Baśń o zgubnej potędze
Afryka. Piękny słoneczny dzień. Przeddzień ślubu jedynej córki Tsongora - Samilii.
Potężny i waleczny za młodu władca pragnął przekazać swym dzieciom to, co ma najlepszego: ziemie, miasta, narody, które niegdyś podbijał i brał w swe posiadanie. Pragnął obronić je przed nienawiścią i wieczną walką o pozycje. Wybrał dla Samilii najlepszego spośród kandydatów - Kuame, księcia kraju soli. Cały pałac, a wraz z nim miasto gorączkowo przygotowywało się do powitania przyszłego męża księżniczki. Nic nie zapowiadało tego, co stać się miało nazajutrz...
Podczas gdy król Tsongor odbierał podarunki od ludu i gości przybyłych na uroczystości weselne, do jego komnaty wszedł mężczyzna, którego kiedyś już widział... Był to Sango Kerim, wychowywany przez wiele lat u boku królewskich dzieci chłopiec, który opuścił miasto dzieciństwa, by zdobyć potęgę i móc poślubić swą ukochaną - księżniczkę Samilię. Sango przybył więc, by upomnieć się o to, co ukochana obiecała mu w wieku piętnastu lat. Taki był początek końca panowania króla Tsongora i koniec początku nowego życia. Król, nie chcąc obrazić, ale i dopuścić do córki żadnego z kandydatów, postanowił popełnić samobójstwo. Liczył na dni żałoby i zdrowy rozsądek wszystkich zgromadzonych. Niestety, przeliczył się. Swoją śmiercią rozpętał największą i najdłuższą z wojen, jakie widział Czarny Ląd.
Tak rozpoczyna się magiczna baśń stworzona przez Laurenta Gaudé. Baśń, która wzrusza i porywa, baśń, która żyje własnym życiem. Czytając tę historię ma się wrażenie bycia poza czasem i przestrzenią. I absolutnie nie trzeba wiedzieć gdzie się jest, kiedy i jak długo. Wystarczy podążać za słowami narratora i obserwować poczynania wyniszczających się ludów. Walka na śmierć i życie, wojna o miłość, lub raczej walka zamiast miłości. Baśń magiczna, nieśmiertelna, ponadczasowa...
[tekst zamieściłam na swoim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.