Dodany: 23.07.2010 08:01|Autor: Meszuge

Narkoman na dwie trzecie


Od wielu lat problematyka uzależnień jest jednym z moich hobby. Oznacza to między innymi, że czytam na te tematy wszystko, co mi tylko wpadnie w ręce – właściwie bez względu na poziom publikacji. Z tego względu moja ocena książki Macieja Kozłowskiego może się mocno różnić od oceny kogoś, kto z uzależnieniami, uzależnionymi i tekstami na te tematy w zasadzie nie ma kontaktu, albo ma sporadyczny. W każdym razie „Moja heroina” wydaje mi się pozycją szczególną. Jest zarówno typowym „narkorysem” (opowieścią narkomana o sobie, jak na przykład „My, dzieci z Dworca ZOO”, albo „Pamiętnik narkomanki”), jak i analizą uzależnienia dokonaną przez psychiatrę, który pracował w lecznictwie odwykowym, oceną stanu polskiego lecznictwa odwykowego, wreszcie - książką napisaną przez narkomana, który w zasadzie nie osiągnął trwałej abstynencji i nadal, co pewien czas, wraca do ćpania.

W „Mojej heroinie” jest całe mnóstwo elementów, z którymi w pełni się zgadzam, choćby dlatego, że znajdują one potwierdzenie w innych książkach albo pozytywnie weryfikowane są przez moich znajomych narkomanów. Z dwoma przekonaniami autora jest mi się zgodzić dość trudno.

Po pierwsze, uważa on, że narkomania niszczyła tylko i wyłącznie jego samego i jego rodzinę, oszczędzając innych ludzi, co oznacza, że nigdy nie popełnił błędu lekarskiego ani w stanie nietrzeźwości nie badał i nie leczył pacjentów. Po drugie, odnoszę wrażenie, że przynajmniej częściowo odpowiedzialnością za nawroty obarcza on środowisko narkomana (rodzinę, szefa, współpracowników), wymagające od niego postaw, zachowań, działania itp., którym ten nie jest w stanie sprostać. Czy jest to realne? Na te pytania każdy czytelnik musi odpowiedzieć sobie sam.

Poza tym niewątpliwie warte uwagi są treści, których fragmenty przedstawiam niżej.

„Przed wieloma już laty przeszedłem szkolenia dla terapeutów, których poziom oceniałem bardzo wysoko. Po ich ukończeniu miałem szczęście trafić na odpowiednie miejsce pracy. Szef kliniki wysłuchał wpojonych mi poglądów i nie krytykował ani nie usiłował mnie przekonywać. Wiedział, że padłem ofiarą ideologii i z pewnością czuł, że nie chcę nikomu szkodzić. Spokojnie przyniósł gruby amerykański biuletyn poświęcony uzależnieniom. Pamiętam tytuł: »Alkoholizm – współczesny stan wiedzy«. Poprosił, abym na zebranie pracowników kliniki przetłumaczył wnioski zawarte w ostatnim rozdziale. Po tygodniu cała wbita mi do głowy konstrukcja dogmatów i mitów runęła w gruzy. Dwudziestu najwybitniejszych na świecie profesorów – znawców zagadnienia mówiło »nie wiadomo« lub »nie sprawdzono« tam, gdzie nasi terapeuci po trzymiesięcznych kursach wiedzieli, sprawdzili i nauczali innych. Nie zakładam złej woli terapeutów, lecz trudno mi w tej sprawie ukryć swoją krytyczną opinię.
[…]
Już samo twierdzenie: »Wszystko zależy od motywacji pacjenta«, jest niepokojące, bo oznacza, że lekarz lub terapeuta nie czują się w najmniejszym stopniu odpowiedzialni za jego los”*.

„Najczęściej słabością poradnictwa jest brak świadomości własnej niekompetencji wśród personelu, który między innymi przyjmuje formę niechęci do zmiany poglądów i postaw”**.

„Często mawia się, że uzależnienia są chorobami przewlekłymi, nieuleczalnymi i śmiertelnymi. Jak pogodzić tę tezę z licznymi faktami samoistnych remisji albo sporadycznie zdarzającymi się powrotami do możliwości picia alkoholu w sposób umiarkowany i bez popadania w ciągi? Wielu terapeutów neguje istnienie tych zjawisk tylko dlatego, że nie pasują do ich poglądów albo by pacjentom ułatwić pogodzenie się z nieodwracalną utratą kontroli nad własnym życiem (co dotyczy prawie wszystkich alkoholików)”***.



---
* Maciej Kozłowski, „Moja heroina: Świadectwo psychiatry”, Znak, 2004, s. 87-88.
** Tamże, s. 108.
*** Tamże, s. 83.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1132
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: