to sama autorka tak słabo sobie radzi z formułowaniem wypowiedzi, w każdym razie miejscami brzmią one okropnie sztucznie. Nawet człowiek niezmiernie oczytany nie używa w rozmowie na żywo konstrukcji w rodzaju: „przemierzałam pole grobów z myślą o dotarciu do nieuczęszczanej drogi na tyłach wioski. Szłam kamienną ścieżką z walizką na kółkach, a kruki zdawały się ze mnie naśmiewać”[1]; „wyobrażałam sobie sekretne fałdy najbardziej intymnego miejsca”[2]; „odkąd odnajduję to, czego nie wiedziałem o odradzającym się pożądaniu”[3], a dodajmy, że te cytaty pochodzą z wypowiedzi trzech różnych osób.

Plusy oczywiście też są, bo inaczej tak dobrej oceny bym nie wystawiła. Mianowicie sama postać Babuni Jeanne – kapitalna, z wszystkimi jej rozważaniami o wychowaniu dzieci, o miłości, o starości – i jej przeżycia, skłaniające czytelnika do refleksji na temat relacji w rodzinie (czy dzieci powinny „oddać” sędziwym rodzicom to, co wcześniej od nich otrzymały? I czy aby na pewno chodzi tu tylko o koszty utrzymania, czy może raczej o trochę własnego czasu i uwagi? I czy można to pogodzić z faktem, że gdy rodzice wymagają pomocy, dzieci wciąż jeszcze pracują, na ogół dość intensywnie? A jeśli jednak się nie da, to czy miejscem właściwym dla starszej osoby, sprawnej umysłowo i wciąż samodzielnej, choć słabnącej na ciele, jest publiczna instytucja opiekuńcza?) i zmieniającej się pozycji kobiety w społeczeństwie. No i przede wszystkim przekonujące ukazanie tego, co człowiekowi może dać czytanie; choćby z samego tego względu „Babunia” jest warta uwagi. A o ileż bardziej mogłaby być, gdyby ten sam motyw wziął na warsztat ktoś obdarzony większą sprawnością pióra!

[1] Frédérique Deghelt, „Babunia”, przeł. Magdalena Krzyżosiak, wyd. Świat Książki 2011, s. 18.
[2] Tamże, s. 180.
[3] Tamże, s. 265.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 690
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: